Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy Korolewicz: - Nie głodzi się gospodarki

Henryka Bednarska 0 95 722 57 72 [email protected]
Jerzy Korolewicz. Ma 50 lat. Pracował w Stilonie, był wicewojewodą gorzowskim, tworzył Kostrzyńsko-Słubicką Specjalną Strefę Ekonomiczną i był jej pierwszym prezesem. Ostatnio - szefem jej rady nadzorczej, którego odwołała wojewoda. Od 2002 r. ma firmę doradczo-inżynierską.
Jerzy Korolewicz. Ma 50 lat. Pracował w Stilonie, był wicewojewodą gorzowskim, tworzył Kostrzyńsko-Słubicką Specjalną Strefę Ekonomiczną i był jej pierwszym prezesem. Ostatnio - szefem jej rady nadzorczej, którego odwołała wojewoda. Od 2002 r. ma firmę doradczo-inżynierską. fot. Krzysztof Tomicz
Rozmowa z Jerzym Korolewiczem, prezesem Zachodniej Izby Przemysłowo-Handlowej w Gorzowie.

- Zajrzał już panu kryzys w oczy?
- Tak. I to jako prezesowi izby, bo mam przegląd sytuacji firm naszego regionu, a także jako szefowi jednej z nich. Developer hiszpański wstrzymał właśnie do odwołania wszystkie prace na budowie ekskluzywnego osiedla w Poznaniu, gdzie moja firma jest inżynierem kontraktu. Nadzór inwestorski to tylko jeden z wycinków naszej działalności i ten uszczerbek nie zagraża bytowi firmy, ale w działce nadzoru jest on istotny.

- W Polsce ścierają się dwie opcje postępowania w kryzysie: premier Tusk mówi oszczędzać, prezes PiS Kaczyński - inwestować. Za którym wariantem jest pan, przedsiębiorca, ale i człowiek związany z PiS?
- U nas jeśli jedna partia jest za oszczędzaniem, to druga za wydawaniem pieniędzy, jedna mówi szybkie wejście do strefy euro, druga - wolne. Tak jakby poglądy związane z ekonomią czy inwestowaniem były partyjnymi. Wyobrażenie, że jedna grupa polityczna mówi, że trzeba coś robić, druga, że nie, jest zafałszowaniem stanu umysłów tych ludzi. Nikt nie uwierzy, że wszyscy sympatycy PiS są przeciwko szybkiemu wejściu do euro, a w PO jest odwrotnie. Nie można stawiać w ekonomii na czarne lub białe, gdy najtęższe umysły ekonomiczne mylą się co rusz, zmieniają oceny, wycofują ze stwierdzeń. To pokazuje, że tu nikt nie ma monopolu nawiedzę. Polityka oszczędnościowa ma sens o tyle, że będzie problem z utrzymaniem wysokości deficytu z powodu mniejszych przychodów. Ale zbyt mocne oszczędzanie to działanie na rzecz jeszcze większego ograniczenia przychodów. Tak może stać się np. przy wycięciu inwestycji. Nie sposób zagłodzić gospodarki na śmierć, to nie będzie żadna oszczędność. Oszczędzać trzeba, ale rozsądnie i w jakim najmniejszym stopniu powinno to dotykać inwestycji.

- Wybrał pan wariant pośredni, nie opowiadając się ani za PiS-em, ani za PO.
- Gdybym był skoszarowany, odpowiadałbym jednoznacznie. Nie jestem, mogę mówić, co myślę.

- Rozmawia pan z szefami firm naszego regionu. Co mówią? Boją się kryzysu?
- Nie jest to strach i opuszczanie rąk z bezsilności, ale obawa. Chodzi zwłaszcza o firmy dotknięte skutkami opcji walutowych. To firmy rodzimego kapitału, bardzo dobre, eksporterzy. Tu wyjaśnienie: w okresie silnej złotówki umówiły się one z bankami, że gdy euro spadnie np. poniżej 3,3 zł, banki mimo to zapłacą po tym kursie. To było takie ubezpieczenie kursu. Ale złotówka mocno się osłabiła. Na takiej umowie można było wygrać 10, ale stracić 100. Szacuje się, że w kraju firmy muszą zapłacić bankom 15-50 mld zł, w naszym regionie chodzi o 300-400 mln zł.

- Ile naszych firm dotknęła opcja?
- 30-40 dobrych firmy. Teraz walczą, sprawdzają umowy, rozmawiają z bankami i w ministerstwie gospodarki. Jako izba koordynujemy to, pomagamy wyrwać się z opresji.

- Jeśli nie uda się wyrwać?
- Część firm dźwignie ten garb, zadłuży się na wiele, wiele lat, część może upaść. W konsekwencji ludzie mogą stracić pracę. W Lubuskiem może to dotknąć 4-5 tys. osób.

- A w jakiej kondycji są firmy funkcjonujące w strefie ekonomicznej?
- Większość firm w strefie działa w oparciu o kapitał zagraniczny, więc nie dotyczą ich opcje walutowe. Ale są pierwsze zapowiedzi ograniczenia kosztów, np. TPV wprowadził elastyczny czas pracy. Odbiorcy produkcji tych firm są na Zachodzie, jeśli więc tam kryzys jest dużo większy niż u nas, wielkość zamówień może mocno spaść. W kraju chodzi nawet o kilkanaście procent, a może dojść do dwudziestu paru.

- Ile potrwa kryzys?
- Dziś nie ma mądrego, który to określi. Na pewno nie skończy się w ciągu kilku miesięcy.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska