Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kara za brutalną napaść

Bożena Bryl
Są wyroki dla mężczyzn, którzy napadli na biznesmena z Kowalowa i jego rodzinę.

W wydziale karnym Sądu Rejonowego w Słubicach odmówiono nam wglądu do orzeczenia w tej sprawie tłumacząc, że wyrok nie jest prawomocny. Jednak udało nam się dotrzeć do dokumentu.

Prokurator oskarżył 24 mężczyzn, w większości mieszkańców Żabic o to, że w sierpniu ubiegłego roku napadli w lesie na Stanisława B., jego brata i pracownika (pisaliśmy o tym kilka razy, ostatnio 25 kwietnia, w artykule "Napadli z zemsty, teraz czekaja na wyrok").

Najwyższą karę 3,5 roku pozbawienia wolności sąd wymierzył Sylwestrowi S., Maciej Ć. dostał 3,3 lata więzienia, a Zdzisław J. - 3 lata. Pozostali mają mniejsze wyroki. Większość, bo aż 17 mężczyzn skazano na 2 lata, najniższy wyrok to półtora roku więzienia. Kilku osobom sąd zawiesił wykonanie kary i odał pod dozór kuratora.

Nie czuje się bezpiecznie

Biznesmen Stanisław B. powiedział nam wczoraj, że wyrok sądu oczywiście uznaje za sprawiedliwy, ale nie czuje się teraz bezpieczniejszy. - Chciałbym mieć przekonanie, że nad swoim jeziorem i w okolicy już nigdy nie spotka mnie nic złego, ale nie bardzo w to wierzę - twierdzi. Sam teraz niechętnie tam bywa bywa, a żona i syn o wypoczunku latem nad wodą w Żabicach słyszeć nie chcą. Został uraz.

- I ból nogi po tym, jak zostałem uderzony metalowym prętem - mówi Stanisław T. Jego synek, wtedy sześciolatek, nie zapomniał tego, co stało się w lesie. - Dziecko się zmieniło, stało się nerwowe - opowiada ojciec.

Przypomnijmy, do napaści doszło 26 sierpnia 2006 r. Tego dnia biznesmen wracał z dzieckiem z urlopu w Niemczech i postanowił zajechać nad jezioro. Tam spotkał brata i pracownika, którzy właśnie przegonili z pomostu dwóch mężczyzn. Ci odchodząc, głośno się odgrażali.

Po chwili brat i pracownik odjechali, a on zrobił to chwilę później. Kiedy wjechał do lasu, z trzech aut wyskoczyła gromada z pałkami i zaczęła okładać jego samochód. Syn wpadł w histerię. W tym czasie w aucie sypały się szyby i gięła karoseria. Przedsiębiorcę trafiały razy. Nagle napastnicy odjechali, a on po powrocie do domu dowiedział się, że pobito też jego brata i pracownika.

To był odwet

Napaść to odwet za to, że Stanisław B. nie tolerował w swoim jeziorze kłusownictwa. Zanim kupił jezioro, woda była dzika i każdy tam łowił kiedy i ile chciał. Odkąd przedsiębiorca tego zabronił, część miejscowych zaczęła krzywo na niego patrzeć.

- Ja się cieszę, kiedy w sezonie nad jezioro przychodzą ludzie. Nawiozłem piasku, żeby plażowanie było przyjemniejsze, razem z gminą zbudowaliśmy nowy pomost - twierdzi Stanisław B. Podkreśla jednak, że nie może się godzić na dzikie odłowy, bo przecież jezioro zarybia i chce coś z tego mieć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska