Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Już pięć lat minęło od śmierci Snobki, czyli Eugenii Pawłowskiej. Bardzo jej brakuje

Dariusz Chajewski
Dariusz Chajewski
Moje pierwsze skojarzenie? Widzę Panią Żenię idącą deptakiem. Jeszcze zanim zacząłem pracę w „Gazecie Lubuskiej”, rozpoznawałem tę charakterystyczną sylwetkę z drepczącym jej śladem bardzo, bardzo okrągłym psem. Był to Kibic. Pani Żenia i Kibic to dla mnie wyjątkowo deptakowe wspomnienie. 19 marca mija piąta rocznica śmierci znanej i lubianej dziennikarki.

Później, dość niespodziewanie, tę parę poznałem osobiście i przypominało to otarcie się o legendę. Gdy dziś zapytać wielu Czytelników o Eugenię Pawłowską, zapewne wielu pokręciłoby głową. Ale kto nie znał Snobki, Pani Żeni lub „tej dziennikarki od Kibica”...?

Z Kresów do Zielonej Góry

Urodziła się w 1932 r. w miejscowości Skorynki pod Baranowiczami (dawne woj. nowogródzkie). W czasie wojny mieszkała w Baranowiczach, gdzie jej ojciec pracował na kolei. Po 1945 r. ewakuowała się z rodziną do Żar, tu ukończyła LO, dziś im. Bolesława Prusa. Studia dziennikarskie odbyła na Uniwersytecie Jagiellońskim. Do „Gazety Zielonogórskiej” (później „Lubuskiej”) trafiła zgodnie z nakazem pracy, w roku 1954.
- Lubiłam poznawać ludzi - wspominała w wywiadzie w „GL”. - Jeśli trzeba było dojechać do rozmówcy, dojeżdżałam, nawet na ramie roweru czy wozie pełnym worków z ziemniakami. Na początku pracy pisałam piórem ze stalówką, którą maczało się w atramencie. Później usiadłam przy komputerze. Czyż więc moje życie nie było ciekawe?

Pracuje, jak nie pisze

Była publicystką, długoletnią kierowniczką działu kulturalnego, prowadziła popularną rubrykę „Z harcerskiego kociołka”. Została laureatką Lubuskiej Nagrody Kulturalnej i Nagrody Kulturalnej Prezydenta Miasta. Od 2005 r. była honorowym obywatelem Zielonej Góry...
- Tak, znów wybrałabym ten zawód - mówiła w jednym z wywiadów. - Jest jak narkotyk. Choć jest piekielny, żąda od człowieka całej krwi, w sensie dyspozycyjności. Dziennikarz pracuje też, jak nie pisze. Między pisaniem, prowadzeniem akcji ma mało czasu na zapalenie oskrzeli i antybiotyk. Śniadanie czasem jadło się w nocy. Dziennikarz ciągle szuka tematów, a gdy się położy, zastanawia się, czy nie popełnił jakiegoś błędu w tekście. Rzadko jest z siebie zadowolony. Nie wierzyłam we własne możliwości. A najlepiej pisało się mi z nożem na gardle, kiedy już trzeba było oddać tekst.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska