Przeczytaj też: Tutaj człowiek umiera, czekając na karetkę
- W jednej z kostrzyńskich firm zasłabł człowiek. Od razu zadzwoniliśmy na pogotowie. Okazało się, że w Kostrzynie nie było karetki. Karetki nie było też w Witnicy. W końcu, po 36 minutach, przyjechała karetka z Dębna - powiadomił nas Czytelnik. Kierowca ciężarówki spod Częstochowy miał wylew, w stanie krytycznym trafił do szpitala w Gorzowie.
Kostrzyński Nowy Szpital dysponuje dwoma karetkami. Jedna stacjonuje w Witnicy, druga w Kostrzynie. Obsługują teren Kostrzyna, gmin: Witnica i Słońsk, aż po Lemierzyce, zamieszkały przez 42 tys. osób. Kiedy karetka z Kostrzyna jest akurat w akcji, do miasta przyjeżdża załoga z Witnicy. To wydłuża czas dojazdu, bo załoga z miejscowego szpitala mogłaby dotrzeć w każde miejsce Kostrzyna w kilka minut. Kiedy pomoc jedzie z Witnicy, czas wydłuża się do minut kilkunastu. Ale 25 lutego, kiedy zasłabł kierowca spod Częstochowy, obie karetki były w akcji.
- Zespół stacjonujący w Kostrzynie był w połowie drogi do Słońska, zespół stacjonujący w Witnicy otrzymał zlecenie w Witnicy. W obu przypadkach chodziło o małe dzieci - tłumaczy Marta Pióro, rzecznik prasowy grupy Nowy Szpital. W takiej sytuacji dyspozytor z Kostrzyna poprosił o pomoc załogę z Dębna. Karetka przyjechała po 36 minutach. - Nie mam pretensji do lekarzy, ratowników czy dyspozytorów. Oni robią swoje i wierzę, że dają z siebie wszystko. Winny jest system. Ile jeszcze mamy czekać, aż dojdzie tu do kolejnej tragedii? - pyta Czytelnik.
Więcej o tej sprawie przeczytasz w poniedziałek (3 marca) w papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej" dla Czytelników z północy województwa
Zobacz też: Uwaga kierowcy, ruszy system odcinkowego pomiaru prędkości. Także na lubuskich drogach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?