Jameos del Agua, jak niemal wszystko na Lanzarote, jednej z Wysp Kanaryjskich, nosi piętno Cesara Manrique. To połączenie dzieła przyrody z pomysłem, który zrodził się w głowie tego niezwykłego artysty. Tak naprawdę to ledwie niewielki fragment labiryntu korytarzy lawowych, które powstały na skutek wybuchu wulkanu La Corona. W czasie gdy lawa wulkaniczna na powierzchni już zastygała pod tą skorupą nadal rozżarzone skały płynęły w kierunku morza. W efekcie powstał tunel. W niektórych miejscach jego strop pękł i zapadł się tworząc charakterystyczne zagłębienia, o których Hiszpanie mówią "jameos".
W Jameos del Agua mamy zatem rozległą podziemną rurę, długą na 60 metrów, szeroką na 20 o wysokości także 20 metrów. Na dnie jaskini znajduje się słone jeziorko. Tutaj zaczyna się raj dla przyrodników. Mamy zatem gatunek raka, który się odżywia algami i który w normalnych warunkach zamieszkuje oceany na głębokości 3.000 metrów. I ślepego kraba albinosa. Turyści zwracają uwagę przede wszystkim na niezwykły efekt, który tworzy odbijające się w mrocznej tafli niebo - z dziury znajdującej się w sklepieniu.
Gdy opuścimy jaskinie znajdziemy się w innym świecie, odrobinę ocierającym się o kicz. W centrum niewielkiej doliny, właśnie owego zapadliska, znajduje się Jameo Grande. Oto stworzono basenik o polinezyjskim kolorycie, z lazurową wodą i palmą, której cień odbija się na dnie. Na szczęście wokół znajduje się sporo naturalnej roślinności - drzewa figowe, krzaki hibiskusa...
Na nas największe wrażenie zrobiło muzeum poświęcone największej specjalności Lanzarote - wulkanom. Możemy poznać ich siłę, historię, a także wpływ na dzieje i wygląd naszej planety.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?