Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jastrzębie-Zdrój: Szokujące fakty w sprawie śmiertelnego pobicia DJ'a ZDJĘCIA

Bartosz Wojsa
Bartosz Wojsa
Szokujące fakty w sprawie śmiertelnego pobicia DJ'a
Szokujące fakty w sprawie śmiertelnego pobicia DJ'a Bartosz Wojsa
Najpierw zwalił go z nóg uderzeniem w twarz z pięści, a później, gdy próbował się podnieść, kopnął w głowę tak mocno, że stracił przytomność. Krzysztof Linde z Jastrzębia-Zdroju w sierpniu 2016 roku został pobity na śmierć. Mógł przeżyć, gdyby obsługa wezwała pomoc od razu. Tak się jednak nie stało. - Stwierdziliśmy, że jest pijany i musi się wyspać - mówi Zbigniew W., właściciel lokalu. Nowe fakty, które wypłynęły w trakcie sądowej rozprawy, są szokujące.

Najpierw uderzył go z pięści w twarz. Krzysztof Linde upadł na posadzkę lokalu „Nowe Zacisze” na os. Przyjaźń w Jastrzębiu-Zdroju, w którym był didżejem, prawdopodobnie uderzając o nią głową. Próbował się podnieść, ale nie zdążył. Adrian S. kopnął go w głowę tak mocno, że ten stracił przytomność. Nikt nie wezwał pomocy, choć 40-latek krwawił, nie było z nim kontaktu.

Więcej o sprawie:
Pobity didżej z Jastrzębia zmarł w szpitalu. Adrian S. z zarzutami

- Stwierdziliśmy, że jest pijany i musi się wyspać - tłumaczył się dzisiaj __w sądzie Zbigniew W., właściciel lokalu. Jego zeznania w procesie oskarżonego o pobicie ze skutkiem śmiertelnym Adriana S. były niezwykle istotne dla wyjaśnienia sprawy - był bezpośrednim świadkiem.

Do zbrodni doszło w nocy z soboty na niedzielę, 27-28 sierpnia 2016 roku. - Bójka miała miejsce około godz. 6. rano w niedzielę. Słyszałem odgłosy zamieszania i gdy wyszedłem sprawdzić, co się stało, zobaczyłem jak Krzysiek leży na ziemi. Złapałem Adriana (oskarżonego – red.) i oboje upadliśmy na ziemię. Gdy się uspokoił, a przynajmniej tak myślałem, oswobodziłem uścisk, ale on się wtedy wyrwał i kopnął Krzyśka w twarz, gdy próbował się podnieść. Kopnął go tak, jak kopie się piłkę na boisku - opisywał dzień tragedii przed sądem.

Według ustaleń śledczych, właściciel tuż po wszystkim zamiast pomóc poszkodowanemu, zacierał ślady... Po tym, jak Adrian S. i jego kolega, Paweł W., zanieśli nieprzytomnego Krzysztofa Lindego na zaplecze, właściciel lokalu sprzątał pobojowisko.

Czytaj więcej:
Jastrzębie-Zdrój w szoku: Płoną znicze dla Krzysia pod lokalem, gdzie skatowano didżeja

Później, gdy już został sam ze skatowanym DJ’em, przebrał go w czysty sweter, a poplamioną krwią i rozdartą koszulę wyrzucił na śmietnik. Przeniósł 40-letniego DJ’a na dwór i pozostawił przy ogródkach piwnych, a później wycierał krew z podłogi i twarzy Krzysztofa. Nie wezwał pomocy...

- Stwierdziliśmy, że jest pijany i pobity, i że musi się wyspać. Widziałem krew na jego twarzy, wokół nosa, na rozciętej wardze. Ja czekałem, aż Krzysiek się obudzi, bo chciałem z nim dalej pić. Wyglądał, jakby spał, chrapał co jakiś czas - twierdził Zbigniew W., podkreślając, że był w tamtym czasie bardzo pijany i nie pamięta dokładnie wszystkich szczegółów.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Jastrzębie Zdrój: Skatowali 28-latka na śmierć. Byli kompletnie pijani ZDJĘCIA+WIDEO

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska