Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"- Jakby u nas jacyś rzeźnicy, a nie lekarze pracowali" - nasi Czytelnicy zgadzają z opinią rodziców Kubusia

(kb)
fot. Marek Marcinkowski
- Nie wycofujemy się z ani jednego słowa - mówią rodzice chłopczyka, który choruje na nowotwór oczu. W wywiadzie w zeszłym tygodniu bardzo ostro ocenili polską służbę zdrowia.

Czekamy na komentarz

Czekamy na komentarz

Rozmowa z rodzicami Kubusia nie dotyczyła konkretnej kliniki, ale sposobu leczenia w naszym kraju nowotworu oczu u dzieci. Dlatego wysłałam go do Polskiej Unii Onkologii. Cisza. Potem dwa dni próbowałam się dowiedzieć, kiedy dostane odpowiedź.

Bez efektu. W piątek - gdy zamykaliśmy ten Magazyn - usłyszałam, że moja prośba nie doszła (ale przyznano, że adres był prawidłowy). W piątek wysłałam więc kolejną prośbę o komentarz eksperta do wywiadu. Odpowiedź oczywiście opublikujemy.
Jeśli nadejdzie…

Katarzyna Borek
0 68 324 88 37
[email protected]

"Jakby u nas jacyś rzeźnicy, a nie lekarze pracowali" - stwierdził w rozmowie tata Kuby, Radosław Długosz. Ostro zagrał. Ale się z nim w komentarzach zgodziliście! Najgoręcej ci Czytelnicy, którzy też walczą z chorobą nowotworową - własną, dziecka albo rodziców. Dzwonili prosząc o namiary na klinikę w Essen, w której leczy się teraz Kubuś.

- Też bym chciała taką szansę - wyznała jedna z Czytelniczek. Jej córeczka urodziła się w 25 tygodniu ciąży, ważyła 520 gram… Dziś źle widzi na prawe oczko, na lewe wcale. W Warszawie, w Katowicach, w Poznaniu powiedzieli, że już nie da się zrobić. Nigdzie na świecie.

Długoszowie też wciąż słyszeli, że diagnoza wszędzie będzie jedna i niezmienna. - Polscy lekarze ciągle to nam powtarzali. Wmawiając, że na jedno oczko Kubuś nie widzi i lepiej je usunąć. Bo po co je trzymać, przecież można protezę założyć - wspominają państwo Radosław i Sylwia. Tymczasem niemiecki profesor oświadczył im, że Kubuś coś jednak na nie widzi. I że w przyszłości może sam czytać…

Długoszowie decyzję o leczeniu w niemieckiej klinice uważają za najlepszą. Chwalą metody, technikę i nastawienie niemieckich lekarzy.

Już dawno by nie żył

Z krytyczną opinią Długoszów o polskich lekarza nie zgodziła się tylko jedna nasza Czytelniczka. Anna Siwicka wraz z mężem już pięć lat walczy o zdrowie i życie ich synka Kacperka (też ma nowotwór, ale nie oczu). Uważają, że polscy lekarze są wspaniali i oddani swojej pracy. Nikogo nie zostawiają bez pomocy. I że gdyby nie oni, Kacperek już dawno by nie żył. Nigdy jednak nie powiedzieli, że nie ma szans. Nawet gdy było naprawdę źle.

"Większość wypowiedzi na temat polskich lekarzy w Pani artykule o Kubusiu jest
bzdurą" - napisała do mnie pani Ania. Jest zaprzyjaźniona z wieloma rodzinami, które leczą swoje dzieci na różnych oddziałach w CZD i nawet tymi, które leczyły dzieci za granicą, a i tak wracają do Polski na kontynuację leczenia. W czerwcu br. spotkała się z rodzicami małego Piotrusia. Chłopczyk miał ten sam nowotwór co Kubuś, lecz nie miał tyle szczęścia. I choć lekarze walczyli do samego końca, musieli usunąć oczka. Usunąć, a nie wyłupać, bo z artykułu wynika, iż w Polsce lekarze nie leczą, a okaleczają.

Co na to Długoszowie? - Nie wycofujemy się z ani jednego słowa - stwierdzili.

Inaczej się nie da

- Też mamy kontakt z wieloma rodzicami dzieci z nowotworem oczu - opowiadali państwo Sylwia i Radosław. Po wywiadzie odbierali wiele telefonów z… gratulacjami. Że ktoś się w końcu odważył powiedzieć głośno: świat poszedł do przodu, a u nas zatrzymał się na usuwaniu oczek i przekonywaniu, że tylko tak da się leczyć.

Wywiad czytała również mama malutkiego Lubuszanina, który też ma nowotwór oczu. Podczas ostatniej wizyty maluch został uznany za zdrowego. Mama usłyszała jednak, że jeśli choroba wróci, trzeba będzie usunąć gałkę. Bo inaczej nie da się zrobić radioterapii. Takiej, jaką przechodził Kubuś w Niemczech. Tam jednak nie ma potrzeby usuwania oczu.

- Dlatego załatwiam konsultację za granicą - mówi mama. - Nie wiem tylko, jak wydobyć historię choroby synka z polskiej kliniki. Bo jeśli powiem po co mi dokumenty, skreślą nas z listy pacjentów. Źle jest widziane, gdy się szuka pomocy gdzie indziej…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska