Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jakub Wawrzyniak: Teraz już idziemy na mistrza!

Szymon Ludowski, 68 324 88 69, [email protected]
Jakub Wawrzyniak ma 29 lat. Od 2007 roku występuje w Legii Warszawa, w 2009 był wypożyczony do greckiego Panathinaikosu Ateny. Rozegrał ponad 30 spotkań w reprezentacji Polski. Był powołany na Euro 2012, ale nie wystąpił ani minuty. Trzykrotnie zdobywał z Legią Puchar Polski.
Jakub Wawrzyniak ma 29 lat. Od 2007 roku występuje w Legii Warszawa, w 2009 był wypożyczony do greckiego Panathinaikosu Ateny. Rozegrał ponad 30 spotkań w reprezentacji Polski. Był powołany na Euro 2012, ale nie wystąpił ani minuty. Trzykrotnie zdobywał z Legią Puchar Polski. Szymon Papież
- Praca z dzieciakami to absolutnie wyjątkowe chwile. To taki powrót do lat młodości, kiedy grało się jeszcze bez presji, liczyły się tylko te momenty z futbolówką przy nodze - mówi o wizycie w Świebodzinie Jakub Wawrzyniak.

- Zacznijmy od zdrowia, bo w ostatnim ligowym meczu stłukł pan nogę. Już jest lepiej?
- Ciężko powiedzieć. Noga boli, dlatego rozmawiamy na siedząco (śmiech). Boję się trochę, że to może być coś więcej niż tylko stłuczenie, ale czas pokaże. Na pewno muszę odpocząć kilka dni.

- Wykorzystał je pan na przyjazd do Świebodzina. Praca z dziećmi to pomysł na to, co robić po zakończeniu kariery?
- Ale ja jeszcze nie kończę kariery! A poważniej - na razie ciężko mi powiedzieć, bo nie zastanawiałem się tak na poważnie nad tym, co robić później. Na razie nie mam na to czasu, gram i robię to, co lubię. Ale nie powiem - jest to jakiś pomysł. Wielu moich kolegów planuje coś takiego po zakończeniu przygody z piłką, więc kto wie? Może zajmę się właśnie trenowaniem dzieciaków.

- Nie myślał pan o otwarciu jakiejś szkółki w rodzinnej miejscowości? Wielu zawodników tak właśnie robi, można powiedzieć, że to taki trend.
- Tak, jak mówiłem - jeszcze się nad tym nie zastanawiałem. Dlatego ciężko mi się wypowiadać na ten temat. Na razie niczego takiego nie planuję, chociaż patrzę z podziwem na tych, którzy otworzyli swoje akademie. To na pewno fajna sprawa móc przekazywać dzieciakom swoje doświadczenie. Chociaż nie ma co ukrywać, że to nie jest łatwa praca.

- Panu, jako zawodowemu i wciąż czynnemu graczowi, daje coś taka współpraca z dziećmi?
- To są absolutnie wyjątkowe chwile. Taki fajny powrót do czasów młodości. Te dzieciaki grają bez presji i całej tej otoczki. Dla nich liczy się tylko piłka. Każdy z nich marzy, żeby zagrać w reprezentacji, ale wiadomo, że to nie jest takie proste. Trzeba naprawdę ciężko pracować i wylać mnóstwo potu na treningach, żeby móc wybiec w koszulce z orzełkiem na piersi. Oni mi zazdroszczą, a ja zazdroszczę trochę im (śmiech). Fajnie mają, bo wybiegają na boisko i po prostu grają, nie muszą się martwić tym, co powiedzą kibice, napisze prasa. Nie narzekam, ale tęsknię troszkę za takimi czasami.

- Wspomniał pan o reprezentacji. Po tym, jak Franciszka Smudę zastąpił Waldemar Fornalik, wybiega pan w pierwszym składzie, a za mecz z Anglią zebrał świetne recenzje. Czuje się pan pewniakiem?
- Nie, nie. Na pewno nie mogę tak powiedzieć, bo to by świadczyło o jakiejś mojej zbytniej pewności siebie. Zdaję sobie sprawę ze swojej wartości i wiem, że nie jestem gorszy niż konkurenci. Dlatego cieszę się, że gram i wybiegam w podstawowym składzie. Myślę, że jestem w dobrej formie i na pewno tej reprezentacji nie ujmuję wartości. To nie znaczy jednak, że rywalizacja nie trwa, bo ta jest cały czas. I bardzo dobrze, bo jeśli rywalizacja jest zdrowa, to tylko dodaje skrzydeł i gra się jeszcze lepiej.

- Czym różni się Fornalik od Smudy?
- Absolutnie unikam takich porównań. Nie jestem od tego, żeby oceniać trenerów. To bardziej zajęcie dziennikarzy albo zawodników, którzy już nie grają w piłkę.

- Minione lato to dla pana czas zmian, bo nie tylko w kadrze zmienił się trener. W Legii Macieja Skorżę zastąpił Jan Urban i chyba przyniosło to skutek, bo jesteście liderem?
- Wie pan co... Rok temu też Legia była liderem i to praktycznie przez cały sezon. Chyba pamięta pan, jak to się skończyło. W przedostatniej kolejce przegraliśmy w Gdańsku z Lechią i mistrzem ostatecznie został Śląsk. Ta porażka dała nam sporo do myślenia. Teraz nie podniecamy się tym, że Legia jest na czele tabeli, bo zdajemy sobie sprawę, że jedna porażka może wszystko przekreślić. Jeśli nie zdobędziemy tytułu, to po zakończeniu sezonu nikt nie będzie patrzył na to, że prowadziliśmy po kilku kolejkach. Trzeba walczyć i pilnować się do samego końca.

- Kibice teraz chyba nie wybaczyliby wam, gdybyście nie zdobyli mistrzostwa?
- (śmiech) No coś w tym jest. Legia zawsze jest faworytem rozgrywek i zawsze czegoś brakuje. A to konflikt właśnie z kibicami, a to osłabienia. Zawsze gdzieś tam brakuje tych kilku punktów. Co mogę powiedzieć? Teraz trzeba zrobić wszystko, żeby mistrz pojechał do Warszawy, na stadion Legii. Nie mamy wyjścia, sam pan powiedział (śmiech).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska