Wczoraj rodzina zmarłego przyszła do dyrekcji DPS-u. O udział w spotkaniu poprosiła też reporterów "GL". Szefowa placówki najpierw nie wpuściła dziennikarzy do gabinetu. Zgodę na wejście dostali po 20 minutach.
- Jakim prawem pochowaliście Henia i nikogo o tym nie poinformowaliście? - Teresa Korwel nie potrafi powstrzymać łez. Kobieta mieszka w Raculi pod Zieloną Górą. Zmarły to jej kuzyn. Ich ojcowie byli braćmi. 64-letni Henryk Maj od roku mieszkał w DPS-ie. Najbliższych miał właśnie w Raculi. Nigdy się nie ożenił, nie miał dzieci. Siostra przebywa w woj. świętokrzyskim.
Miał w szafce numery
W Wielki Piątek Korwel wraz z rodziną wybrała się do DPS-u, żeby odwiedzić kuzyna. - Napiekłyśmy ciast, mięsa. Przyniosłyśmy jajko, żeby się podzielić. Weszłyśmy. Patrzymy, a tu na łóżku Henia leży jakiś inny mężczyzna. No to ja się pytam, gdzie jest Heniu. A siostra socjalna na to, że właśnie dwa tygodnie temu go pochowali, bo umarł... Nogi mi się ugięły... - płacze pani Teresa.
Rodzina jest wstrząśnięta. Nie potrafi zrozumieć, dlaczego nikt nie poinformował ich o śmierci mężczyzny. - Odwiedzałyśmy Henia przynajmniej dwa razy w miesiącu. Pracownicy wiedzieli, że jesteśmy najbliższą rodziną. A wie pan, kto brał udział w pogrzebie? Dwie pracownice DPS-u i to wszystko. A przecież Heniu ma tylu bliskich w Raculi.
Wszyscy byśmy przyszli - druga kuzynka Małgorzata Zielińska z niedowierzaniem kręci głową.
- Kiedy Heniu trafił do szpitala, to wiedziały gdzie zadzwonić. Miał w szafce nasze numery - dodaje Korwel. - A po śmierci? Mówią, że próbowały... To ja się pytam: gdzie żeście dzwoniły? No gdzie?
Kobiety wspominają, że zmarły chciał być pochowany w Raculi. Tam, gdzie mieszkają najbliżsi. Ciało trafiło jednak na cmentarz w Zielonej Górze.
Powinno być więcej danych
To nie brzmi normalnie
Kiedy pierwszy raz usłyszałem z ust rodziny historię śmierci Henryka Maja, nie uwierzyłem w nią. Człowiek ma wielu bliskich, a w ostatniej drodze towarzyszą mu tylko pracownicy DPS-u, bo... rodzina nic nie wie. Nie, to nie brzmi normalnie, a wygląda raczej na zaczyn mrożącej krew w żyłach groteski.
Problem w tym, że tu rolę odegrali prawdziwi ludzie, przeżyli prawdziwe uczucia. I ktoś powinien ponieść konsekwencje. Dyrektorka przyznaje, że taka sytuacja zdarzyła się pierwszy raz. Nie mam żadnych wątpliwości, że to musi być raz ostatni.
Artur Matyszczyk
Jak to się stało, że nikt nie poinformował rodziny o śmierci Henryka Maja? Okazuje się, że w Ostatniej Woli, dokumencie spisywanym przez mieszkańca DPS-u, widnieje imię i nazwisko siostry Maja. Ale nie ma tam ani adresu, ani numeru telefonu kontaktowego.
- To prawda, że powinno tu być więcej danych. Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Nie wykorzystaliśmy wszystkich możliwości, żeby skontaktować się z rodziną. Nie pozostaje mi nic innego, jak przeprosić najbliższych naszego mieszkańca. Jesteśmy tylko ludźmi. Na pewno nie było z naszej strony żadnej złej woli - odpowiada szefowa placówki Elżbieta Michałowska.
Dyrektorka zapewnia, że będzie dalej wyjaśniała sprawę. - Porozmawiam z pracownikami. Muszę sprawdzić, dlaczego tak się stało. Zdarzyło się nam to po raz pierwszy... - podkreśla.
Spotkanie dyrektorki z rodziną było bardzo burzliwe. Kuzynki zmarłego wylały cały swój żal. Proszą o ekshumację zwłok i przeniesienie ich na cmentarz w Raculi...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?