Kasa na wyżywienie

- Nie będzie stołówki? Przecież korzystaliśmy z niej nie tylko my, ale i wykładowcy. Tysiąc osób - napisał do redakcji emaila Artur, student UZ. - Co prawda, jest obok mały bar, ale tam tylko siedem stolików, na obiad trzeba czekać 20 minut.
Mira Pyrzyńska prowadząca studencką stołówkę w kampusie A uniwersytetu przyznaje, że musiała zrezygnować, bo za duże są koszty utrzymania.
- Uczelnia nie znalazła pieniędzy, by nas dofinansować. A obiad miałby kosztować 5.90 zł. Nie mogłam podpisać takiej umowy - dodaje M. Pyrzyńska. Podobna sytuacja jest w drugim kampusie.

Rzeczniczka prasowa Uniwersytetu Zielonogórskiego Ewa Sapeńko wyjaśnia, że nowa ustawa już w ub.r. zmieniła zasady funkcjonowania stołówek. Uczelnia nie dostaje na nie pieniędzy z ministerstwa. Nie może więc dofinansowywać tej działalności.
- W ub.r. musieliśmy wywiązać się z wcześ-niej zawartych umów, dlatego znalazły się dodatkowe pieniądze, które przekazaliśmy stołówkom - mówi E. Sapeńko. - Teraz wprowadzono stypendia na wyżywienie, trafią one do rąk studentów. I to oni zdecydują, czy przeznaczą je na obiady w stołówce, barze czy na samodzielnie przygotowane posiłki.

Negocjacje z prowadzącymi do tej pory stołówki trwały do 30 września. Uczestniczył w nich parlament studencki.
- Chcielibyśmy, by obiad kosztował do 6 zł w abonamencie. Ale by też za wyższą cenę można było wykupić pojedynczy obiad. By można było wziąć samą zupę albo tylko drugie danie. By był jakiś wybór - wylicza Maria Małecka z samorządu. - Przepraszamy studentów za bark informacji o stołówkach. Wierzymy, że przez jakiś czas dadzą sobie radę. Tym bardziej że wiele osób samych gotuje, korzysta z ofert pobliskich barów.
- Przystępujemy do ogłaszania przetargu na prowadzenie stołówek. Chcemy go rozstrzygnąć jak najszybciej, by w przyszłym miesiącu zaczęły one już funkcjonować - dodaje E. Sapeńko.