Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jest uwięziony w domu bo sąsiedzi mówią: Nie!

Anna Białęcka
Norbert Penza, szef Dolnośląskiego Związku Inwalidów Narządu Ruchu: - Wiem z własnego doświadczenia, jak straszne być uwięzionym we własnym mieszkaniu. Aż trudno słuchać o historii Krzysztofa. Sąsiedzi postępują nieludzko, nie po chrześcijańsku. Ze tez im nie wstyd kierować się tylko ekonomią. Ciekawe czy ci ludzie zastanawiali się kiedyś nad tym, że taki los jaki dotknął tego chłopaka, może także dotknąć kogoś z ich bliskich lub ich samych. Czy wtedy nie będą musieli liczyć na ludzką solidarność i pomoc innych?
Norbert Penza, szef Dolnośląskiego Związku Inwalidów Narządu Ruchu: - Wiem z własnego doświadczenia, jak straszne być uwięzionym we własnym mieszkaniu. Aż trudno słuchać o historii Krzysztofa. Sąsiedzi postępują nieludzko, nie po chrześcijańsku. Ze tez im nie wstyd kierować się tylko ekonomią. Ciekawe czy ci ludzie zastanawiali się kiedyś nad tym, że taki los jaki dotknął tego chłopaka, może także dotknąć kogoś z ich bliskich lub ich samych. Czy wtedy nie będą musieli liczyć na ludzką solidarność i pomoc innych? fot. Anna Białęcka
Krzysztof ma 22 lata. Od operacji guza mózgu jeździ na wózku, bo stracił władzę w nogach. - Mimo choroby, chciałbym żyć jak inni, studiować, spotykać się ze znajomymi - wyznaje. Nic z tego!

O sprawie zaalarmował nas sąsiad. - Pomóżcie tym ludziom, bo serce pęka i płakać się chce jak postąpiono z tym inwalidą - zapewniał. Sprawdziliśmy co dzieje się w budynku przy al. Wolności 65 - 67.

Podjazd do szczęścia

- Syn jeździ na wózku od kilku lat, do tej pory wynosiliśmy go z domu po schodach - mówi Barbara Małek, matka chłopaka. - Ale teraz wyrósł, i nie jest to już takie proste. Postanowiliśmy otworzyć mu okno na świat.
Kobieta pokazuje projekty. - To okno w pokoju od podwórka chcemy poszerzyć o drzwi balkonowe. A od nich podjazd na podwórko. Wtedy Krzysiek będzie mógł sam, zupełnie swobodnie i bezpiecznie, wychodzić z domu i wracać, kiedy tylko będzie chciał. Wreszcie przestanie być uzależniony od tego, czy w domu jest ktoś, kto może wynieść go z wózkiem.

Ale czy na pewno tak będzie mogło być?
Rodzina Małków nie jest właścicielem mieszkania, najmuje jest Zakładu Gospodarki Komunalnej. Myśląc o budowie podjazdu, matka Krzyśka odwiedziła wszystkich sąsiadów w bloku, w sumie 22 rodziny. Chodziła z listą zgody na podjazd. Zdecydowana większość nie miała nic przeciwko temu. Wiele osób gratulowało pomysłu. Jednak trzy osoby były na nie.

To nasze podwórko!

Norbert Penza, szef Dolnośląskiego Związku Inwalidów Narządu Ruchu: - Wiem z własnego doświadczenia, jak straszne być uwięzionym we własnym mieszkaniu. Aż trudno słuchać o historii Krzysztofa. Sąsiedzi postępują nieludzko, nie po chrześcijańsku. Ze tez im nie wstyd kierować się tylko ekonomią. Ciekawe czy ci ludzie zastanawiali się kiedyś nad tym, że taki los jaki dotknął tego chłopaka, może także dotknąć kogoś z ich bliskich lub ich samych. Czy wtedy nie będą musieli liczyć na ludzką solidarność i pomoc innych?
(fot. fot. Anna Białęcka)

- Niektórzy członkowie wspólnoty, która jest w naszym bloku, są przeciwni budowie podjazdu na podwórko - mówi ze smutkiem niepełnosprawny chłopak. - Teraz przekonują i innych sąsiadów, żeby się nie zgodzili. A bez zgody wspólnoty nie mam szans.

Odwiedliśmy jednego z tych sąsiadów. - Wspólnota nie wyraża zgody, a jakieś tam listy z podpisami nie mają tu znaczenia - powiedział sąsiad, który jest członkiem zarządu wspólnoty. - Mamy inne plany co do podwórka, a ten dojazd zająłby nam zbyt dużo miejsca. To podwórko jest nasza własnością, każdy z nas zapłacił przecież za swoją część. Jakoś ta pani, albo ZGM, nie zwracali się do nas, żeby odkupić kawałek podwórka.

- A nie żal panu tak zwyczajnie tego młodego człowieka? - pytamy. - Może i żal, ale nie może być tak, że ci ludzie będą żerować na innych sąsiadach - odpowiedział. - Myślimy o postawieniu tam śmietnika, dla którego musi być dojazd, powinien być chodnik, jakaś zieleń. Za parę lat się z to zabierzemy.

Niech spojrzą z sercem

Przedstawiciel wspólnoty przekonuje, że na windę mogliby się zgodzić, ale na podjazd nie.
- Choroba u mojego syna postępuje, nie wiadomo, czy za jakiś czas będzie miał sprawne ręce by obsługiwać windę - wyjaśnią matka. Ważne są także koszty.

Jak na razie wspólnota nie podjęła w tej sprawie ostatecznej uchwały, ani na tak, ani na nie. - Wciąż czekamy, licząc na to, że tych troje sąsiadów spojrzy na mojego syna z sercem. Nie wiemy co robić i jak przekonać tych ludzi, że Krzysiek nie może żyć jak więzień we własnym mieszkaniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska