Zdzisław Dobrucki (1944-2021) był mistrzem Polski juniorów (1968, 1969) i seniorów (1976), brązowym medalistą drużynowych mistrzostw świata (1972). Reprezentował barwy Unii Leszno. Po zakończeniu kariery zawodniczej sukcesy odnosił także jako trener. Był ojcem Rafała Dobruckiego, który po medale na krajowych i międzynarodowych arenach też sięgał jako żużlowiec i jako trener, między innymi Falubazu Zielona Góra.
W kwietniu 2015 roku, po odwołanym z powodu opadów deszczu finale mistrzostw Polski par w Lesznie, w restauracji w hoteliku Olimpijczyk przy stadionie Zdzisław Dobrucki opowiedział nam kilka ciekawych historii o żużlu w latach 60. i 70.
Kombinezony - sztywne jak karton
- Kiedyś były skórzane. W Łodzi szyli, w Opolu. Klub zamawiał i szyli na miarę. Skóry były grube, a jak namokły, to sztywne jak karton - porównywał Dobrucki.
Buty - wojskowe, wpadał w nie żużel
- Na początku, w szkółce, to były wojskowe. Szewc doszył jakieś spinki i już. Klub biedny, młodemu mówili: "Jak będziesz miał buty, to będziesz jeździł" - relacjonował Dobrucki. - Ale te buty nie były szczelne i jak dostawało się szprycę, to wpadał w nie żużel. Musieliśmy je zdejmować i wytrzepywać. Dlatego żeśmy zakładali getry piłkarskie, grube, wełniane, i wywijaliśmy na zewnątrz, żeby uszczelniały tę lukę między skórą a butem.
Kaski - jak skorupki orzeszków
- W tej chwili żaden nie przeszedłby homologacji, bo wszystkie były nieprzepisowe - nie miał wątpliwości Dobrucki. - Z tyłu podstawa czaszki odkryta, nie było ochrony żadnej. Wyglądały jak skorupki orzeszków - uszy, wszystko tu odkryte - pokazywał. - Później prezes załatwił i po znajomości kupowali kaski w Kaliszu, produkowane dla skoczków spadochronowych. Wtedy skroń już była zakryta. Z tym, że myśmy musieli daszki przyszywać, robił to fachowiec. Ale te kaski z Kalisza to na owe czasy już był luksus.
Obejrzyj wideo: Rafał Dobrucki: W Falubazie nie pracowało się łatwo
Bandy - z podkładów kolejowych
- Jak teraz patrzymy na te sprawy, to myśmy byli samobójcy - stwierdził Dobrucki. - Słupek to był podkład kolejowy... W Bydgoszczy pospawane elementy, brama wisząca, beton, że tego by samochodem ciężarowym nie wyrwał. Jak ktoś w to uderzył, to się nie ruszyło, a noga czy kręgosłup musiały się złamać... Na tej prostej jak pędził i widział tę bandę z tych bloków kolejowych czy żelbetony, to skóra cierpła. Ale kiedyś człowiek się nie zastanawiał, a teraz to połowa chybaby nie jeździła, odmówiliby startu.
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?