Na trop szajki wpadli funkcjonariusze wydziału do walki z przestępczością narkotykową dolnośląskiej komendy wojewódzkiej. Pomagali im funkcjonariusze Służby Więziennej. Z ustaleń śledztwa wynika, że na czele szajki stał więzień i zza krat kierował przestępczym procederem.
Policjanci weszli na przeszukania do kilkunastu różnych więzień i aresztów w całej Polsce. Jak twierdzi dziś prokuratura, grupa rozprowadziła 200 tysięcy porcji narkotyków. Jak się dowiadujemy, substancją odurzającą pokrywano całą powierzchnię zwykłej kartki papieru. Na pierwszy rzut oka nic nie było widać. Można ją było zupełnie legalnie wnieść do więzienia albo aresztu. Na przykład jako papier do pisania listów. Rodziny bardzo często przekazują więźniom papier do listów i znaczki. - Można było też taką kartkę zadrukować – choćby rodzinnym zdjęciem i dać jako pamiątkę.
Główny organizator przestępczego procederu zarządzał nim zza więziennych krat przy wsparciu swojej konkubiny. To ją nauczył nasączania kartek narkotykiem. Była to jedna z nowych, mało znanych substancji odurzających, „dopalaczy”. - Bardzo wydajna – mówi osoba znająca szczegóły sprawy. - Z pięciu gramów można było przygotować 100 kartek.
Sprawa wyszła na jaw w więzieniu Wołowie, gdzie u jednego z więźniów ujawniono taką narkokartkę. Dlatego zajęła się tą historią dolnośląska policja. - Bywały też przypadki zatruć więźniów substancją, którą nasączano kartki - mówi nam osoba znająca szczegóły śledztwa. W całej sprawie zarzuty popełnienia przestępstwa usłyszały cztery osoby. Może im grozić nawet osiem lat więzienia.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?