Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jazda z przeszkodami, a roboty idą jak po grudzie

Janczo Todorow
Jazda kierowców drogą w pobliżu Trzebiela to męka.
Jazda kierowców drogą w pobliżu Trzebiela to męka. Janczo Todorow
Kierowcy jadący z Żar do Łęknicy sypią gromy na drogowców, którzy od pół roku zmagają się z modernizacją drogi w okolicach Trzebiela. Roboty idą jak po grudzie, a jazda drogą w remoncie to prawdziwy horror.

Według naszych informacji, modernizację rozpoczęto wiosną tego roku. Na samym początku roboty przerwano, a w sierpniu je wznowiono. Ale również obecnie, tempo prac nie jest oszałamiające. Wczoraj podczas naszej wizyty w Trzebielu, przy pracach drogowych zauważyliśmy niewielu pracowników.

Kłopoty kierowców jadących od strony Żar zaczynają się zaraz za wiaduktem nad tzw. autostradą, gdzie obowiązuje ruch wahadłowy, regulowany światłami. Przy czerwonym świetle, na drodze ustawia się sznur aut. Potem samochody muszą się poruszać tylko jedną nitką drogi. W wielu miejscach, po położeniu kolejnych warstw asfaltu, jezdnia gwałtownie się obniża, jeżeli kierowca, szczególnie nocą nie zauważy nagły spadek nawierzchni, to może uszkodzić sobie zawieszenie. Fragment drogi, na którym prowadzona jest modernizacja, ma zaledwie 5 km długości. Z tego trzeba odjąć odcinek, który biegnie przez wieś Królow, na którym nie są prowadzone żadne roboty.
Niektórzy kierowcy, żeby zaoszczędzić trochę czasu i uniknąć czekania w kolejce, skręcają z głównej drogi i jadą przez sam środek Trzebiela. Ale trakt prowadzący do jego centrum również jest fatalny, pobocza są tak zrujnowane, a jezdnia wąska, że podczas mijania się dwóch samochodów kierowcy muszą zjechać z asfaltu ryzykując uszkodzenia swojego auta.

- To jest horror, ja codziennie dojeżdżam do Żar do pracy i widzę, że remont prowadzony jest w sposób amatorski, roboty idą ślimaczym tempem - oburza się Krzysztof Piasecki. - Moim zdaniem, firmie wykonawczej za taką fuszerkę powinni odebrać koncesję. Dziwię się, jak ta firma w ogóle wygrała przetarg, skoro najwyraźniej nie radzi sobie. Kierowcy tracą czas i nerwy, a na dodatek mogą łatwo uszkodzić sobie samochód. Przecież w niektórych miejscach, gdzie już położono gruby asfalt, różnica w wysokości nawierzchni jednego i drugiego pasa jest znaczna, można bez problemu zniszczyć sobie auto. Wyobrażam sobie, co myślą liczni kierowcy z Niemiec jadąc tą drogą. W Niemczech taki system pracy, taka organizacja podczas remontów drogowych jest nie do pomyślenia - dodaje.
Wójt Trzebiela Eugeniusz Olejniczak odmówił komentarza. - Proszę zwrócić się do inwestora, czyli do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad stwierdził jedynie.

Wczoraj przedstawiliśmy sprawę Annie Jakubowskiej, rzeczniczce prasowej oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg i Autostrad w Zielonej Górze. Nie chciała skomentować sytuację, jaka istnieje na drodze do Trzebiela, zasłaniając się nieobecnością osoby prowadzącej kontrakt i posiadającej kompleksowej wiedzy.
- To skandal, inaczej tego nie można określić, płacimy coraz więcej za paliwo, coraz większe podatki, a tu każą nam męczyć się po takiej drodze - stwierdził wczoraj jeden z kierowców.
Do sprawy wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska