O walce Jasia i jego rodziców Oli i Bartka Walickich powiedziała nam Lucyna Pęczek ze Starego Kurowa, które już chyba całe zaangażowało się w pomoc sąsiadom. Są szkolne zbiórki do puszek, licytacje na Facebooku, pomysły na inne akcje.
O szczegółach rozmawiamy z ciocią Jasia Małgorzatą Walicką, bo rodzice chłopca są cały czas przy synku. W Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie czekają na wyniki ostatniej kuracji.
- Jaś miał drugą chemię. Przed nim kolejna. Po niej będziemy wiedzieli, czy są efekty i w którą stronę pójdzie leczenie – mówi ciocia Jasia.
Dramat Jasia zaczął się w lipcu
Mama maluszka Ola opisała to, co Jaś przeszedł przez ostatnie miesiące: "Wszystko zaczęło się dziać około 10 lipca, to właśnie wtedy zauważyłam, że coś jest nie tak z oczkiem Naszego Promyczka. Prawe oczko zaczęło się zmieniać, szpara powiekowa zaczęła robić się coraz węższa.
Około 16 lipca synkowi przestała rozszerzać się powieka. Rozpoczęliśmy szukanie przyczyny od konsultacji okulistycznych u pani profesor w Szczecinie, jednak uzyskaliśmy informacje, że nie każde dziecko może być idealne i zdarzają się dzieci z asymetrią twarzy, i Jasiu do nich należy" – pisze mama Jasia.
CZYTAJ TEŻ:
Raka u dzieci można pokonać
Diagnoza lekarki nie dawała spokoju rodzicom, tym bardziej że z oczkiem było coraz gorzej. Jaś stał się też bardzo wrażliwy na dotyk, często płakał, stracił apetyt. Zmieniał się w oczach… Zaniepokojeni rodzice w sierpniu trafili do neurologa w Warszawie. Tam poszerzone badania ujawniły guz u szczytu płuc z naciekami na kręgi szyjne i rdzeń kręgowy.
Diagnoza: nowotwór najgorszy z możliwych
"Przewieziono nas po otrzymaniu wyników do Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie jeszcze w ten sam dzień Jasiu przestał zaciskać paluszki u prawej ręki, więc dostał sterydy na zmniejszenie obrzęków. Na drugi dzień wieczorem została pobrana biopsja guza i założony Broviac (dożylny cewnik, pozwala na pobieranie lub podawanie krwi, podawanie płynów i leków dziecku – dop. red.). Rozpoczęto, bez wyników badań, leczenie chemioterapią ze względu na szybko postępującą chorobę. Podejrzewano neuroblastomę.
Stan Naszego Promyczka pogarszał się z dnia na dzień, widać było po nim ból, który nasila się z każdym ruchem, a potem już nawet dotykiem, doszło do tego, że Janek nie mógł normalnie funkcjonować bez środków przeciwbólowych" – czytamy poruszającą relację mamy maluszka.
CZYTAJ TEŻ:
Oni walczą z rakiem. Wystawa zdjęć fundacji Cancer Fighters już w poniedziałek w Askanie [zdjęcia]
Jaś przeszedł szereg badań: tomograf, rezonans, USG, scyntygrafię, biopsję szpiku. W końcu przyszedł druzgoczący wyniki badania histopatologicznego guza... "Był najgorszy z możliwych – Rhabdoid tumor - najbardziej agresywny nowotwór wieku dziecięcego, rokowania są bardzo złe" – pisze pani Ola.
Guz jest nieoperacyjny i oporny na leczenie chemioterapią, chociaż trwa walka. "Postęp choroby jest bardzo szybki, Jasiek z dnia na dzień przestał ruszać nóżkami. Prowadzimy obecnie rehabilitację, co nie zawsze się udaje ze względu na samopoczucie Jasia" – relacjonuje mama.
Jaś Wielki Wojownik nie jest sam!
Na początku września Jaś miał ponowny rezonans kręgosłupa, który pokazał że guz się zatrzymał i nie rośnie. Lekarze porównują go jednak do… akordeonu, który może szybko się kurczyć i rosnąć. Jaś miał już dwa cykle chemii, które bardzo osłabiły malutki organizm. Przed nim kolejna chemia, a potem badana i – na dniach - decyzja, jakie będzie dalsze leczenie.
Jednocześnie rodzice, krewni i znajomi maluszka organizują pomoc finansową, bo tylko tyle i aż tyle można teraz zrobić. Na portalu pomagam.pl Fundacja Cancer Fighters zaczęła zbiórkę (wpiszcie w wyszukiwarce internetowej: Pomoc dla Wojownika Jasia). Można wpłacić dowolną kwotę. Pieniądze będą potrzebne na niezbędną neurorehabilitację, ale i dojazdy do klinik, leki, dietę.
Na Facebooku jest profil: Jaś Wielki Wojownik, z którego można się dowiedzieć m.in. o prowadzonych na rzecz malca licytacjach (i wziąć w nich udział), zbiórkach w Dobiegniewie, skąd pochodzi mama Jasia, czy w Starym Kurowie, gdzie mieszka rodzina.
Do niedawna pani Ola i pan Bartek cieszyli się każdym dniem z synkiem Jasiem. Teraz razem walczą o każdy następny... Ciocia Jasia mówi, że mimo całego cierpienia, maluszek potrafi się uśmiechać. – Jak prawdziwy wojownik – mówi pani Małgorzata.
ZOBACZ WIDEO: Budowa Centrum Zdrowia Matki i Dziecka w Zielonej Górze
Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?