Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kamil Kawicki: Po pierwsze przepraszam

Czesław Wachnik 68 324 88 29 [email protected]
Kamil Kawicki - 34 lata, urodzony w Kostrzynie nad Odrą. Ma pięcioletnią córkę Karolinę. Zainteresowania: podróże, kulinaria, narty, ostatnio muzyka poważna Mozarta i Straussa.
Kamil Kawicki - 34 lata, urodzony w Kostrzynie nad Odrą. Ma pięcioletnią córkę Karolinę. Zainteresowania: podróże, kulinaria, narty, ostatnio muzyka poważna Mozarta i Straussa. Mariusz Kapała
- Nie mam problemów z alkoholem i żałuję tego, co zrobiłem - mówi Kamil Kawicki, zielonogórski radny, którego policja złapała nietrzeźwego za kierownicą.

WPADŁ W WIELKI PIĄTEK

WPADŁ W WIELKI PIĄTEK

Jak nas poinformowała Małgorzata Stanisławska, oficer prasowy policji w Zielonej Górze, w Wielki Piątek około 9.00 patrol zatrzymał forda eskorta. Funkcjonariusze zauważyli, że kierowca nie miał zapiętych pasów bezpieczeństwa. Przy okazji sprawdzili jego trzeźwość. Pierwsze badanie wykazało 0,7 promila alkoholu, a kolejne - po 15 minutach - 0,6. Kierowcy zatrzymano prawo jazdy, a autem odjechała inna, przybyła na miejsce zdarzenia osoba. Stanisławska dodała, że jazda w takim stanie to przestępstwo, za które grozi do dwóch lat więzienia. I oczywiście utrata prawa jazdy. Ale o karze zadecyduje sąd grodzki. Tam sprawa trafi lada dzień.

Przeczytaj też: Radny jechał po kilku piwach i bez pasów

- Ma pan problemy z alkoholem?
- Ależ nie. Nigdy nie byłem karany, nie prowadziłem też auta po wcześniejszym wypiciu alkoholu. A czy piję? Myślę, że jak przeciętny Polak. Mam znajomych, organizujemy różne spotkania i wtedy sięgam po butelkę piwa, rzadziej kieliszek. Są różne gusta. Jestem normalnym człowiekiem.

- Rozmawiamy w siedzibie Falubazu. Jakie funkcje pełni pan w klubie?
- Jestem etatowo specjalistą do spraw sportu i rozwoju, a ponadto w trakcie meczów pełnię funkcję spikera.

- Znajomi, z którymi rozmawiałem, twierdzą, że ma pan ambicje polityczne.
- Czy polityczne, to trudno powiedzieć. Wydaje się, że polityką zajmują się ludzie w stolicy. Ja jestem bardziej samorządowcem, staram się mieć kontakty z ludźmi, z moimi wyborcami. I wydaje się, że kilka dobrych rzeczy udało się nam razem zrobić.

- Wróćmy do feralnego piątku.
- Wstałem rano, wykąpałem się, a że czułem się dobrze, postanowiłem z mamą pojechać na cmentarz. To, że jechałem z mamą, potwierdzą policjanci. Jak również to, że moje zachowanie było bez zarzutu. Nie zasłaniałem się mandatem czy głupimi wymówkami. W czasie jazdy zatrzymał nas patrol policji, a funkcjonariusz stwierdził, że powodem był brak zapiętych pasów. Niestety, kontrola trzeźwości wykazała, że w pierwszym badaniu było 0,34 grama alkoholu, a w drugim 0,29. Mnożąc przed dwa, wychodzi 0,7 i 0,6 promila. Myślę, że gdybym wcześniej zjadł śniadanie, wyniki byłyby inne. Byłem nieświadomy, że mam w organizmie jeszcze alkohol.

- W głosie wyczuwam lekceważenie zdarzenia.
- Nieprawda. Żałuję tego, co zrobiłem, staram się po męsku stawić czoło, nie tłumaczę, że zjadłem kwaśne jabłka czy wypiłem płyn do spryskiwacza. Chcę się zmierzyć z problemem.

- Zaczęło się w czwartek?
- Tak. Tego dnia wieczorem wypiłem ze znajomymi kilka piw. Może gdybym wtedy jadł... Ale już się stało.

- Co ma pan do powiedzenia swoim wyborcom?
- Po pierwsze przepraszam. Po drugie proszę, by mnie nie przekreślali. I po trzecie, by potraktowali mnie jako człowieka, który ma prawo do jednego błędu. Bo drugiego już nie popełnię. Deklaruję też, że bez względu na wyrok sądu i moje dalsze losy, będę współpracował z mieszkańcami. Chcę też zaangażować się w akcje, które mają przeciwdziałać takim sytuacjom, jak moja.
- Jest pan radnym miejskim z ramienia PO. Zamierza pan złożyć mandat?
- Na razie nie widzę takiej konieczności. Czekam na wyrok sądu, a ponadto na ekspertyzę prawną dotyczącą sytuacji, w jakich wygasa mandat radnego. Proszę też, by nie stawiać mnie w jednym szeregu z ludźmi faktycznie nadużywającymi alkohol i kierującymi pojazdami bezpośrednio po jego spożyciu z o wiele większymi wskaźnikami.

- A dalsza kariera polityczna, radnego?
- Dalsze moje losy zależą od mieszkańców. Poddaję się ich osądowi.

- Wystąpi pan z PO?
- Na razie wstępnie już w piątek rozmawiałem z przewodniczącym Mirosławem Bukiewiczem. Chciałem, by o zdarzeniu usłyszał z moich ust, a nie dowiedział się z mediów. Tego wymaga szacunek do niego. Oddałem się do dyspozycji władz partii i to one zdecydują o moim losie. Liczę na krytykę mojego postępowania, ale jednocześnie na wyrozumiałość.

- A co z pracą w Falubazie? Pana wybryk to dodatkowy kłopot po przegranym meczu w Bydgoszczy.
- Nie sądzę, by mój wybryk - jak pan to nazwał - był kłopotliwy dla klubu. Tu najważniejsze są wyniki meczów. Kłopotem może być przegrana z Tarnowem. Wiem, co do mnie w pracy należy i to wykonuję najlepiej jak potrafię. Zatrzymano mnie jako osobę prywatną, po pracy, a nie przedstawiciela klubu. Już w piątek rozmawiałem z moim szefem Robertem Dowhanem. Przyznam, że nie pochwalił mojego zachowania, ale żadnej decyzji nie podjął.

- Dziękuję.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska