Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy Buczak: - Nasza szansa jeszcze nie przepadła

Robert Gorbat 95 722 69 37 [email protected]
Jerzy Buczak ma 58 lat, mieszka w Gorzowie Wlkp. Absolwent tutejszej AWF oraz podyplomowych studiów na AWF w Poznaniu i Katowicach. Fizjoterapeuta męskiej reprezentacji Polski w piłce ręcznej, kadry żużlowców oraz juniorskiej reprezentacji wioślarzy.
Jerzy Buczak ma 58 lat, mieszka w Gorzowie Wlkp. Absolwent tutejszej AWF oraz podyplomowych studiów na AWF w Poznaniu i Katowicach. Fizjoterapeuta męskiej reprezentacji Polski w piłce ręcznej, kadry żużlowców oraz juniorskiej reprezentacji wioślarzy. Kazimierz Ligocki
- Pozostaje nam trzymać kciuki za Hiszpanię, Chorwację i Danię. Jeśli w mistrzostwach Europy triumfuje któraś z tych ekip, to zwolni nam miejsce w olimpijskich kwalifikacjach - mówi JERZY BUCZAK, gorzowski fizjoterapeuta reprezentacji Polski w piłce ręcznej mężczyzn.

- Recepcjonistka hotelu w Belgradzie powiedziała nam, żeby dzwonić do pana dopiero po północy. Bo wcześniej pokój jest pusty. Tak bardzo był pan zajęty podczas mistrzostw Europy?!
- W trakcie mistrzowskich imprez pracy zawsze jest dużo. Cały sztab medyczny, czyli lekarz i dwóch fizjoterapeutów, miało zajęte po kilkanaście godzin dziennie. Mecze graliśmy co dwa dni. To powodowało, że szybko narastało zmęczenie zawodników, pojawiały się różne urazy i mikrourazy. Wiedzieliśmy, że tak będzie, więc zamieszkaliśmy w hotelu kategorii SPA. Dysponowaliśmy sauną, basenem i jacuzzi, urządziliśmy też sobie własny gabinet fizjoterapeutyczny. I prawie z niego nie wychodziliśmy.

- Może pan zdradzić, jak wyglądał pański dzień podczas mistrzostw?
- Inaczej, gdy graliśmy mecz, a inaczej, gdy wypadało wolne. W pierwszym przypadku nie mieliśmy porannego treningu, bo wszystkie pojedynki rozpoczynaliśmy o 16.15. Ograniczaliśmy się do spaceru po śniadaniu. Potem zespół miał taktyczną naradę, analizował na wideo grę przeciwników, a my pakowaliśmy do toreb różne specyfiki. Ciężka praca nad odnową zawodników zaczynała się wieczorem, po powrocie do hotelu. Wtedy nie kładliśmy się spać przed północą. W pozostałe dni trenerzy zarządzali lekki trening. Dominowały w nim różne gierki, zabawy i rozciąganie mięśni. My wkraczaliśmy do dzieła po zajęciach.

- Kibice w kraju nie potrafili zrozumieć, dlaczego w kilku meczach drużyna przespała pierwsze połowy. Rozmawialiście o tym, kiedy gracze kładli się na stole do masażu?
- To pytanie ciągle wisiało w powietrzu, ale jakoś nikt nie śmiał go głośno wyartykułować. Wszyscy wiedzieliśmy, że skoro po przerwach potrafiliśmy odrabiać straty, to drzemią w nas ogromne możliwości. A dlaczego przegrywaliśmy pierwsze połówki, i to w bardzo słabym stylu? Odpowiedź jest złożona. Graliśmy z klasowymi rywalami, którzy też mieli swoje umiejętności i taktyczne założenia. Do tego dochodziło piekło, urządzone podczas spotkań z Serbią i Macedonią przez 15 tysięcy miejscowych kibiców. Na Bałkanach nigdy nie było łatwo, ale tym razem fani przeszli samych siebie.

- Wracacie do domów już po drugiej fazie mistrzostw. Polski zabraknie w meczach czołowej czwórki. Czujecie duży zawód?
- Na pewno nie ma radości. Piąta lokata w ćwierćfinałowej grupie nie jest tą, o której marzyliśmy przed wyjazdem do Serbii. Zabrakło nam jednego punktu, zgubionego w spotkaniach ze Szwecją i Macedonią. Sportowy los bywa przewrotny. Duńczycy weszli do drugiej fazy z zerowym dorobkiem, a są już w półfinale. Powtórzyli nasz wyczyn z mistrzostw świata w Chorwacji. A co mają powiedzieć Francuzi?! Bezwzględnie najlepsza drużyna ostatniej dekady wraca do domów z pustymi rękoma, sromotnie pobita przez rywali...

- Francuzi mają przynajmniej olimpijską nominację. Nam szansa udziału w kwalifikacjach do Londynu może przejść koło nosa...
- Tak stanie się tylko wówczas, gdy mistrzostwa Europy wygra Serbia. Pozostaje nam więc trzymać kciuki za Hiszpanię, Chorwację i Danię. Jeśli triumfuje któraś z tych ekip, to uzyska bezpośredni awans do igrzysk i zwolni miejsce w kwalifikacjach, wywalczone w ubiegłorocznych mistrzostwach świata. Wiem, że trzy eliminacyjne turnieje zostaną rozegrane od 6 do 8 kwietnia. I wierzę, że wystąpimy w jednym z nich.

- Mam jeszcze pytanie o Belgrad. Jak dziś wygląda stolica Serbii?
- To bardzo interesujące miasto. Jednego dnia mieliśmy chwilę wolnego, więc wybraliśmy się na cytadelę, położoną na wzgórzu, tuż obok ujścia Sawy do Dunaju. Widok był imponujący. Centrum jest generalnie zadbane, lecz w drodze do hali codziennie mijaliśmy ruiny dwóch wielkich budynków, zburzonych podczas bałkańskiej wojny przez lotnicze bomby. Wyglądają jak przerażające pomniki minionych lat... Na co dzień gospodarze bardzo dbali o nasze bezpieczeństwo. W hotelu i hali ustawili bramki do wykrywania metali. Przed każdym wyjazdem saperzy przeglądali najdrobniejszy zakamarek autokaru. A przez miasto jechaliśmy w towarzystwie poprzedzającej nas policji na sygnale i zamykających konwój komandosów w land roverze. Widać taka była potrzeba...

- Dziękuję.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska