Bo przebudowa ul. Jaskółczej i Ogrodowej jest finansowana z rządowych pieniędzy w ramach programu tzw. schetynówek. Na przeprowadzenie prac miasto dostało 3 mln zł. I stanęło pod ścianą. Jeżeli robót nie przyjmie, może stracić te pieniądze. To może lepiej przyjąć bubel, później go naprawiać. To będzie mniejsza strata niż oddanie rządowych 3 mln zł.
Przed takim dylematem staje wiele samorządów w Polsce prowadzących podobne inwestycje lub te finansowane z pieniędzy unijnych, które trzeba wydać w ściśle określonym terminie.
Jakość czy pieniądze?
- Jakość – odpowiada prezydent Janusz Kubicki, który przez ostatnie tygodnie wahał się, co robić.
- Co się zmieniło? Odda pan 3 mln zł? – pytam prezydenta.
- Nie oddam! - odpowiada Kubicki. - Dzisiaj rozmawiałem z ministrem Jerzym Millerem, szefem MSWiA. Oczywiście o sytuacji w mieście po wybuchu gazu na os. Pomorskim. Przy okazji zeszliśmy na temat rozliczania schetynówek. Minister stwierdził, że popiera nasze stanowisko.
Okazuje się, że przy dużych inwestycjach jest spore pole manewru. W ramach schetynówek rząd pokrywa połowę kosztów inwestycji, ale nie więcej niż 3 mln zł. A przebudowa Jaskółczej kosztować będzie ok. 8 mln zł.
- Przyjęliśmy prace warte ok. 6 mln zł. I za nie zapłacimy. To będzie podstawą do rozliczenia rządowej dotacji – tłumaczy Paweł Urbański, naczelnik wydziału inwestycji. - Za przekroczenie terminów oddania inwestycji wykonawcę obciążymy karami w wysokości ok. 300 tys. zł. Natomiast na poczet wykonania poprawek zabezpieczymy ok. 800 tys. zł, których nie zapłacimy. Około 50-60 proc. nawierzchni wymaga ponownego położenia, złe są krawężniki, trzeba położyć zieleń i dokonać napraw szkód wyrządzonych osobom trzecim. Jeszcze żadna inwestycja w mieście nie była tak źle wykonywana.
To wszystko będzie można zrobić dopiero na wiosnę, kiedy nie będzie śniegu.
Wykonawcą inwestycji jest firma Eko-Mel z Sulechowa, spółka-córka zielonogórskiej firmy San-Bud. We wtorek nie udało się nam skontaktować z szefem San-Budu Wojciechem Pawlikiem. O jakości wykonywanych prac pisaliśmy w poniedziałkowej „GL”. Wtedy W. Pawlik całkowicie nie zgadzał się z opiniami miejskich inspektorów nadzory tłumacząc, że większość prace była wykonana prawidłowo. – Termin został dotrzymany i nie ma powodów, aby wykonawca miał zapłacić kary umowne – mówił w poniedziałek prezes Pawlik. – Nawierzchnia na pewno nie będzie zerwana. W najgorszym przypadku trzeba będzie zrobić poprawki.
- Nie zapłacę – mówi prezydent Kubicki.
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?