Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jeden z oszukanych odzyska pieniądze

Redakcja
Pierwsza ze 130 osób oszukanych przez kasę zapomogowo-pożyczkową PKP w Rzepinie odzyska pieniądze.

O kłopotach kolejarzy pisaliśmy wielokrotnie (m.in. w tekście ,,Za małe oszustwo'' 7 lipca zeszłego roku). Przypomnijmy, 130 kolejarzom zakładowa kasa zapomogowo - pożyczkowa jest winna od kilkuset do 1 tys. zł. Pokrzywdzeni siedem lat czekają na wyjaśnienie sprawy i liczą na odzyskanie pieniędzy.

Będą kolejne pozwy
Niedawno Sąd Rejonowy w Słubicach zdecydował, że pierwszy z poszkodowanych (z kolegą zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez zarząd kasy; nie chciał nazwiska w gazecie), odzyska włożone do kasy ponad 1,4 tys. zł wraz z odsetkami od października 2006 r.

Wtedy bowiem zapadł wyrok skazujący przewodniczącą kasy Józefę J. i księgową Elżbietę B. na trzy miesiące pozbawienia wolności, w zawieszeniu na trzy lata, za usunięcie lub ukrycie dokumentacji kasy (o nadużycia prokuratura oskarżyła w sumie dziesięć osób; sąd skazał jednak tylko dwie pierwsze, resztę uniewinnił).

Choć wyrok skazujący winnych zapadł, kolejarze chcąc odzyskać pieniądze, musieli wystąpić przeciwko obu kobietom z powództwami cywilnymi. Wtedy z pomocą przyszła im prokuratura. Jej szef Mariusz Nowak zapowiedział, że zrobi to w imieniu poszkodowanych, bo ,,nie ma wątpliwości co do tego, że na skutek niedopełnienia przez pracownice kasy obowiązków, doszło do szkody''.

Wkrótce pierwszy pozew trafił do sądu. Dzięki temu jeden z poszkodowanych odzyska swoje pieniądze. - Cieszę się, chociaż ta sprawa ciągnęła się siedem lat - mówi. Obie skazane już nie pracują. Sąd ściągnie pieniądze z ich emerytur. Ale na tym nie koniec.

Bez przedawnienia

- Jeszcze w tym miesiącu planujemy złożyć dwa kolejne powództwa do sądu - mówi prowadzący sprawę prokurator Adam Grochoła. - Sukcesywnie będziemy też kierować kolejne - dodaje. Nie potrafi powiedzieć, ile czasu potrzeba na rozpatrzenie wszystkich spraw, bo wartość sporu w przypadku każdej osoby jest inna. - Pocieszam się jedynie tym, że sąd rozstrzygnął sprawę pierwszego kolejarza dość szybko. Już na drugiej rozprawie zapadł wyrok - mówi A. Grochoła.

Prokuratura ma do przygotowania ponad 100 pozwów. - Każdej osobie trzeba wyliczyć, ile jej się należy. Będziemy się posiłkowali zakładowymi listami, bo one pokrywają się z roszczeniami osób pokrzywdzonych - mówi prokurator. Uspokaja, że nie ma mowy, by doszło do przedawnienia, bo w tego typu sprawach sprawiedliwości można dochodzić przez dziesięć lat. - Te osoby na pewno nie stracą swoich pieniędzy - zapewnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska