Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kandydat na Menadżera Roku 2011. Szef Herkulesa.

Jarosław Miłkowski 95 722 57 72 [email protected]
(Jan Świeszczek prowadzi Herkulesa od sześciu lat. Początkowo była to firma jednoosobowa. Dziś pracuje tam 280 osób.fot. Jarosław Miłkowski)
(Jan Świeszczek prowadzi Herkulesa od sześciu lat. Początkowo była to firma jednoosobowa. Dziś pracuje tam 280 osób.fot. Jarosław Miłkowski)
- Jestem menadżerem-samoukiem - mówi Jan Świeszczak, prowadzący firmę ochroniarską Herkules w Gorzowie. Jest jednym z kandydatów w naszym plebiscycie „Menadżer Roku 2011”.

Czytaj też: Konkurs Menadżer Roku. Dyrektor banku może liczyć na pracowników

- Skąd w pana głowie pojawił się pomysł na prowadzenie firmy ochroniarskiej? - Zgodnie ze znanym powiedzeniem, wziąłem sprawę w swoje ręce. Przez długi czas byłem pracownikiem najemnym, pracowałem dla innych. Na początku lat 90. założyłem też własną działalność, dochody z której były dodatkiem do mojej pensji. Trudniłem się sprzedażą artykułów spożywczych, ale firma nie była głównym źródłem mojego dochodu. W 2005 r. dostałem zwolnienie z ówczesnego zakładu pracy i stanąłem przed decyzją, co dalej. Ponieważ szukanie pracy szło z trudem, postanowiłem „obudzić” swoją firmę i zająć się działalnością ochroniarską.

 

- Jakie były początki? - Na początku prowadziłem firmę jednoosobowo. Pierwszy kontrakt, jaki podpisałem był z gorzowskim Miejskim Zakładem Komunikacji. Zajmowałem się ochroną MZK jako zakładu pracy. Wówczas musiałem zatrudnić pierwsze 13 osób. Na rozkręcenie biznesu nie musiałem nawet mieć zbyt dużych pieniędzy. Po roku, gdy firma zdobyła już referencje, mogłem startować w kolejnych przetargach i tak firma się rozwijała. Ochraniamy oraz sprzątamy wiele instytucji, np. sądy, szpitale, także sklepy. Po czterech latach funkcjonowania, w 2009 r., zatrudniałem już 80 osób, rok później - dwa razy więcej, w tym roku pracuje u mnie już 280 osób i Herkules ze średniej firmy stał się już dużą. Na początku działalności robiłem wszystko jedynie przy udziale księgowej. Zajmowałem się także sprawami kadrowymi. Jaki byłby ze mnie przedsiębiorca, gdyby takie sprawy były mi obce? Gdy firma się rozwijała, trzeba było jednak zatrudnić kadrową, później kolejne. Dziś w samym tylko biurze pracuje dziesięć osób.

 

- Gdzie pan się uczył zarządzania? - Jestem samoukiem. Zarządzania uczyło mnie życie i codzienne problemy, które trzeba było rozwiązywać. Nie bez znaczenia była też praca, jaką wcześniej wykonywałem. Do 1991 r. byłem policjantem. Dwadzieścia lat temu odszedłem jednak na wcześniejszą emeryturę. Pracując w policji uczyłem się tego, jak pracować z ludźmi i wśród ludzi.

- W jaki sposób? - Byłem kierownikiem referatu dzielnicowych. Miałem pod sobą 12 osób, którym trzeba było podpowiadać, których trzeba było kontrolować. Jako przełożony nabierałem szlifów. W kierowaniu ludźmi nie musiały mi pomagać żadne studia czy kursy. Nie korzystałem też z żadnych fachowych podręczników.

- Gdy ogląda pan filmy przedstawiające pracę menadżerów, widzi pan w nich siebie? - Nie czuję się menadżerem z krwi i kości. Ci pokazywani w filmach to osoby, które widzą jakiś cel przed sobą i starają się dochodzić do niego nie patrząc na to, co jest po bokach tej drogi. Ja staram się to połączyć i idąc do celu zerkam na ludzi. Mam miękkie serce i czasem dla swych pracowników jestem jak kasa zapomogowo-pożyczkowa. Gdy zwracają się do mnie po pomoc, pomagam im.

- Dziękuję.

Jak zgłosić szefa do konkursu "Gazety Lubuskiej" - "Menadżer Roku 2011": Menadżer Roku

 

emisja bez ograniczeń wiekowychnarkotyki
Wideo

Strefa Biznesu: Czterodniowy tydzień pracy w tej kadencji Sejmu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska