O nowotworze na nerce córki dowiedzieliśmy się tuż przed jej drugimi urodzinami. Zamiast imprezy, tortu i świeczek, był szpital i cierpienie - wspomina mama Julii, Anna Zamrzycka.
Zaczęło się niewinnie, od bólu brzuszka. Gdy lekarz przedstawił pani Annie wynik USG, ziemia osunęła jej się spod nóg. - Na nerce był 15-centymetrowy guz. Świat się zawalił w jednej chwili. Nie byłam w stanie nawet powiedzieć mężowi co się dzieje - mama Julki wciąż ma łzy w oczach wspominając tamte dni.
Po diagnozie był szpital, silna chemia i operacja usunięcia nerki. - To był najgorszy moment, gdy dziecko zabierali na salę operacyjną, a ja nie wiedziałam, czy Julka do nas wróci, czy ją jeszcze zobaczę - opowiada pani Anna patrząc na bawiącą się córeczkę. Po operacji Julka przeszła roczny cykl chemii i naświetlań we wrocławskim szpitalu. - To był bardzo ciężki rok. Julcia nie mogła rozumieć tego, co się dzieje. Nie wiedziała dlaczego wciąż zadają jej ból, dlaczego nie może bawić się i skakać, wrócić do domu do taty i brata. Potrafiła płakać, być agresywna dla pielęgniarek, lekarzy, dla mnie. Mimo to, zdarzało się, że to ona pocieszała mnie, gdy nie udało mi się ukryć łez - opowiada mama.
Dzięki troskliwej opiece i sile przetrwania małej dziewczynki, udało się zwalczyć przerzuty, które zaczęły atakować płuca, drugą nerkę i okolice węzłów chłonnych.
Jula wciąż jest jednak pod opieką wielu różnych specjalistów. Wymaga też szczególnej opieki, systematycznych badań i kosztownych szczepionek, które pomogą jej odbudować odporność organizmu. - Bardzo często łapie infekcje, zapada na zapalenie płuc, do pielęgnacji skóry po naświetlaniach potrzebne są drogie kosmetyki. Nie stać nas na nie. Ja nie pracuję, a mężowi trudno samemu zarobić na ciągłe wyjazdy do lekarzy,leki i zwykłe codzienne życie. Nie dajemy rady, choć wiele osób bardzo nam pomaga - mówi ze smutkiem A. Zamrzycka, dziękując jednocześnie za okazane serce. - Wielkie wsparcie dostaliśmy od gminy, a także od zespołu Trans i pani Ani Bubnowskiej, jak również od uczniów szkoły w Templewie, ich rodziców, nauczycieli. Pomaga nam rodzina i wielu sąsiadów, choćby dobrym gestem, czy słowem - wymienia pani Anna.
Niestety, mieszkańcy znowu będą mieli okazję wykazać się dobrym sercem, bo niedawno okazało się, że chłopiec mieszkający po sąsiedzku ma nowotwór nerki. - Córka ogromnie się przejęła, gdy się o tym dowiedziała. Płakała myśląc o tym, co czeka kolegę. Poprosiła mnie, żebym upiekła dla niego ciasto. Mnie również jest strasznie przykro. Mama Karola była dla nas zawsze ogromnym wsparciem, nigdy nie odmówiła pomocy nikomu - z żalem opowiada mama Julki.
Wesprzeć Julię i jej rodzinę można dokonując wpłaty na konto wrocławskiej fundacji „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową”: 11 1160 2202 0000 0001 0214 2867 z tytułem „Julia Zamrzycka”, a także przekazując jej jeden procent swojego podatku wpisując w PIT nr KRS fundacji: 86210 Julia Zamrzycka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?