- Dla mnie to sensacja - mówi wędkarz (nie chce nazwiska w gazecie).
- To raczej niemożliwe - odpowiada Bartłomiej Najbar, krajowy konsultant do spraw ochrony żółwia błotnego.
Złowił się na wędkę
- Od 35 lat jestem wędkarzem, łowiłem na setkach jezior, a po raz pierwszy zobaczyłem coś takiego - opowiada pan Krzysztof. Kilka dni temu wybrał się na ryby nad jedno z jezior położonych w okolicach Karska. To mały zbiornik z brzegami porośniętymi trzciną. Spośród niej gdzieniegdzie "w jezioro" wychodzą małe pomosty dla wędkarzy.
- Ten żółw po prostu złapał się na wędkę jednego z wędkarzy - opowiada pan Krzysztof. Zaintrygowani wędkarze dokładnie obejrzeli zaczepionego na haczyku gada. - Był brązowy, miał skorupę około 25 cm długości, na ciele i pancerzu żółte plamki. Sprawdziłem w internecie, to musi być żółw błotny - mówi pan Krzysztof.
Tłumaczy, że na tym terenie nigdy nie odnotowano obecności tych gadów. Dlatego zgłosił to organizacji Natura 2000 zajmującą się ochroną dzikich zwierząt. - Sprawą już zainteresował się wydział ochrony środowiska na Górnym Śląsku, który zajmuje się właśnie żółwiami błotnymi. Być może jeszcze jacyś specjaliści zechcą im się przyjrzeć - mówi.
Już wie, jak będzie spędzał najbliższe wolne chwile. Uzbrojony w aparat fotograficzny i ponton zamierza "polować" na żółwie. Chce je sfotografować, aby już nikt nie miał wątpliwości, że tu żyją przedstawiciele ginącego gatunku.
Na pewno czerwonolicy
W to odkrycie powątpiewa Bartłomiej Najbar, konsultant do spraw ochrony żółwia błotnego w Polsce. - Na pewno był to żółw czerwonolicy wyrzucony przez kogoś, komu znudziła się jego hodowla - mówi z przekonaniem. Tłumaczy, że żółwie błotne to prawdziwa rzadkość. W woj. lubuskim jest tylko jedno ich stanowisko - koło Słubic. Nie podaje żadnych szczegółów, bo gady wpisane są do "Polskiej Czerwonej Księgi Zwierząt" zagrożonych wyginięciem.
Tłumaczy, że żółwie błotne najlepiej się czują w środowisku, które jest połączeniem błotnisto-bagiennych, nieskażonych jezior i z drugiej strony silnie nasłonecznionych stoków, a takich po prostu w Polsce nie ma. Na pytanie, skąd mogłyby się wziąć żółwie bagienne koło Karska, Najbar odpowiada, że mogły przywędrować. - One szukają domu, spokoju, towarzystwa innych żółwi. Tak się trochę błąkają, bo nie bardzo wiedzą dokąd idą - mówi specjalista. Ale potwierdza, że gady spod Karska warto przebadać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?