Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kacper i Adrian czekają na kochającą rodzinę

Marzena Wróbel Radio Zachód
Bogusława Tomasik, nauczycielka Kacpra: - Nie mogę uwierzyć, że w całej Polsce nie ma rodziny, która pokochałaby chłopców. Gdybym była młodsza, sama powalczyłabym o nich.
Bogusława Tomasik, nauczycielka Kacpra: - Nie mogę uwierzyć, że w całej Polsce nie ma rodziny, która pokochałaby chłopców. Gdybym była młodsza, sama powalczyłabym o nich. fot. Marzena Wróbel
Ponad rok temu Polskę zszokował okrutny mord trzyletniej Sandry. Świadkiem tragedii był jej pięcioletni brat Kacper. Dziś wraz ze starszym bratem przebywa w pogotowiu rodzinnym.

Jeśli przez najbliższe dwa miesiące nie znajdą rodziny zastępczej, trafią do domu dziecka.

W marcu ubiegłego roku w Przewozie, niedaleko Zielonej Góry, podczas libacji zamordowana została malutka Sandra. 27-letnia Magdalena W., matka dziewczynki, przyszła z trojgiem dzieci do sąsiada - Stanisława W. Dorośli pili alkohol. W pewnym momencie Sandra zaczęła błagać matkę, by wracali do domu. To zdenerwowało Stanisława W. Kilkakrotnie uderzył dziecko drewnianą pałką, w pijanym amoku złapał jak kukłę i wyniósł na dwór. Jeszcze żyła, gdy wrzucił ją do szamba. Pomagała mu matka dziewczynki.

Dziś oboje są oskarżeni o zabójstwo. - Przyznali się do winy - mówi Kazimierz Rubaszewski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.
Świadkiem zdarzenia był Kacper, starszy brat Sandry. To on chciał ratować siostrzyczkę.

Pobiegł do sąsiadów po pomoc. Niestety, na ratunek było już za późno. Dziewczynka zmarła.

Kolejny cios?

Anna Gołębska z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Zielonej Górze: - Jeśli w ciągu dwóch miesięcy chłopcy nie znajdą rodziny zastępczej, trafią do
Anna Gołębska z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Zielonej Górze: - Jeśli w ciągu dwóch miesięcy chłopcy nie znajdą rodziny zastępczej, trafią do domu dziecka. fot. Marzena Wróbel

Kazimierz Rubaszewski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze: - Stanisław W. i Magdalena W., oskarżeni o zabójstwo, przyznali się do winy.
(fot. fot. Marzena Wróbel)

Okazuje się, że to nie koniec traumatycznych przeżyć w życiu Kacpra i jego 7-letniego brata Adriana. Po aresztowaniu matki obaj trafili do pogotowia rodzinnego pod Zieloną Górą. Są tam już ponad rok.

- Jeśli w ciągu dwóch miesięcy nie znajdą rodziny zastępczej, czeka ich kolejny cios. Trafią do domu dziecka - opowiada Anna Gołębska z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Zielonej Górze.

Pracownicy PCPR-u szukali rodzin zastępczych nie tylko w województwie lubuskim. - Wysłaliśmy zapytania do wszystkich powiatów w Polsce - dodaje Gołębska. - Niestety, nie ma chętnych na przygarnięcie chłopców...

Ale w pewnym momencie pojawiło się światełko nadziei. - Mieliśmy dwa zgłoszenia. Jedno z województwa świętokrzyskiego, drugie z mazowieckiego - wspomina Gołębska.

Procedura jest jednak taka, że przy rodzinach z innych województw zgodę na stworzenie rodziny zastępczej musi wydać starostwo danego powiatu. W obu przypadkach odmówiło przyjęcia Adriana i Kacpra. Dlaczego?

Województwo świętokrzyskie - starostwo uznało, że w rodzinnym domu dziecka jest już sześcioro podopiecznych i więcej przyjąć nie można, a poza tym potrzebują wolnych miejsc dla maluchów ze swojego powiatu.

Województwo mazowieckie - starostwo stwierdziło, że rodzina zastępcza funkcjonuje dopiero od jesieni 2008, opiekuje się już czworgiem dzieci z innych powiatów i z powodu odległości trudno współpracuje się jej z rodzicami biologicznymi.

Trudne dzieciństwo

Grażyna Gumienna z pogotowia rodzinnego: - Ci chłopcy zasługują na prawdziwy dom i kochającą rodzinę. Wierzę, że znajdzie się ktoś dobry, kto ich po
Grażyna Gumienna z pogotowia rodzinnego: - Ci chłopcy zasługują na prawdziwy dom i kochającą rodzinę. Wierzę, że znajdzie się ktoś dobry, kto ich pokocha. fot. Marzena Wróbel

Anna Gołębska z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Zielonej Górze: - Jeśli w ciągu dwóch miesięcy chłopcy nie znajdą rodziny zastępczej, trafią do domu dziecka.
(fot. fot. Marzena Wróbel)

Jadę pod Zieloną Górę, by odwiedzić chłopców. W drzwiach wita mnie Grażyna Gumienna. To ona wraz z mężem kilka lat temu utworzyła pogotowie rodzinne. Od tego czasu jej dom jest pełen dzieci po przejściach. Dwuletnie bliźniaczki, 16-letnia Magda, którą mama odwiedza raz na miesiąc, trzyletnia Dominika, która do dziś leczy skazy po brudzie i chorobach na małej buźce...

W domu jest siedmioro dzieci. Cisza jak makiem zasiał, gdy wchodzę. - Chłopcy odrabiają lekcje, a maluchy wyszły na spacer ze starszymi dziewczynkami - tłumaczy Gumienna.

Wchodzimy do salonu z dużym stołem, dziesięcioma krzesłami i mnóstwem zabawek. Kobieta ciężko wzdycha, gdy pytam o Kacpra i Adriana. - Takie nieszczęście ich spotkało, tyle tragedii, a teraz dom dziecka na horyzoncie - mówi.
Dowiaduję się, że gdy chłopcy trafili do pogotowia rodzinnego, byli bardzo zaniedbani, brudni i głodni. Zanim tu przyjechali, mieszkali w skrajnej nędzy. Kacpra prześladowało wspomnienie tego, co widział. - Budził się w nocy z płaczem i krzykiem, że Sandra patrzy na niego z góry - opowiada Gumienna.

Dziś bracia dochodzą do siebie. - Żyją w końcu jak normalne dzieci w ich wieku. Kacper chodzi do przedszkola, Adrian do pierwszej klasy - dodaje pani Grażyna.

Potrzebują ciepła

Bogusława Tomasik, nauczycielka Kacpra: - Nie mogę uwierzyć, że w całej Polsce nie ma rodziny, która pokochałaby chłopców. Gdybym była młodsza, sama
Bogusława Tomasik, nauczycielka Kacpra: - Nie mogę uwierzyć, że w całej Polsce nie ma rodziny, która pokochałaby chłopców. Gdybym była młodsza, sama powalczyłabym o nich. fot. Marzena Wróbel

Grażyna Gumienna z pogotowia rodzinnego: - Ci chłopcy zasługują na prawdziwy dom i kochającą rodzinę. Wierzę, że znajdzie się ktoś dobry, kto ich pokocha.
(fot. fot. Marzena Wróbel)

Bogusława Tomasik, nauczycielka Kacpra, nie może się nachwalić chłopca. - Grzeczny, uczynny, sympatyczny, lubiany - wylicza. - Wiele dzieci widziałam i uczyłam, ale Kacperek jest wyjątkowy. Lubi przytulać się do mnie. Często wchodzi mi na kolana i patrzy na mnie tymi swoimi wielkimi oczkami. To jest głębokie spojrzenie... Ostatnio zapytałam: O czym myślisz, jak tak patrzysz mi w oczy? Zaczął wspominać swoją siostrzyczkę...

- Widać, że chłopcy potrzebują ciepła rodzinnego - dodaje Tomasik. - Nie mogę uwierzyć, że w całej Polsce nie ma rodziny, która pokochałaby ich. Może gdybym była młodsza, sama powalczyłabym o nich...

Tata

Bogusława Tomasik, nauczycielka Kacpra: - Nie mogę uwierzyć, że w całej Polsce nie ma rodziny, która pokochałaby chłopców. Gdybym była młodsza, sama powalczyłabym o nich.
(fot. fot. Marzena Wróbel)

Ojciec chłopców, konkubent Magdaleny W., ma ograniczone prawa do opieki nad dziećmi. Główny powód to alkoholizm, niewydolność wychowawcza i złe warunki bytowe. - Ostatni raz kontaktował się z nami w grudniu - mówi Gołębska. - Obiecywał, że pójdzie na odwyk i poprawi sytuację materialną. Niestety, efektów do dziś nie widać.

Te słowa potwierdza Gumienna. - Tata Kacpra i Adriana był u nas przed Bożym Narodzeniem i ostatnio pojawił się na chwilę w marcu. Przywiózł im prezenty, naobiecywał, że zabierze do siebie i tyle go było widać - przyznaje.

Dyrektor PCPR w Zielonej Górze nie ma jednak złudzeń. Mężczyzna może chciałby dobrze, ale nie jest w stanie zadbać o byt chłopców.

Marzenia do spełnienia

W pogotowiu rodzinnym Kacper i Adrian pierwszy raz w życiu dostali to, o czym wcześniej tylko marzyli. W ciągu roku zrobili ogromne postępy.

- Fajnie tu jest. Nauczyłem się ścielić łóżko, ubierać się, sprzątać, czytać, pisać - wylicza Adrian. - Czasami tylko jestem smutny. Tęsknie za rodzicami - dodaje ze łzami w oczach.

Matka ma odebrane prawa rodzicielskie, ojciec tylko ograniczone. Dlatego chłopcy nie mogą być adoptowani. Jedyną szansą jest rodzina zastępcza. Jeśli się nie znajdzie, bracia trafią do domu dziecka, a to dla nich jedno z najgorszych rozwiązań. Trwa więc walka z czasem.

- Oni zasługują na prawdziwy dom i kochających rodziców - mówi Gumienna. - Nie po to przecież rodzi się dzieci, by tak cierpiały, jak te maluchy. Niech poczują ciepło, tę miłość. Wierzę w to, że znajdzie się ktoś dobry i pokocha chłopców, bo naprawdę na to zasługują.

CHCESZ POMÓC? ZGŁOŚ SIĘ!

Wszyscy, którzy chcieliby stworzyć rodzinę zastępczą dla chłopców, mogą skontaktować się z Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie w Zielonej Górze, ul. Podgórna 5, tel. 68 452 75 49 lub 68 452 75 90.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska