Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Każdy może wygrać w "Gazecie Lubuskiej"!

Ilona Kaczmarek 68 324 88 18 [email protected]
KRZYSZTOF PENDELSKI. Pochodzi z Gorzowa, od pół roku mieszka w Starym Polichnie. Ma żonę Kingę i trzyletnią córeczkę Wiktorię. Prowadzi hotel dla zwierząt. W wolnym czasie... pracuje, bo uwielbia opiekować się swoim zwierzyńcem. Kocha psy i konie.
KRZYSZTOF PENDELSKI. Pochodzi z Gorzowa, od pół roku mieszka w Starym Polichnie. Ma żonę Kingę i trzyletnią córeczkę Wiktorię. Prowadzi hotel dla zwierząt. W wolnym czasie... pracuje, bo uwielbia opiekować się swoim zwierzyńcem. Kocha psy i konie. fot. Krzysztof Kubasiewicz
- Każdy może wygrać w "Gazecie Lubuskiej", skoro nam na fuksa, na rezerwie się udało - mówi Krzysztof Pendelski ze Starego Polichna. W czwartek przyjechał do Zielonej Góry po odbiór skody fabii, nagrody w naszej loterii Siódemka.

- Szczęściarz z pana.
- No. Choć w sumie to taki szczęściarz z rezerwy.

- Fakt, wygrał pan z pozycji rezerwowej. Były nerwy? Jak pan zobaczył, że jest tym drugim, to...
- ... pomyślałem, że szkoda, bo byliśmy blisko. Od razu w dzień losowania sprawdziliśmy z żoną Kingą na stronie "Gazety Lubuskiej" szczęśliwe numery. Myślałem, że przepadło. Bo to byłby niesamowity, nieziemski fuks, gdyby pierwsza osoba nie odebrała nagrody. I następnego dnia, kiedy przeczytałem, że wyrzuciła swoją zdrapkę, moje zwycięstwo powoli stawało się faktem. Byliśmy szczęśliwi, choć trochę na cudzym pechu...

- I?
- Pierwsza myśl była, że super, że fajnie, że łał! Naprawdę wielka radocha. Miałem dwa kody ze zdrapki i dziesięć z SMS-ów. jeden z nich był tym szczęśliwym! Cieszyłem się, bo od razu wiedziałem, co zrobię z autem.

- Co?
- Podaruję rodzicom. Starą furę wymienią teraz na nowszy model. Mama ma niedługo urodziny, tata imieniny, będzie jak znalazł. Oni wiele nam pomogli w budowie gospodarstwa. Dzięki nim mamy dom i hotel dla zwierząt.

- Mama podobno marzyła o nowym samochodzie.
- Jest przeszczęśliwa! Uwielbia auta. Już wcześniej wiedziała, że mamy szansę wygrać. Ale tak do końca nie wierzyła, że to możliwe. A tu proszę...

- Trzyma pan w dłoni kartę pojazdu.
- Dziś (rozmawiamy w czwartek - dop. red.) odebrałem dokumenty, jutro zarejestruję nowe autko, po niedzieli zabiorę do domu. Mam nadzieję, że już w poniedziałek dostaną je rodzice. Skoda jest super! Piękna, lśniąca i pachnąca. Bardzo przyjemne autko. I świetnie wyposażone.

- Kto wyjedzie na rundę honorową?
- Chrzciny zrobię ja. Pojadę z Zielonej Góry, gdzie odbiorę samochód, do Gorzowa. Potem mam nadzieję, że na przejażdżkę wybierze się mama. Rodzice zasłużyli na to auto. Bez dwóch zdań.

- Wygląda pan na wybrańca losu. I ciągle się śmieje. Szczęście i optymizm chyba się przydają. Wygrał pan już coś wcześniej?
- Nie. Nigdy. A brałem udział w różnego rodzaju loteriach, czasem trójkę w totka trafiłem... Ale to jest pierwsza konkretna nagroda. I zupełnie z przypadku. Ale teraz uwierzyłem w swoje szczęście. Namawiam do gry, bo to naprawdę fajna zabawa. I każdy może wygrać, skoro nam na fuksa, na rezerwie się udało. A z rezerwy to jest podwójne szczęście!

- Czyli gramy dalej.
- Oczywiście! Choć my już raczej nie liczymy na auto, ale... Wie pani, że kiedyś jedna rodzina trzy razy w ciągu kilku tygodni wygrała główną nagrodę w dużego lotka? To był ewenement na skalę światową! Czyli nie ma rzeczy niemożliwych!

- Stare Polichno wie i się cieszy?
- Sąsiedzi na pewno dowiedzą się z gazety.

- Były już gratulacje?
- Pewnie! Jak jechałem do gazety, znajomi ciągle dzwonili. Wyczytali, że to ja jestem tym szczęśliwcem. My z żoną nic im nie mówiliśmy, bo nie chcieliśmy zapeszyć.

- Mam wrażenie, że pan sam jeszcze do końca nie wierzy...
- No, teraz już wierzę. Ale jest coś jeszcze, w co zaczynam wierzyć.

- Co?
- Że jak ktoś daje szczęście, to otrzymuje je podwójnie. Powiem szczerze, że bardzo podobają mi się akcje "GL" zbierania pieniędzy na chore dzieci. Zawsze w nich uczestniczę i staram się pomagać.

- Czyli uważa pan, że dobro dane zwraca się podwójnie.
- Tak. Jakiś czas temu myśleliśmy z żoną o tym, żeby mieć kogoś bliskiego, komuś pomóc, zrobić coś od serca. I tak znalazła się u nas Magda, wychowanka domu dziecka w Gorzowie. Mieszka z nami od półtora roku. Jest taką starszą siostrą dla naszej trzyletniej córki Wiktorii. Polecam wszystkim robić coś dobrego. Warto, bo to się potem zwraca.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska