Enea Zastal kiepsko spisał się w turnieju o Puchar Polski. Nieoczekiwanie przegraliście już w pierwszym meczu z Pszczółką Startem Lublin. Potrafi pan wskazać przyczyny tej porażki?
- Tym charakteryzują się takie turnieje podczas, których zawsze są jakieś niespodzianki. W pierwszym meczu też do takiej doszło [Anwil Włocławek przegrał z Kingiem Szczecin – red.] A nasz mecz? Wydaje mi się, że Lublinowi należała się ta wygrana, grali lepiej od nas. My zagraliśmy słabo, nie do końca tak, jak chcieliśmy i jak zakładaliśmy, a przecież przed meczem wspominaliśmy o odpowiednim podejściu i motywacji. Tak bywa, to jest tylko sport. Często jest tak, że faworyci odpadają, tym bardziej w turniejach, gdzie o wszystkim decyduje jeden mecz.
W tym sezonie waszą mocną stroną są rzuty za trzy. W Lublinie zabrakło jednak „trójek”, prawda?
- W poprzednich meczach też mieliśmy problemy z „trójkami”. Nie wiem, z czego to wynika. Może zmęczenie? Choć pewnie nie da się tego tym wytłumaczyć. Myślę, że przegraliśmy głównie w obronie, bo w ataku, mimo problemu z rzutami za trzy, było nie najgorzej.
Enea Zastal ma obecnie bilans 16 zwycięstw i ośmiu porażek w Energa Basket Lidze. Czy to dobry prognostyk przed zbliżającymi się play offami?
- Nie widzę żadnej paniki. W ostatnich meczach ligowych zanotowaliśmy passę kilku zwycięstw. Prawdopodobnie będziemy walczyć z ze Stalą Ostrów o trzecie miejsce w tabeli. Póki co, nie mamy się czym się martwić, bo jesteśmy w czołówce. Myślę, że wszystko idzie w dobrą stronę. Mamy jeszcze dwa, trudne mecze: u siebie z Ostrowem i wyjazd do Słupska. Możemy jeszcze skończyć wyżej w tabeli niż zakładaliśmy.
Wrócił pan do Zielonej Góry po rocznym epizodzie w lidze niemieckiej. Jak pan oceni poziom polskiej ligi?
- Nasza liga jest dziś bardziej wyrównana niż przed dwoma laty. Dziesięć zespołów walczy o ósemkę i każdy może wygrać z każdym. Play offy będą mega ciekawe i trudno mi wskazać faworyta do mistrzostwa. Może Stal Ostrów? Wygrała Puchar Polski, ma najwyższy budżet w lidze, poza tym broni tytułu mistrzowskiego. Ale inne zespoły – na przykład Czarni Słupsk – także nie odstają. Te drużyny, które w poprzednich latach były średniakami, zwiększyły budżety i przez to liga nam się wyrównała. A Zastal? Dziś jest inny trener, inny skład, więc trudno to porównywać. Dwa lata temu nie dokończyliśmy sezonu, bo był covid, ale za to w VTB szło nam lepiej. W tym roku jest gorzej, ale mamy jeszcze mecze z zespołami z dołu tabeli i wciąż utrzymujemy szanse na grę w fazie play off. Na oceny przyjdzie jednak czas po zakończeniu sezonu.
To pana drugi sezon w Zielonej Górze. Jak pan się tu czuje?
- Nie będę ukrywał, że bardzo dobrze czuje się w mieście. Mam dobre relacje z Januszem Jasińskim i z kibicami, więc nie mam na co narzekać. Moja dziewczyna jest stąd, to jej rodzinne miasto, wychowujemy razem siedmiomiesięczną córeczkę. To jest dopiero drugi sezon w Zielonej Górze, ale nie wiadomo, jak wszystko się potoczy, więc może zostanę tu na dłużej. Na razie nie czuje się jeszcze zielonogórzaninem, ale odczuwam duży komfort przebywania w tym mieście.
Jako jedyny gracz Zastalu został pan powołany do reprezentacji Polski na dwa, bardzo ważne mecze eliminacji do mistrzostw świata z Estonią. Kadra jest w trudnej sytuacji, bo przegrała dwa pierwsze spotkania z Niemcami (68:72) i z Izraelem (61:69).
- Mało brakowało do zwycięstw. Zabrakło w składzie Michała Michalaka i Michała Sokołowskiego. Teraz są z nami, mamy więc dodatkową siłę w ataku. Zdajemy sobie sprawę z tego dwumeczu. To są kluczowe spotkania. Trzeba wygrywać, by być dalej w grze o mistrzostwa świata. Jeśli chodzi o mnie, myślę, że otrzymam swoją szansę i chciałbym ją wykorzystać, jak najlepiej.
WIDEO: Quinton Hosley był zawodnikiem Zastalu Zielona Góry
Polub nas na fb
20240417_Dawid_Wygas_Wizualizacja_stadionu_Rakowa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?