Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jedzenie i lokale gastronomiczne w Chinach

Andrzej Flűgel [email protected]
Sobotnie popołudnia Chińczycy coraz częściej spędzają w restauracjach i barach. Gotowanie w tym kraju to sztuka stawiana na równi z muzyką, teatrem i filozofią.

Oni przywiązują wielką wagę do ceremoniału, zwracają uwagę na jakość. Podanie czegoś nieświeżego grozi właścicielowi restauracji poważnymi sankcjami, z więzieniem włącznie.

Rezygnując z tego, co oferuje centrum prasowe kilka razy wybraliśmy się do tradycyjnej, chińskiej jadłodajni. Z tym nie ma problemu, bo w Pekinie jest, aż trudno uwierzyć, 200.000 restauracji, barów i knajpek.

Wybieranie kąsków

W sobotę, wczesnym popołudniem trudno było o stolik. Miejscowi przychodzą tu całymi rodzinami. Siadają przy dużych stołach, w którego centrum znajduje się duże zagłębienie, a w nim gazowy palnik. Wstawiona do niego żeliwna misa z zupą czy czymś w rodzaju gulaszu, przyjemnie bulgocze, a potrawa jest cały czas gorąca.

Chińczycy wybierają kąski pałeczkami. Wspólne dla wszystkich biesiadników są również przystawki i sałatki. W złym tonie jest kładzenie pałeczek bezpośrednio na stole (trzeba je oprzeć o talerz), wbijanie ich w półmisek z ryżem czy makaronem i stukanie nimi o talerz czy brzeg stołu. Pije się głównie zieloną herbatę i piwo, które jest słabsze i mniej intensywne w smaku niż europejskie, ale smaczne. Półlitrowa butelka kosztuje 8 juanów (2 zł 50 gr).

W każdej restauracji są lodówki z colą i innymi zachodnimi napojami, w wielu również na półkach stoją markowe whisky. Można też spróbować również smacznego miejscowego czerwonego wina.

Danie na porcelanie

Jedzenie i lokale gastronomiczne w Chinach

Prawdziwą chińską knajpę poznaje się ich po tym, że …nie znają tam ani słowa po angielsku. Na szczęście menu jest obrazkowe, ale lepiej próbować dopytać, bo nie zawsze to, co wygląda jak ryba pływało w wodzie, a często to, co jest podobne do kurczaka nie miało matki kury.

Większość potraw wygląda tajemniczo i trudno zgadnąć, z jakiego zwierzęcia przyrządzono to, co dostajemy na pięknym, porcelanowym, ręcznie malowanym (w taniej knajpie!) talerzu. Jeśli ktoś był w nawet najlepszej chińskiej w restauracji w Polsce, może nie mieć pojęcia o tej kuchni. Na miejscu to jednak zupełnie coś innego. Kolejny stereotyp, że Chińczycy jedzą tylko ryż. To nieprawda.

W północno-wchodnich Chinach, gdzie leży Pekin (jego chińska nazwa Beijing oznacza "północną stolicę") uprawia się głównie pszenicę, a więc dominują makarony i kluski gotowane na parze. Te pierwsze, nasze przypominają tylko z wyglądu, są inne w smaku i rozgotowane prawie na papkę. Do zup dodaje się makaron sojowy lub ryżowy, twardszy i dłuższy.

Zupę również je się pałeczkami. Wybiera się z miseczki makaron, warzywa i mięso, a potem wypija to, co zostało..

Coś spadło? Trudno

JAK JEŚĆ PAŁECZKAMI?

1. Pierwszą pałeczkę opieramy o nasadę palca wskazującego, przytrzymując kciukiem i palcem serdecznym.
2. Drugą umieszczamy nieco wyżej i próbujemy poruszać za pomocą palca wskazującego i środkowego, tak jak szczypcami.
3. Jeśli dolna tkwi w dłoni nieruchomo, a górną udaje nam się swobodnie poruszać, jesteśmy gotowi do akcji.

W typowym barze Chińczycy nie przejmują się w ogóle tym, że coś spada im z pałeczek czy wychlapuje z miski. Dlatego bielutkie obrusy po kilku minutach biesiadowania są zapaćkane sosami, po stole poniewierają się ości ryb, muszle z małży, resztki warzyw i owoców. Ale zanim przy stoliku pojawią się kolejni goście, wszystko jest błyskawicznie i bardzo szybko sprzątane. Na naszą kieszeń jest tu tanio.

Za równowartość 20 złotych zjadłem miskę wspaniale przyrządzonej cebuli z grzybami, rybę w sosie i podlałem dwoma butelkami tutejszego piwa. Rybę z trudem mogłem pokonać. Były to małe strasznie ościste kawałki. Natomiast sos i dodatki - super. Oczywiście do operowania jedzeniem w zwykłej knajpie nie podaje się sztućców, są tylko pałeczki.

Czekają na klientów oryginalne zapakowane. I Europejczyk musi sobie radzić. Pewnego razu dostałem tak drobno pokrojone mięso, że instrukcja obsługi pałeczek, ani wcześniejsze udane próby nic nie dały. Nie mogłem jeść a Chińczycy w barze mieli radochę.

W końcu kelner przyniósł mi łyżkę służącą do nalewania sosów. Niczego innego w kuchni nie mieli.

A może dżdżownice?

To wszystko, o czym opowiadam dotyczy oczywiście średniej klasy barów i restauracji. Postanowiliśmy pójść też do bardziej ekskluzywnej. Raifu leży blisko stadionu narodowego. Już przy wejściu znajdują się ogromne akwaria.

Klient może sobie wybrać rybkę, którą kucharz uśmierci i zaraz będzie na stole. Kolega zamówił kaczkę po pekińsku. Podano mu ją z głową. Wszystko pięknie upieczone. Ja - wołowinę duszoną w czarnym pieprzu. Do tego słodkie pierożki. Pycha!

Tu już kelner mówił trochę po angielsku. Zapytał czy chcemy noże i widelce czy pałeczki. Kolega walczył pałeczkami, ja wolałem widelcem. Tu dania są dwa razy droższe niż w ,,naszym" barze, ale piękniej podane. W menu znalazłem ,,robaki". Kelner je strasznie zachwalał, były niedrogie, ale jeszcze się nie skusiłem. Może się jeszcze przełamię?

Za napiwki dziękujemy

W Chinach nie ma zwyczaju dawania napiwków. Kelnerzy czy taksówkarze wręcz bronią się przed ich przyjmowaniem. Kategoria restauracji jest obojętna. To pewnie efekt wieloletniego wbijania im do głowy, że przyjmowanie czegokolwiek ponad to, co się "urzędowo" należy, jest przestępstwem.

Ten sposób myślenia zaczyna się zmieniać, ale bardzo powoli. Przy sąsiednim stoliku dwóch dziennikarzy z Francji niemal siłą wcisnęło kelnerce dwa juany (60 naszych groszy) napiwku. Kiedy w końcu dała się namówić, kierownik sali osobiście wyszedł zza baru i kłaniając się w pas żegnał ich nawet wychodząc na ulicę.

Zresztą otwieranie drzwi gościom to powszechny obyczaj w hotelach, restauracjach i bankach. To mogłoby się przyjąć u nas...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska