Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak w telenoweli! Samo życie... bocianów. Są miłości, dramaty i rozstania

Dariusz [email protected]
Bociany przynoszą dzieci, zapewniają szczęście! Jałtuszewscy wiedzą to najlepiej.
Bociany przynoszą dzieci, zapewniają szczęście! Jałtuszewscy wiedzą to najlepiej. Mariusz Kapała
On kocha ją, a ona jest z innym. Jest tu miejsce na zdradę, tragiczny wypadek i szczęście. Samo życie bocianów

Ostatnio Wojtek był zestresowany. Chodził nerwowo wzdłuż płotu i gapił się w niebo. Czekał. Jej sylwetkę poznałby na końcu świata, w końcu to przecież miłość. Prawdziwa... Wojtek jest nawet w stanie przełknąć to, że prawdopodobnie w tym roku znów zobaczy ją z innym. Co gorsza, z tym, który sprawił, że on już Afryki nigdy nie zobaczy.

Z której strony nadleci

Wojtek ciągle wyczekuje ukochanej. Każdego roku go odwiedzała, to i w tym roku przyleci. Choć pewnie z tym drugim...
(fot. Mariusz Kapała)

Bocian Wojtek odniósł rany w walce o piękną bocianicę, która była jego żoną. Kocha ją nadal. I czeka. Całą zimę. Ona też pewnie coś do niego czuje, skoro odwiedza go każdego roku. Wpada na chwilę do Kartowic, niewielkiej wsi pod Szprotawą, po powrocie z wojaży.

- Jaka to była..., przepraszam, jaka to jest miłość - opowiada Jadwiga Jałtuszewska. - Wojtek spędził u nas zimę, a ona do niego przyleciała. Gdybyście widzieli tę radość, szczęście. Zbudowaliśmy im nawet specjalne gniazdo, takie na ziemi, tylko podwyższone, aby para mogła to swoje uczucie skonsumować. Ale cóż, nie wyszło, a ona... Babki tak czasem mają. Kolejnego roku przyleciała, ale już z innym.

Co gorsza, był to ten sam kawaler, który pokonał go w walce o jego bocianicę. Wojtek najpierw się załamał, a później wściekł. Dzisiaj rywala nie wpuści na swoje terytorium. Ona owszem, może wejść, a wtedy w ślepiach starego bociana widać szczęście. I dla tych chwil jest w stanie przełknąć nawet tego "faceta" obok niej.

I Wojtek pędem znów biegnie w kierunku płotu.
- Nie ma pan pojęcia, jaki one mają słuch, a on zawsze wie, z której strony ona przyleci - mówi, jakby szeptem, pan Jan.

Nauka latania

Jałtuszewscy trzymają kciuki, aby w tym roku znów przyleciała. Niech chłopak ma. Oni już swoją wielką radość tej wiosny przeżyli. Bowiem przyleciała Zdzisia. I to zapewne był także cios dla Wojtka, gdyż także u jej boku szybował jakiś "facet". A jeszcze przed rokiem przyleciała do niego sama. Zdzisia?

- Wypadła z gniazda i trafiła do nas ze cztery lata temu jako bardzo młody ptak, jeszcze z czarnym dziobem - opowiada pani Jadwiga.
- Wojtek zachował się wspaniale, była jego wychowanką. Nie, nic z tych rzeczy, uczucie w pełni platoniczne. Jaki wspaniały obrazek oglądaliśmy, gdy starał się ją nauczyć latać. On, nielot. Jednak jej przez dwa lata nie było to w głowie, taka z niej grubaska się zrobiła, i myśleliśmy, że już nic z tego. Założyliśmy, że ma uraz do latania.

Jednak Wojtek nie odpuścił, zmuszał ją, jakby tłumaczył młódce, że nie wie, ile traci. Na tyle był przekonujący, że dwa lata temu odleciała. Widać, że ciężko jej było, i to nie tylko za sprawą tuszy. Przed rokiem wróciła.

- Któregoś dnia patrzymy, a Zdzisia jak zwykle gania kury po podwórku - dodaje pani Jadwiga. - Byliśmy szczęśliwi. I przyznam się, że mamy do niej stosunek bardzo emocjonalny. Bo w sierpniu odleciała, a we wrześniu... Cóż, okazało się, że jestem w ciąży. Tak jakby w... podzięce. Wiem, że to śmiesznie brzmi, ale tak długo czekaliśmy na dzieci.
W tym momencie matczynym spojrzeniem ogarnia Kubę i Michała. Bliźniaki.

Depresja bociana

Jałtuszewscy zachwycają się mądrością i charakterem Zdzisi. I tym, że tak potrafiła Wojtka uszanować. Nigdy nie pchała się do miski, zawsze mu pierwszeństwa ustępowała.
- A przed rokiem to dała pokaz, i to dosłownie - opowiada pan Jan. - Na krótko przed odlotem ściągnęła tutaj wszystkie młode bociany z okolicy. Po kolei dawała klekotem znak i do lotu podrywał się kolejny ptak. Jak na lotniczym pokazie demonstrowały swoje umiejętności. A Wojtek jaki był dumny... Bo on jest takim bocianim nestorem.

Ile Wojtek może mieć lat? Jałtuszewscy wyliczają, że jakieś dwanaście. W końcu od ośmiu lat mieszka w niewielkiej szopce w ich ogrodzie. W tym czasie przez jego rezydencję przewinęło się ze 20, 30 innych bocianów, którym tak naprawdę pomagał w życiu. Jak chociażby tej szalonej piątce młokosów z pobliskiego Witkowa. One, jak Zdzisia, wypadły z gniazda. Zamieszkały na sąsiednim dachu, ale gdy zaczęło się robić zimno, wparowały do wojtkowej komórki. Wszystkie udało się odchować przy sporej pomocy i cierpliwości nestora, który rozbrykaną młodzież tolerował, trzymał w ryzach i wypuszczał w powietrze. Czasem tylko zdawało się, że jak za nimi patrzył, w jego oczach widać było jakiś żal.
- Zawsze staramy się, aby na zimę miał towarzystwo jakiegoś innego bociana, bo gdy jest sam, to go taka jakaś deprecha dopada - dodaje pan Jan. - Taaak, myślicie, że one depresji nie mają? I to jaką.

A ma jakiś wybór?

W tym domu o bocianach mówi się jak o pełnoprawnych członkach rodziny. Pogodził się z tym nawet Bazyl, ośmioletni labrador. Pewnie doszedł do wniosku, że zbyt wielkiego wyboru to on nie ma. Bo gdy w okolicy jakiemuś bocianowi nieszczęście się przydarzy, to wszyscy pędzą do Jałtuszewskich.

- A my sprawy bierzemy w swoje ręce, bo ptaki te na tyle znamy, że krzywdy im nie zrobimy - śmieje się pani Jadwiga. - Zimą szprotki. Mają dużo wapnia i witaminy D. Uwielbiają też serduszka i inne podroby. Gdy robi się ciepło, częściowo schodzą nam z menu, gdyż same potrafią sobie zdobyć jedzenie, a w polowaniu na myszy są lepsze niż koty. Nawiasem mówiąc, traktują je jak konkurencję i powiedzmy prawdę, koty trzymają się od naszych boćków z daleka.

Co do menu i przysmaków... Pan Jan już planuje orkę na polu za domem. Specjalnie zawsze czeka na bociany, gdyż one uwielbiają gonitwę za dżdżownicami i innymi robakami w świeżych skibach.

Uwierzyć w bociana

A Wojtek znów biegnie nerwowo w kierunku płotu. I znów gapi się w niebo.
- Facet musi być twardy - próbuje pocieszać go bez wiary pan Jan. Bo i zakochane ptaszysko nic sobie z tych męskich rad nie robi. Czeka. Jak od utrapionej muchy opędza się od Zuzy, jako obecnej towarzyszki niedoli, również nielota po przejściach. Nie, nie, żadnej pożywki dla plotek. To także związek czysto platoniczny, bo ten Wojtek to już tak ma. Liczy się ta jedna.

Michał i Kuba natomiast dziecięcymi głosami ciągle wołają: "Zdzisia", "Zdzisia"! Tak jakby i oni byli przekonani, że między nimi a bocianami istnieje jakiś tajemny związek. I pewnie długo jeszcze będą wierzyli, że dzieci przynoszą bociany. Bo przecież ich rodzice święcie wierzą.
Że te ptaki przynoszą szczęście.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska