Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy Sak: Młodzi dają mi siłę

Jakub Pikulik 0 95 722 57 72 [email protected]
Jerzy Sak ma 65 lat. Codziennie bez względu na pogodę spotkać można go na miejskim stadionie jak biega.
Jerzy Sak ma 65 lat. Codziennie bez względu na pogodę spotkać można go na miejskim stadionie jak biega. fot. Jakub Pikulik
Dochodzi 10.00 rano. Na dworze ledwo powyżej zera. Na spotkanie z Jerzym Sakiem czekamy na stadionie sportowym. To tam codziennie zaczyna i kończy swój trening.

W Kostrzynie znają go wszyscy. Młodzież, bo przez 43 lata był nauczycielem w tutejszym Zespole Szkół. Dorośli, bo nie jest mu obojętny los miasta i już piątą kadencję jest radnym. Pozostali kojarzą go z biegów ulicznych, zawodów sportowych czy po prostu widują go w czasie treningów.

Każdy mieszkaniec pamięta też, jak w 1999 roku pobiegł do Warszawy po szkołę. Rozpoczęto jej budowę, jednak z braku pieniędzy inwestycja stoi już od kilku lat.

Młodzi dają siłę

Ma 65 lat, biega od 25. Średnio dziennie pokonuje 15 kilometrów. Szybki rachunek: 15 km dziennie razy 365 dni w roku, razy 25 lat. Wychodzi 136 tys. 785 przebiegniętych kilometrów. - Można to tak uśrednić, jednak było tego znacznie więcej - uśmiecha się Jerzy Sak. Każdy jego dzień wygląda podobnie. Pobudka o szóstej rano, następnie śniadanie i przegląd prasy.

DAJ ZNAĆ

DAJ ZNAĆ

Najłatwiej tylko narzekać na urzędników, że są gburowaci i niekompetentni, na zarządców, że nic nie robią i nasze domy oraz podwórka popadają w ruinę. Bo narzekanie jest łatwiejsze niż branie odpowiedzialności za swój - choćby najmniejszy - kawałek świata. Ale są wśród nas ,,pozytywnie zakręceni", którym obca jest taka postawa. Także tacy, którzy dla innych poświęcają prywatny czas, wolne chwile. O nich piszemy w naszym cyklu. Znasz kogoś takiego - zadzwoń lub napisz 0 95 722 57 72, [email protected]

- Z uwagą śledzę karierę sportową moich wnuków, obaj grają w piłkę. Jeden z nich w Czarnych Żagań, drugi w GKP Gorzów - tłumaczy kostrzynianin. Około 9.00 przychodzi czas na trening. - Ubieram dres i idę do lasu. Zwykle pokonuję od 15 do 20 km. Bez względu na pogodę czy porę roku. Biegam codziennie - wyjaśnia J. Sak.
Popołudnia również wypełnione są sportem. - Prowadzę SKS z siatkarzami albo gram w piłkę z zapaśnikami - wylicza. - Młodzi ludzie dają mi siłę. Lubię ich trenować, dzięki nim wciąż czuję się potrzebny - dodaje J. Sak.

Wiedzą to doskonale Zygmunt Mendelski, dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji oraz Leszek Naumowicz, dyrektor Zespołu Szkół. Umożliwiają mu prowadzenie zajęć z młodzieżą. To dlatego, mimo że od dwóch lat jest na emeryturze, wciąż można go spotkać na szkolnej sali gimnastycznej oraz na hali MOSiR-u. Na niektóre treningi wybiera się ze swoimi byłymi uczniami. Często młodzi, niespełna dwudziestoletni ludzie, nie są w stanie dotrzymać mu tempa.

Spod jego skrzydeł wyszło kilku medalistów Polski w lekkoatletyce: Jolanta Marciniak, Bogdan Modrzejewski, Mariusz Staniszewski, Barłomiej Pawlak, Robert Suchiński. Niektórzy, jak R. Suchiński już dawno temu opuścili Polskę. Jednak jak tylko są w kraju, odwiedzają swojego dawnego trenera.

W zdrowym ciele zdrowy duch

- Kiedy ostatnio pan chorował? - pytamy. Następuje chwila milczenia. Na twarzy naszego rozmówcy widać skupienie. Wreszcie odpowiada: - Nie pamiętam.
Przez 43 lata, w czasie których był nauczycielem, zwolnienie lekarskie wziął tylko dwa razy: pierwszy raz z powodu złamanej nogi, drugi, bo odwodnił się podczas treningu. Młodzi mogliby brać z niego przykład.

W swojej karierze nie tylko uprawiał sport, ale też pomagał swoim podopiecznym. - Zdarzały się osoby, które miały poważne problemy w domu. Starałem się rozmawiać, doradzać, do każdego podchodziłem indywidualnie - wyjaśnia J. Sak. Między innymi dzięki takiemu właśnie podejściu w ostatnich wyborach samorządowych został radnym z drugim pod względem ilości oddanych głosów wynikiem w mieście.

Przez pierwsze cztery kadencje całą swoją dietę przeznaczał na potrzeby młodych ludzi z ubogich domów. - Teraz mam wnuków i to im muszę pomagać - tłumaczy. Pokazuje nam kopertę, w której ma powycinane kupony z plebiscytu "Gazety Lubuskiej" na najlepszego sportowca. - Wycinam je codziennie, głosuję na swojego wnuka - tłumaczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska