Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Każdy przed szpitalem parkuje, gdzie mu tylko pasuje

Stefan Cieśla
Tak jest codziennie na Dekerta - parkowanie na zakazie, korek aut i autobusów, zagrożenie kolizjami i spychani na pobocza piesi
Tak jest codziennie na Dekerta - parkowanie na zakazie, korek aut i autobusów, zagrożenie kolizjami i spychani na pobocza piesi fot. Krzysztof Tomicz
Już od rana przed szpitalem wojewódzkim na ul. Dekerta auta zajmują każdy skrawek chodnika czy trawnika, upychają się na darmowym parkingu przed budynkiem. Z trudem przeciskają się tam autobusy, karetki i piesi.

- Codziennie jest tu ogromne zamieszanie i zagrożenie, ale ani szpitala, ani straży miejskiej to nie rusza - mówi Stanisław Michalski, kierowca taksówki z postoju przed szpitalem.

Na nic zakazy i nakazy

Mimo zakazu auta parkują kołami na chodniku daleko przed szpitalem. Stoją wzdłuż izby przyjęć i na poboczu prowadzącej do niej ulicy. Na miejskim darmowym parkingu na wprost głównego wejścia, mimo wyraźnego nakazu, auta stoją nie równolegle, ale prostopadle do jezdni. Jest tak wąska, że nie mogą się wyminąć dwa autobusy.
Prawdziwy kocioł powstaje, gdy któreś z aut wyjeżdża tyłem z parkingu. Wtedy wszyscy muszą się zatrzymać. A wręcz do paniki dochodzi, gdy wjeżdża pędząca na sygnale karetka. - Szczególnie niebezpieczne jest to wyjeżdżanie aut tyłem. Drogówka czasami przyjeżdża i spisuje, ale to nic nie daje - mówi Zenon Biernacki, kierowca autobusu linii 126.

Przed szpitalem są dwa płatne parkingi. Pierwsza godzina postoju kosztuje 2,50 zł, następna 2 zł. - To za drogo jak na moją emeryturę. Przyjechałem z żoną na zabieg, zajmie to może pół godziny - mówi starszy pan, który z trudem, ryzykując urwanie zawieszenia, wjechał na wyboiste pobocze przed wejściem do szpitala. Inny kierowca parkującego na trawniku auta tłumaczy, że codziennie przyjeżdża na kilka godzin do leżącej matki. - Musiałbym płacić po kilkanaście złotych dziennie. Nie stać mnie na to - mówi wprost.

Parkingi na zlecenie szpitala prowadzi szpitalna Solidarność. Płaci za dzierżawę, ma też pieniądze na własną działalność. - Codziennie mamy taki sajgon, a jeszcze więcej ludzi przyjeżdża, odkąd przeniesiono do nas wydawanie książeczek RUM - potwierdza Krzysztof Cichowlas, rzecznik szpitala. Tłumaczy, że lecznica ma ważniejsze sprawy na głowie, niż zajmowanie się parkingami. Nie ma też pieniędzy na to, aby urządzić parking dla pracowników gdzieś na rozległym szpitalnym terenie. Wtedy zajmowany przez nich plac za ogrodzeniem mógłby zostać udostępniony mieszkańcom.

Nie możemy być wszędzie

Agnieszka Szurgot, naczelniczka miejskiego wydziału dróg mówi, że wielokrotnie rozmawiano ze szpitalem, aby jeden z parkingów zrobił bezpłatny. - Ale oni się nie zgadzają, bo pieniądze z parkingu też się dla nich liczą. Miasto zapewniło parking bezpłatny. Kierowcy powinni na nim parkować równolegle, wtedy nie byłoby zagrożenia - twierdzi.

Ireneusz Taras, zastępca komendanta straży miejskiej zapewnia, że strażnicy od czasu do czasu zaglądają na Dekerta. - Ale jest nas za mało, aby być tam stale - dodaje. K. Cichowlas twierdzi, że problem sam niedługo zniknie. - Z początkiem przyszłego roku szpitalne poradnie przeniesione zostaną na ul. Walczaka. Przejdą tam także pacjenci, którzy teraz przyjeżdżają na Dekerta - zapowiada rzecznik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska