- Ilu wędkarzy należy do kierowanego przez pana koła?
- Teraz mamy już ponad 180 członków. Do koła należy więc co piętnasty mieszkaniec Trzciela. To bardzo dużo. Praktycznie w każdej rodzinie ktoś łowi ryby. Dziadek, ojciec lub syn. Albo wszyscy razem, bo w wielu rodzinach jest to hobby familijne. Ale jeszcze pięć sześć temu było nas zaledwie 30.
- Jak to się stało, że liczba członków wzrosła aż kilka razy?
- Zaczęliśmy organizować rozmaite zawody integrujące środowisko i promujące wędkarstwo. Postawiliśmy też na młodzież. Mamy kilkudziesięciu adeptów poniżej szesnastego roku życia, którzy mogą łowić, ale tylko z dorosłymi opiekunami. Niebawem utworzymy specjalną szkółkę dla wędkarskiej młodzieży. Otworzyliśmy też łowisko specjalne na jeziorze Żydowskim w Świdwowcu. Tylko w tym roku wpuściliśmy tam pół tony narybku. Karpi, okoni, linów i szczupaków.
- Walczycie też z kłusownikami...
- Kiedyś to był poważny problem. Teraz kłusowników jest jakby nieco mniej. Wiedzą, że wszystkie akweny w powiecie są patrolowane przez społeczną straż rybacką, która powstała między innymi z mojej inicjatywy. Teraz w powiecie jest nas 35. Mamy koła we wszystkich gminach poza Bledzewem. I nadal sporo pracy. W tym roku zatrzymaliśmy dwie zorganizowane grupy kłusowników, z akwenów ściągnęliśmy półtora kilometra sieci i wontonów.
- Dziękuję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?