Skromna salka przy kożuchowskim gimnazjum. Stare stoliki i krzesełka. Biały pył. Widać, że dopiero skończył się remont. Po kątach walają się brudne gąbki, kartony i inne przedmioty. Uczestniczki szkolenia są zniecierpliwione. To bezrobotne kobiety, które do Kożuchowa przyjechały z różnych części woj. lubuskiego. Miały dostawać stypendia i zwrot kosztów dojazdów. - Dostałyśmy tylko po około 100 zł za luty. Nikogo nie interesuje, czy stać nas na bilety do Kożuchowa z Małomic, Szprotawy, Zielonej Góry, Gorzowa, Żar - mówią. Wytykają, że nie otrzymały sprzętu do nauki. Suszarki do włosów musiały przynieść z domu. Na zajęciach z wizażu nie było nawet tuszu do rzęs. - Jak w takich warunkach mamy się czegokolwiek nauczyć - pytają? - Unia Europejska przeznacza na ten projekt miliony, a mamy wrażenie, że na nas, głównych uczestników, przypadają tylko grosze.
Kobiety zdobywają zawód fryzjerki, kosmetyczki, instruktorki fitness, kucharki, itp. 40 z nich miało dostać dotację bezzwrotną w wysokości 40 tys. zł na otwarcie własnej działalności gospodarczej. Na czas kilkumiesięcznego szkolenia w Henrykowie, Kożuchowie i Łagowie powinny otrzymać stypendia, zwrot kosztów dojazdu, wyżywienie, noclegi i opłatę opiekunek dla dzieci. - Jest bałagan. Zajęcia są odwoływane lub przenoszone na inne godziny, bez powiadomienia nas o tym. A przecież my musimy dojechać często z daleka - dodają uczestniczki kursu. Wiele z nich ma małe dzieci i nie chce nocować, np. w Łagowie. Ale byłyśmy nakłaniane, żeby podpisać, że nocowałyśmy, bo inaczej musiałybyśmy zapłacić z niewykorzystany nocleg - wspominają. Uczestniczki kursu poprosiły o spotkanie Jana Koniarka, prezesa Lubuskiego Stowarzyszenia Rozwoju Regionalnego "Rozwój" w Gorzowie, współrealizatora projektu. Wraz z nim do rozgoryczonych kobiet przyszła Regina Mroczek z regionalnego centrum kształcenia ustawicznego. Kobiety chciały się poskarżyć, że mają zajęcia w złych warunkach. Prezes ucina ich narzekania. Zaznacza, że teraz on będzie mówił i żeby mu nie przerywać. - Czemu tylko o waszej grupie jest taka opinia wykładowców - pyta retorycznie?
A jaka opinia? A taka, że podczas zajęć tańczą na stołach i piją alkohol. Dziewczyny są oburzone takim stwierdzeniem. Po spotkaniu z kobietami, prezes godzi się na rozmowę z dziennikarką "GL", która po cichu przysłuchiwała się konwersacji prezesa z kobietami. Tym razem twierdzi, że to nie grupa jest zła, tylko jedna uczestniczka, która jest bezczelna, ma drogą torebkę, przyjeżdża na zajęcia samochodem i powołuje się na znajomości z posłami.
Na pytania o złe warunki szkolenia i brak organizacji, stwierdza, że były jedynie incydentalne przypadki, gdy wykładowca nie przyszedł na zajęcia.
Zarzutów w stosunku do grupy nie potwierdzają wykładowcy. - Wszystkie uczestniczki zachowywały się prawidłowo i nie sprawiały żadnych problemów - odpowiada Ewa Różańska, instruktor BHP.
- Takie same kłopoty, jak fryzjerki, mają też kobiety z innych grup - stwierdza Marta. - Brakuje sprzętu do nauki, pieniędzy, a my jesteśmy traktowane jak zło konieczne.
Współorganizatorem projektu jest gmina Małomice i burmistrz Małgorzata Sendecka. - Rozumiem, że uczestniczki mogą być rozgoryczone opóźnieniami w wypłacie stypendiów - odpowiada. - Gmina Kożuchów, główny projektodawca, otrzymała zaledwie 686 tys. zł, z 2,1 mln zł przeznaczonych na projekt. Dopiero kilka dni temu wpłynęła reszta i wkrótce będą wypłaty.
Sprawą zainteresowaliśmy lubuski Urząd Marszałkowski. - Przyjrzymy się realizacji tego projektu - zapowiada Małgorzata Zielińska z biura prasowego urzędu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?