Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kartki w PRL były na... wszystko

Jacek Deptuła [email protected]
Bodaj najbardziej absurdalnym osiągnięciem rozwiniętej gospodarki socjalistycznej w latach 80. były... kartki na kartki.

W lutym i marcu 1981 roku urzędy państwowe, zakłady pracy, rady narodowe i uczelnie rozpoczęły wydawanie kartek żywnościowych pełnoletnim obywatelom PRL. Ale wcześniej należało uzyskać tzw. kartę zaopatrzenia, dzięki której otrzymywało się kartki na: mięso, cukier, buty, skarpetki, wódkę, mydło, wyroby czekoladopodobne, benzynę, garnitury i dziesiątki innych towarów. Obywatel bez karty nie miał szans na kartki.

Konsekwencją kartek na kartki był z kolei handel kartkami. W najgorszej sytuacji znaleźli się dbający o higienę obywatele i - jednocześnie - palący, pijący, zmotoryzowani, a na dobitkę lubiący słodycze. Przelicznik był bowiem taki: za trzy kartki papierosowe można było dostać kartkę na pół litra, a za słodycze i tytoń - nawet dwie flaszki wódki.

Przydział na skarpetki można było wymienić na kartkę wołowego - z kością - ewentualnie dwie paczki kawy lub dwie kostki mydła. Najdroższe były talony na benzynę i obrączki ślubne (przydziały na mąkę i ryż notowane były najniżej).

Afera obuwnicza

Kartki w PRL były na... wszystko

Skarby na kartki

* cukier - 2 kg * mięso - 2,5 kg miesięcznie (pracownicy umysłowi) oraz 4 kg - pracownicy fizyczni i dzieci * pół litra wódki lub butelka wina importowanego * 300 g. proszku do prania * 2 kostki mydła * 100 g. wyrobów czekoladopodobnych * 250 g. cukierków * 30 l. benzyny do fiata 126p * 1,3 kg kaszy, mąki lub ryżu * 12 paczek papierosów

Jednak ze złotymi obrączkami był kłopot nie lada - w sklepie jubilerskim należało przedstawić, jeszcze przed ślubem, zaświadczenie z USC o zawartym już małżeństwie. Niżej podpisany wybrnął z tego ambarasu kupując od kuzyna radzieckie obrączki z przemytu (szwagier kuzyna miał bowiem brata, którego siostra żony pracowała na jednej wielkich budów socjalizmu w Kraju Rad).

Problemy zdarzały się też z nieboszczykami płci męskiej. Bywało, że nieutulona w żalu rodzina musiała zdobyć zaświadczenie z USCzgonu) i na tej podstawie otrzymywała przydział na... garnitur i buty. W połowie lat 80. głośna była afera z butami właśnie.

Jakiś obrotny szewc zaczął produkcję obuwia do trumny z surowców “skóropodobnych", niektórzy podejrzewali nawet, że z tektury. I jak to w socjalizmie bywało - buty trafiły na czarny rynek jako pełnowartościowy towar. Niefortunni klienci poskarżyli się telewizji, że złodziejscy prywaciarze produkują buble, nadające się do wyrzucenia po pierwszym deszczu.

Aferę szybko zatuszowano, bo temat nie był zbyt wdzięczny dla władz. Można było wprawdzie pokazać cwaniactwo prywaciarzy, ale każdy normalny obywatel nie mógł nie zapytać, dlaczego brakuje normalnych butów?

Bony, bilety, kupony lub talony

Gwoli historycznej ścisłości: pierwszy - jeszcze w 1976 roku - padł cukier. Tuż po ówczesnym święcie 22 lipca Biuro Polityczne KC PZPR, zgodnie z ówczesnym hasłem "Partia kieruje, rząd rządzi", podjęło odważną decyzję. W związku z nieracjonalnym, nadmiernym wykupem cukru z uspołecznionych placówek handlowych, każdy obywatel otrzymywał raz w miesiącu "bon towarowy", upoważniający do zakupu 2 kilogramów cukru.

Władze PRL początkowo jak ognia unikały słowa "kartki", kojarzące się z okupacją lub powojenna biedą. Zastępowały je takimi eufemizmami jak bony lub bilety towarowe, kupony czy talony. Ale i tak wszyscy mówili kartki. Taki sposób reglamentacji żywności i towarów przemysłowych - bo przecież nie sprzedawania - był charakterystyczny dla najbiedniejszych krajów obozu - Kuby i Korei Północnej.

Do tego szacownego grona Polska dołączyła na życzenie ludu. Mało kto jeszcze pamięta, że punkt trzynasty 21 historycznych postulatów sierpniowych brzmiał: "Wprowadzić na mięso i jego przetwory kartki - bony żywnościowe (do czasu opanowania sytuacji na rynku)".

Najkomiczniejsze, z dzisiejszego punktu widzenia, były pokwitowania z punktów skupu makulatury. Za kilogram surowca wtórnego otrzymywało się kartkowy przywilej kupna jednej rolki papieru toaletowego. Idąc tym tropem niektóre związki zawodowe postulowały, by za dwadzieścia tzw. butelek zwrotnych obywatel miał prawo kupić dodatkową butelkę alkoholu.

Ale partia pomysłu nie kupiła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska