Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jedziesz nad nasze morze? Trzymaj się za portfel

Tomasz Rusek 0 95 722 57 72 trusek@gazetalubuska
Dobrze, że przynajmniej wstęp na plażę jest jeszcze bezpłatny... Na zdjęciu widok na plażę z punktu widokowego w Trzęsaczu (fot. Tomasz Rusek)
Dobrze, że przynajmniej wstęp na plażę jest jeszcze bezpłatny... Na zdjęciu widok na plażę z punktu widokowego w Trzęsaczu (fot. Tomasz Rusek)
Dwie brzoskwinie za 3,5 zł, 10 plastrów polędwicy za 6,8 zł, kurczak z rożna za 17 zł, bułka do szaszłyka za... 1,5 zł, kawa za 9 zł. Sprzedawcy w nadbałtyckich miejscowościach robią wszystko, by wycisnąć z nas jak najwięcej.

To nie przesada, że wakacje za granicą mogą czasami wyjść taniej, niż te nad polskim morzem. Ceny w niektórych nadbałtyckich kurortach są, delikatnie mówią, nieco przesadzone. - Może na Niemcach, których tu mnóstwo, wrażenia nie robią, ale jak porównam je sobie z cenami u mnie, we Wrocławiu, to jestem mocno zdziwiony - mówił nam niedawno spotkany w Rewalu Bartłomiej Kiwniak.

Marża robi wrażenie

Rewal można uznać za średniaka. Nie jest drogi jak Międzyzdroje, ale z drugiej strony drożej tu niż w maluśkim Trzęsaczu czy Pustkowie. Jednak i tak ceny w tym średniaku robią wrażenie.

Za dwie brzoskwinie zapłaciliśmy 3,5 zł. Za 10 plastrów polędwicy 6,8 zł. Za kurczaka z rożna 17 zł, za kawę 9 zł, za szaszłyka 6,5 zł za 100 gramów, bułka do szaszłyka kosztowała 1,5 zł, 100 gramów fileta z soli 6,5 zł, maciupeńka porcja frytek - 5 zł. Słoiczek marchewki dla niemowlaka można było dostać w zwykłym spożywczaku za niemal 4 zł. A - surówka do rybki kosztowała 4,5 zł. A było to maleńkie pudełeczko. Talerz fasolki po bretońsku - 6,5 zł.

To oznacza, że niemal w każdym przypadku ceny nad morzem były wyższe o 30 - 40 proc. niż w Gorzowie!

- A co, cen z hipermarketu się pan spodziewał? Nasz sklep działa od końca kwietnia do września. Przez ten czas musimy zarobić na resztę roku. I tak jest u nas taniej niż w Kołobrzegu czy Gdańsku - tłumaczył sklepikarz ze spożywczaka.

Są sposoby

Paweł Janicki z Gorzowa, którego spotkaliśmy w Rewalu (do miasteczka dojeżdża gorzowski PKS, sporo tu aut z rejestracjami FG), przyznał, że jak jedzie na urlop, to nie po to, by oszczędzać. - Ale ceny mają czasami kosmiczne. Kawa jest strasznie droga. Przyzwoity obiad dla czterech osób to minimum 100 zł. Piwo w lokalach jest po 6 zł. A tu jeszcze lody dla maluchów, gofry - wyliczał wydatki.

Jednak nawet nad morzem można nieco zaoszczędzić. Wystarczy postarać się o... pokój czy apartament z lodówką i zabrać ze sobą pakowane próżniowo wędliny, alkohol (jeśli planujemy imprezy domowe; wódki i wina są w absurdalnych cenach), napoje. Pewnie dla wielu wyda się śmieszne zabieranie zapasów nad morze, ale w ten sposób - jeśli oczywiście mamy miejsce w aucie - można zaoszczędzić w ciągu dwóch tygodni całkiem niezłe pieniądze.

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska