Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jelenie z Pławina podbijają Europę

Krzysztof Korsak 95 722 57 72 [email protected]
fot. Violetta Nowak
Że jeleń to zaraz frajer? Że muflon to odmieniec? A daniel to niby tylko Olbrychski? A skąd! Wystarczy pojechać na "Ranczo Glezerów" w Pławinie i zobaczyć, że jeleń, muflon i daniel to przede wszystkim wspaniałe zwierzęta.

- Krauliiiiii, Zuziaaaaaa, Sznupiiiiii - krzyczy Leszek Glezer. Robi to prawie tak jak mamy, które wołają na obiad dzieci bawiące się na podwórku. Pierwsza podnosi się Sznupi. To samica jelenia, czyli łania. Powoli prostuje cztery nogi i rusza w naszym kierunku. Leniwie wstaje Zuzia. Na końcu podnosi się Krauli. To samiec jelenia, czyli byk. Dzieli ich od nas jakieś 50 metrów. Ale idą tak wolno, jakby to było z pół kilometra. Pierwsza podchodzi Sznupi. Bez problemu daje się pogłaskać. Zuzia jest trochę bardziej płochliwa. Ostatni łaskawie podchodzi Krauli. Ma gigantyczne poroże. - Nie można mówić rogi, rogi to ma krowa - śmieje się Halina Glezer. - To spryciarz. Na przedzie wypuścił łanie, żeby zobaczyć, po co przyszliśmy. Podszedł, bo myślał, że dostanie coś na ząb - uśmiecha się pan Leszek.

Krauli, Zuzia, Sznupi i kilkanaście innych jeleni o różnych imionach mieszka w niewielkiej zagrodzie. Takiej reprezentacyjnej. Żeby gościom pokazać. Tuż obok jest mieszkanie i gospodarstwo Leszka i Haliny Glezerów. Wokół rozciąga się 280 hektarów (to wielkość około 350 boisk piłkarskich) powierzchni rancza. Z tego jedną połowę zajmuję zwierzęta, a drugą baza pod produkcję paszy. Ranczo leży na terenie czterech wsi (!): Pławina, Łącznicy, Żółwina, Rzekcina. Serce hodowli jest w pierwszej z nich.

Wieś jak wieś: jeden sklep, mały kościół i niewielka świetlica. Mieszkańców niecałe 200. Jeleni, danieli i muflonów ponad pięć razy więcej! Mieszkają w 25 zagrodach. Stoję obok jednej z nich. Żyje tu około 100 łań. Siedzą i stoją w zwartej grupie. I wszystkie wpatrują się we mnie. 100 kobiet... znaczy się łań. Robię krok w prawo, 100 par oczu podąża za mną w prawo, robię krok w lewo, to samo. - Jelenie takie są: spostrzegawcze i wyczulone - wyjaśnia pan Leszek. Oczy zwierząt będą mi towarzyszyć w czasie całej wycieczki po hodowli.

W jednej z zagród żyje byk Hunold. Ma tylko do swojej dyspozycji spory kawałek ziemi. Bo Hunold to nie byle kto! W 50 proc. jego geny pochodzą z jednej z najlepszych hodowli w Europie. Nosi ona nazwę od nazwiska rumuńskiego dyktatora Ceausescu, który był jej właścicielem. - Kiedyś prawie każdy prominent miał hodowlę. U nas na przykład Gierek - mówi pan Leszek. Hunold to czterdziestak. To oznacza, że jego poroże składa się z 40 odrostków. Jak na jelenia to baaaaardzo dużo. A im więcej, tym lepiej świadczy o zwierzęciu. Ale taki Hunold ma jeszcze inne przymioty. W czasie wrześniowego rykowiska, czyli okresu godowego jeleni, potrafi zapłodnić nawet 50 łań (inne byki dochodzą "tylko" do 30-40 sztuk). Stąd kosztuje tyle co dobry samochód prosto z salonu...

Państwo Leszek i Halina zaczęli hodować zwierzęta w 2002 r. Na pierwszy ogień poszły daniele. Na początku kupili ich 360 sztuk. - Chcieliśmy stworzyć coś innego, nietuzinkowego, nie tak jak wszyscy. W pewnym momencie do Polski przyszła moda na daniele. Lubimy wyzwania, niczego się nie boimy. A nawet przecieramy różne drogi w Europie - mówi małżeństwo.

Hodowla w najlepszym momencie urosła nawet do 2 tys. sztuk. Przez kilka lat dzierżyła tytuł największej ekologicznej hodowli danieli w Europie! Trzy lata temu małżeństwo przerzuciło się na jelenie. Ich hodowla bardziej się opłaca. I tak liczba danieli zmalała do 300 sztuk, a liczba jeleni wzrosła do 800. Do tego jest 20 muflonów. - Ot tak, rekreacyjnie, żeby oko nacieszyć - mówią. Ilu pracowników potrzeba do utrzymania ponad tysiąca zwierząt? W życiu nie zgadniecie. Jednego! - Nie ma przy tym aż tyle roboty - tłumaczy małżeństwo.

Zwierzęta hodują na sprzedaż. Byk jelenia kosztuje nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych, łania jelenia jakieś 3-4 tys. zł. Z kolei za byka daniela trzeba dać do 8 tys. zł, a za łanie daniela około tysiąc złotych. Sprzedają je do klientów w całej Europie. Ostatnio próbują podbić rynek rosyjski. Ale hodowla zwierząt to nie tylko zarobek. - One są jak nasza rodzina. Doglądamy ich kilka razy dziennie. Z powodu tego przywiązania nie jedzą dziczyzny. - Chyba by nam w gardle stanęła - dodają.

Raz w roku organizują "Międzynarodowe Dni Daniela w Pławinie", ale chcą poszerzyć nazwę imprezy o słowo "jeleń". Startują także w różnych ogólnopolskich konkursach. W jednym z pomieszczeń można zobaczyć kilkadziesiąt dyplomów, certyfikatów i pucharów. Najcenniejsza nagroda to "wicemistrz krajowy AgroLiga 2006" w kategorii rolnicy.

- Człowiek się przyzwyczaił do tych zwierząt, nie robią już na mnie takiego wrażenia. Ale to ładne sztuki. A państwo Glezer są bardzo mili, co roku organizują fajne imprezy - mówi sklepowa Renata Wróbel z Pławina. Dodaje, że jedyna uciążliwość to ryk jeleni w czasie rykowiska. Choć akurat ona mieszka dosyć daleko od rancza, więc jej aż tak to nie przeszkadza.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska