Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy Malicki: - Będę sobie pstrykał dalej incognito

Wojciech Olszewski 68 387 52 87 [email protected]
Z Jerzym Malickim autorem prezentowanej w nowosolskim muzeum wystawy "Nadodrzańskie barwy i nastroje" rozmawia Wojciech Olszewski.
Jerzy Malicki: - Będę sobie pstrykał dalej incognito
Jerzy Malicki

(fot. Jerzy Malicki)

Odnoszę wrażenie, że bardzo chroni pan swoją prywatność i nie ujawnia swojej tożsamości. W swoich galeriach internetowych przedstawia się pan jako yossarian01. Z czego to wynika?
To normalne w Internecie. Posługuję się nickiem, pseudonimem, jak niemal każdy.

Ale podaje pan tylko, że mieszka w zachodniej Polsce, a nie w Nowej Soli.
Tak…

Próbuję pana nieco rozgryźć. Czy pana nick nie ma przypadkiem związku z główną postacią jednej z powieści Josepha Hellera "Paragraf 22"?
Słusznie pan rozumuje. Gdy zakładałem pierwszą galerię, trzeba było podać pseudonim. Spojrzałem w górę, na półkę z książkami. Był tam "Paragraf 22", jedna z moich ulubionych książek i… nick był gotowy.

Jerzy Malicki: - Będę sobie pstrykał dalej incognito
Jerzy Malicki

(fot. Jerzy Malicki)

Pytam o to, bo do czasu zapowiedzi wystawy pana zdjęć w muzeum w środowisku nowosolskich fotografików nie był też pan osobą powszechnie znaną.
Nie uznaję się za fotografika profesjonalistę. Moja wiedza jest nieduża. Przygoda z fotografią zaczęła się sześć lat temu od kupna… komputera i potem małego, prymitywnego aparatu kompaktowego, który miał funkcję kamery. Po latach dopiero kupiłem lustrzankę. Jestem fotoamatorem. I dotąd to, co robiłem, robiłem dla siebie. Gdybym wiedział, że zrodzi się z powodu wystawy taki szum na mój temat, to nie wiem, czy bym się na nią zgodził.

Pana zdjęcia oprócz mglistej często estetyki, charakterystycznego uroku, mają niebywały walor. Pokazują, że piękno przyrody odkryć można tuż obok, niedaleko Nowej Soli.
Zawodowo jestem dużo przy przyrodzie i aparat mam zawsze przy sobie. Ale muszę pana rozczarować. Nie wędruję z aparatem przez dzikie, nie odwiedzane ostępy. Nie zaczajam się na zwierzęta, nie stosuję maskowania itp. Masa moich zdjęć powstała z... okna samochodu. Ale jeżdżę nim w ekstremalnych wręcz terenach. Większość zdjęć powstała na odcinku od Milska do Bytomia Odrzańskiego. Najczęściej krążę w Bobrownikach, Stanach, Kiełczu, rozlewiskach Odry w Przyborowie - tam są wdzięczne tematy.

Jak pan odkrywa te niepowtarzalne kadry?
Nie sprzęt decyduje o tym, a człowiek. Ja staram się robić zdjęcia o świcie. Trzeba widzieć to, co jest obok. I tyle.

Wielu ludzi próbuje nad Odrą zrobić tak samo. Ale nie zawsze wychodzi im tak, jak panu.
Nie wiem, jak to nazwać. Trzeba w sobie mieć jakieś wyczucie spojrzenia. Kiedyś dwie, trzy godziny codziennie spędzałem w terenie. Teraz nieco mniej, choć wciąż sporo jeżdżę zawodowo i zawsze coś przyuważę. Poprzednim aparatem zrobiłem 90 tys. zdjęć. Wybieram jedno na sto lub dwieście.

Jerzy Malicki: - Będę sobie pstrykał dalej incognito
Jerzy Malicki

(fot. Jerzy Malicki)

Jak doszło do tej wystawy i czy ona coś w pana życiu zmieni?
To przypadek. Dyrektor muzeum Tomasz Andrzejwski znalazł chyba moje zdjęcia w Internecie. A może ktoś mu je polecił. Napisał w lecie e-mail i postanowiliśmy zrobić wystawę. Wyboru fotografii dokonała pani Halina Wojewódzka. Debiut, jak przystało na mój wiek, od razu w muzeum. Wystawa wystawą, ale ja nie chcę się ujawniać. Wystarczy mi, że jestem znany przez wędkarzy znad Odry, bo są wdzięcznym tematem zdjęć. Jak stanę się popularny, to przestanę fotografować. A tak, mam nadzieję, że będę sobie pstrykał dalej i umieszczał fotki w galeriach internetowych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska