- Na mistrzostwa świata juniorów pojechałeś do greckiego Porto Carras z 11. rankingiem wśród 140 zawodników, zgłoszonych do grupy 16-latków. Na jaki wynik liczyłeś?
- Byłbym zadowolony z miejsca w czołowej dziesiątce. Grałem przecież z wieloma rywalami, starszymi ode mnie o rok. Medal, i to dowolnego koloru, pozostawał tylko w sferze marzeń.
- A wróciłeś ze złotem! Dotarło to już do ciebie?
- Powoli oswajam się z tą myślą. Udało mi się skupić tylko na grze, zupełnie nie myślałem o atrakcjach półwyspu Halkidiki. W 11 rundach odniosłem siedem zwycięstw, trzy partie zremisowałem, a jedną przegrałem. Dało mi to 8,5 punktu, które, jak się okazało, wystarczyły do zdobycie tytułu.
- Który fragment mistrzostw był najtrudniejszy?
- Bez wątpienia końcówka. W dziesiątej rundzie przegrałem z Rosjaninem Iwanem Bukawszynem, który cztery lata temu zabrał mi medal w mistrzostwach Europy w czarnogórskim Hercegnovi. Zawody kończyłem partią z moim kolegą z reprezentacji Danielem Sadzikowskim. Układ był taki, że remis mógł nam dać złoty i srebrny medale. Ale tylko pod warunkiem, że Bukawszyn nie wygra z Francuzem. Zagraliśmy dosyć asekuracyjnie i rzeczywiście zremisowaliśmy. Nie potrafiliśmy się powstrzymać przed ciągłym zerkaniem na ustawioną tuż obok szachownicę Rosjanina. Jego pojedynek trwał o wiele dłużej i... też skończył się nierozstrzygniętym rezultatem. Czyli wyszło tak, jak sobie wymarzyliśmy: my na dwóch pierwszych miejscach, a Bukawszyn trzeci!
- Czy tytuł z Porto Carras zmieni twoje życie?
- Na razie zewsząd zbieram gratulacje. Do domu wróciłem w niedzielę, więc pierwsze uściski były od rodziny, klubowych trenerów i kolegów. Mama obiecała, że za tydzień na stole pojawi się jakiś tort. Ale szachy wciąż pozostają dla mnie tylko zabawą.
- Zabawą?! Jesteś przecież najlepszy na świecie w swojej grupie wiekowej!
- Mimo to za najważniejszą nadal uważam naukę. Kończę w tym roku szkolnym gimnazjum i bardzo chcę się dostać do dobrego ,,ogólniaka'': jedynki lub czwórki. Nie myślałem jeszcze, co będzie potem.
- Nie uwierzę, że nie masz przed sobą ambitnych planów sportowych...
- Mam, ale podchodzę do nich bardzo spokojnie. W ciągu najbliższych trzech lat zamierzam zostać arcymistrzem. By tak się stało, muszę podnieść swój obecny ranking 2.407 punktów do poziomu 2.500. A potem jeszcze trzy razy uzyskać normę arcymistrzowską, wspinając się w silnie obsadzonych turniejach na poziom 2.650 punktów. Za rok wybiorę się oczywiście do Rio de Janeiro, by bronić mistrzowskiego tytułu z Grecji.
- Ile czasu poświęcasz na szachy?
- W domu pracuję godzinę dziennie. Oprócz tego mam w tygodniu dwa 2,5-godzinne treningi z klubowymi szkoleniowcami, a dodatkowo dwa razy w miesiącu spotykam się po trzy godziny z arcymistrzem Michałem Krasenkowem.
- Ilu arcymistrzów pokonałeś już w swojej karierze?
- Chyba pięciu. Mam nadzieję, że teraz ta statystyka będzie szybko rosła.
- Dziękuję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?