Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Juliusz Sienkiewicz: - Ja, wnuk noblisty

Leszek Kalinowski 0 68 324 88 74 [email protected]
Juliusz Sienkiewicz ma 77 lat. Jest wnukiem Henryka Sienkiewicza po mieczu, autorem wielu publikacji o pisarzu, etnografem, emerytowanym dyrektorem Muzeum Okręgowego w Koszalinie. We wtorek przyjechał do Zielonej Góry, by wziąć udział w uroczystości nadania imienia Henryka Sienkiewicza Szkole Podstawowej nr 1.
Juliusz Sienkiewicz ma 77 lat. Jest wnukiem Henryka Sienkiewicza po mieczu, autorem wielu publikacji o pisarzu, etnografem, emerytowanym dyrektorem Muzeum Okręgowego w Koszalinie. We wtorek przyjechał do Zielonej Góry, by wziąć udział w uroczystości nadania imienia Henryka Sienkiewicza Szkole Podstawowej nr 1. fot. Marek Marcinkowski
Rozmowa z Juliuszem Sienkiewiczem, wnukiem Henryka Sienkiewicza.

- Dziś już się pan nie burzy, gdy ktoś o panu mówi "wnuk noblisty". Ale nie zawsze tak było...
- W szkole nie byłem najlepszym uczniem. Miałem kłopoty, a nauczyciele wciąż mi powtarzali, że dziadek się w grobie przewraca, widząc moje postępy w nauce. Byłem zły. Zacząłem nawet zbierać dowody, by udowodnić wszystkim, że dziadek nie był tak dobrym pisarzem, za jakiego się go uważa. Przekonywałem, że inni są lepsi.

- Co na to rodzina?
- Ojciec mi powtarzał, że o twórczość dziadka zapyta mnie za 20 lat. Tak też zrobił. No i moja odpowiedź była już zupełnie inna.

- Dlaczego zmienił pan zdanie?
- To stało się na studiach na Uniwersytecie Jagiellońskim. Profesorowie byli dla mnie wielkimi autorytetami. Skoro więc oni uważali Henryka Sienkiewicza za wybitną postać, to uznałem, że muszą mieć rację. Dziś cenię jego twórczość, choć twierdzę, że pewne mankamenty zawiera...

- Na przykład?
- Zakończenie "Krzyżaków" czy "W pustyni i w puszczy". Po co jeszcze na koniec Zbyszko spotyka Jagienkę czy Staś Kalego. Kurtyna powinna już wcześniej opaść.

- A pana ulubiona powieść?
- "Potop" i "Ogniem i mieczem". "Pan Wołodyjowski" mniej mi się podoba. Bo tu już mój dziad trochę bokami robił. Wierszówka się liczyła. Miał kontrakt na ileś rozdziałów, a nie bardzo miał o czym pisać. Ale jakoś z tego wybrnął.

- Dziadek pisał bardzo dużo, bo...
- ... po śmierci żony uciekał w pracę. Z listów wiemy, że po skończeniu książki narzekał na brak siły, na ból ręki. Ale nie odpoczywał zbyt długo, zaraz sięgał po pióro i powstawała kolejna powieść.

- I sprzedawała się jak świeże bułeczki, choćby "Quo vadis".
- "Quo vadis" o mały włos nie odebrała dziadkowi nagrody Nobla. Bo to nie tak, jak uważa większość, że Sienkiewicz dostał tę nagrodę właśnie za powieść "Quo vadis". On ją otrzymał za całokształt twórczości. Natomiast w USA i Wielkiej Brytanii w 1905 roku sprzedano 8 milionów egzemplarzy "Quo vadis", więc książka trafiła na czoło list bestsellerów. Tymczasem Akademia Królewska nie bardzo lubi poczytnych autorów. Z drugiej jednak strony, gdyby nie ta powieść, Akademia nie widziałaby o twórczości Sienkiewicza.

- Urodził się pan w pałacu w Oblęgorku, który w 1900 roku podarowali Henrykowi Sienkiewiczowi wdzięczni czytelnicy. Czym jest to miejsce dla pana?
- Jako dziecko nie zdawałem sobie sprawy z magii tego miejsca. O dziadku myślałem bardziej jako wodzu, rycerzu. Na pasował mi na pisarza, który kojarzył się z takim gminnym... W czasie II wojny światowej pałac był kwaterą partyzancką. Ojca dwa razy aresztowało gestapo. Miałem wtedy 13 lat, miejsce to jawiło się wtedy jako western, jakieś strzelanie, tajemnice... Nie zdawałam sobie sprawy z grozy sytuacji.

- Co się stało z pałacem po wojnie?
- W 1945 roku przyszło dwóch panów, mających srogie miny, w ciągu trzech dni kazali nam się stąd zabierać. Mogliśmy wziąć ze sobą tylko tyle, ile zmieściło się w ręce. Mieliśmy opuścić powiat kielecki, ale nie do końca spełniliśmy ich żądania i osiedliśmy w Kielcach. Pałac został zdewastowany, zniszczono kominki, pozrywano podłogi. Literaci i Polonia amerykańska domagała się zwrotu pałacu dla rodziny Sienkiewiczów. Oddano nam więc zabudowania gospodarcze i oficynę. Pałac dopiero w 1949 roku. Ale ojciec z siostrą zrzekli się naszej własności na rzecz państwa.

- Dlaczego?
- Pałac był tak zdewastowany, że nie stać nas było na jego odbudowę. Ojciec z ciocią Jadwigą uznali, że oddadzą go państwu pod warunkiem, że powstanie w nim muzeum Henryka Sienkiewicza. Tak się stało.

- Nie chciał pan oprowadzać wycieczek po swoim dawnym domu?
- Przez jakiś czas pracowałem w Oblęgorku, ale czułem się tu, jak samobieżna gablota. Zwiedzających interesowało, czy ten wnuk jest prawdziwy, czy może wypchany. Nie bardzo odpowiadała mi rola małpy w zoo. Ale nadal miejsce to jest dla mnie bardzo ważne i często tam wracam. Są tu przecież nasze rodzinne pamiątki, które przekazaliśmy muzeum. Niestety, nie wszystko, bo na przykład cały zbiór broni wschodniej i afrykańskiej dziadka został ograbiony...

- Rodzina przekazała też pamiątki innym muzeom?
- Rękopisy trafiły do Ossolineum we Wrocławiu, część pamiątek do Poznania, część - zwłaszcza korespondencja - do Warszawy.

- Pana ojciec nie poszedł w ślady dziadka?
- Ojciec był architektem, jego siostra uczyła się malarstwa, była tłumaczką literatury. Kiedy wykupiono Wawel z rąk Austriaków, ojciec tuż po studiach w Paryżu, został tam zatrudniony. Podczas prac konserwatorskich zainteresował go pokój z jednym, półkolistym rogiem. Ukazał mu się tam kominek barokowy, który w ten sposób został ukryty przed Austriakami. Wówczas w prasie czytał nagłówki: "Syn Henryka Sienkiewicza odkrył barokowy kominek na Wawelu". Nie bardzo mu się to podobało. Po wojnie pracował jako radca spraw kultury polskiej w Paryżu. I znów czytał o sobie "syn noblisty".

- I nic nie pisał?
- Po tym wszystkim zaszył się w Oblęgorku i trochę zdziwaczał. Niczym się nie zajmował. Po nocach coś pisał, ale w dzień wszystko to palił.

- A pana nie ciągnęło do pisania?
- Jak każdy młody człowiek musi przejść koklusz, tak i musi coś tam pisać. Potem zaprzestałem tego. Literatura na tym nic nie straciła.

- Teraz swoją książkę wydał Jan Sienkiewicz.
- Tak, to mój wnuczek. Mieszka w Warszawie. Napisał opowiadania o zwierzętach, które zostało wydane. Jestem z niego dumny, bo jest bardzo oczytany i inteligentny.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska