Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jaki człowiek wrzucił psa do studzienki?! Musiał nie mieć serca

Dorota Nyk
Nasz Czytelnik, pan Mariusz, miał ze sobą aparat fotograficzny. Zrobił zdjęcie zaraz po tym, jak strażacy wyciągnęli biedne zwierzę ze studzienki.
Nasz Czytelnik, pan Mariusz, miał ze sobą aparat fotograficzny. Zrobił zdjęcie zaraz po tym, jak strażacy wyciągnęli biedne zwierzę ze studzienki. fot. archiwum Czytelnika
- To barbarzyństwo, bestialstwo, nie wiem jak ktoś mógł tak postąpić - uważa pan Mariusz. Przyszedł dzisiaj zbulwersowany do naszej redakcji w Głogowie. Zawiadomił: ktoś wrzucił psa do studzienki kanalizacyjnej, a potem zamknął właz.

Tylko przypadek sprawił, że robotnicy otworzyli właz i znaleźli tam tego psa. To się wydarzyło we wtorek po południu, na terenie budowy prowadzonej przez gminę miejską na os. Brzostów.

Na dawnych polach gmina uzbraja teren pod budowę domków jednorodzinnych. Pan Mariusz często chodzi tam na spacery. Przez przypadek zauważył poruszenie wśród robotników pracujących na budowie. Zaciekawiony podszedł bliżej. I co zobaczył?

- Robotnicy akurat wykonywali takie prace, że musieli odsunąć ciężki, betonowy właz do studzienki kanalizacyjnej - opowiada. - Patrzą, a tam na dnie studzienki leży pies. Ktoś dzień wcześniej musiał otworzyć tę studzienkę, wrzucić go tam i zamknąć! To był dla wszystkich szok. Gdyby akurat robotnicy nie otwierali włazu, to pies by zdechł w mękach.

Na miejsce wezwano strażaków. - Nasze prace polegały jedynie na wyjęciu zwierzęcia ze studzienki - poinformował nas rzecznik straży pożarnej Paweł Dziadosz. - Wezwaliśmy też na miejsce powiatowego lekarza weterynarii oraz pracownika, który na zlecenie miasta zajmuje się wyłapywaniem bezpańskich zwierząt.

Psa strażacy wyjęli przy pomocy specjalnego sprzętu. Czworonóg był w bardzo złym stanie. Trząsł się, drżał, ledwo oddychał. Zwierzę było potwornie zabiedzone i wycieńczone.

- Ktoś, kto je tam wrzucił, musiał nie mieć serca - ocenił pan Mariusz.

Co się stało z psem? Czy udało się go uratować? Niestety nie. Został uśpiony. Nie było szans, żeby doszedł do siebie. Najprawdopodobniej jego pan wrzucił go do studzienki, bo był mu już niepotrzebny. Stary i ślepy.

- Nie mógł ustać na nogach, był potwornie wyczerpany, wycieńczony. Zgodnie z procedurą zawiozłem go do weterynarza - mówi Krzysztof Berkowicz, który na zlecenie miasta zajmuje się bezpańskimi zwierzętami. - Weterynarz orzekł, że już się go nie da wyleczyć. Podjął decyzję, że trzeba go uśpić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska