- Zauważyłem, że od paru miesięcy na stronie www.sulechow.pl, gdzie istnieje "szuflada" "Burmistrz odpowiada" i gdzie są zadawane burmistrzowi pytania nie ma żadnych odpowiedzi - zagaił radny Roman Bajor.
- Skąd pan wie, że nie odpowiadam?! - odparował Roman Rakowski. - Odpowiadam, ale nie publicznie, tylko osobiście, bezpośrednio na skrzynkę zainteresowanych. A jeśli ktoś ma poważne sprawy do mnie, to zapraszam do ratusza na rozmowę.
Na to R. Bajor poszerzył swoją uwagę. Zaproponował, żeby w istniejącym na stronie gminy wykazie radnych przy każdym nazwisku zamieścić adres internetowy i ewentualnie linki do indywidualnych stron radnych. Następnie poruszył brak tłumaczeń witryny na języki obce.
- Zdarzyło się, że odwiedził Sulechów pewien Australijczyk w poszukiwaniu swoich korzeni. Jednak z oficjalnej strony internetowej miasta nic się nie dowiedział, bo opcje obcojęzyczne w tej witrynie nie działają - skonstatował Bajor.
Rzecz podchwycił radny Julian Kozłowski, który tak jak burmistrz chciałby korespondować za pośrednictwem gminnej witryny z mieszkańcami, ale pod warunkiem, żeby mógł znać ich nazwiska.
- Jeśli ja podam swój adres, jeśli "wystawię" swoje nazwisko, to chcę też znać osobę, z którą koresponduję - uznał Kozłowski. Zaproponował zastosowanie "jakiegoś filtru", dzięki czemu znani byliby jego korespondenci.
Mają swoje skrzynki
- Wszystkim radnym założono "służbowe" skrzynki mailowe do korespondencji - wyjaśniła sekretarz Danuta Jurzak. - Jeśli zatem ktoś chce, żeby jego adres mailowy był umieszczony na stronie gminy, to w Biuletynie Informacji Publicznej przy nazwisku może być umieszczony, nie ma problemu. Wystarczy wyrazić chęć...
Rzecznik ratusza przyznał natomiast wobec "GL", że trzeba podjąć kroki w kierunku unowocześnienia strony. - Nawiązując do tego Australiczyka pana Bajora, postaramy się, żeby znalazły się w internecie tłumaczenia w języku niemieckim, rosyjskim i angielskim przede wszystkim tekstów mówiących o atrakcjach gminy i walorach turystycznych, bo nie wiem czy jest sens tłumaczyć sprawy samorządowe, urzędowe - przekazał "GL" Tytus Fokszan. - Natomiast w przypadku zaprzestania odpowiedzi przez burmistrza nie zadziałała żadna cenzura tylko chęć merytorycznej dyskusji z mieszkańcami. Nie ma sensu, żeby burmistrz publicznie tłumaczył szczegóły sprawy jednej osobie, podczas, gdy większości to nie dotyczy. Poza tym pojawiały się wulgaryzmy, zdania obraźliwe. Czy o tym warto publicznie mówić?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?