Około godz. 17.00 zaginięcie dziewczynki zgłosiła rodzina. - Ponad 250 policjantów, strażaków i ratowników natychmiast ruszyło na poszukiwania dziecka - mówi podkom. Sławomir Konieczny, rzecznik lubuskiej policji. Z Poznania przyleciał policyjny śmigłowiec z kamerą termowizyjną, a z Wrocławia ratownicy z psami.
Dziecka szukali mieszkańcy Pierzwina i okolicznych miejscowości. Sytuacja była dramatyczna, temperatura spadła do minus 5 stopni. W sobotę nad ranem strażacy ochotnicy z Brzeźnicy Grzegorz Szymoński, Jan Sowiński, Damian Chabiniak, Dawid Chabiniak, Wojciech Toczka i Jan Nowak w lesie za domem dziewczynki coś usłyszeli. - Jakby płacz, ale nie byliśmy pewni, mogło to być jakieś zwierzę. Wsłuchiwaliśmy się idąc w kierunku odgłosów - mówi Szymoński, szef sześcioosobowej grupy poszukiwawczej.
- Dziewczynka była w szuwarach w lesie, siedziała w wodzie. Czaruś szczekał na nasz widok. To nie było szczekanie na odstraszenie, pies się cieszył - dodaje strażak i podkreśla, że to mały czarny kundelek uratował dziewczynkę. - Całą noc leżał jej na nóżkach - mówi strażak ochotnik.
- Chcę do mamy... - To były pierwsze słowa... Dziecko trafiło do szpitala. Ma odmrożone kończyny.
- To były dla nas bardzo długie chwile. Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło - mówi G. Szymoński.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?