- To absurd, nie mają prawa - zapewnia rzecznik konsumentów Maciej Łukijańczuk.
Klient kupił kurtkę za 100 zł w pawilonie z rzeczami sprowadzanymi z Azji. - Gdy okazało się, że jest zepsuta odmówiono mi reklamacji - opowiada Czytelnik. - Wybrałem się do rzecznika konsumentów.
Tam udzielono mu pomocy. - Pokazano, w jaki sposób mogę dochodzić swoich praw. Jak skierować sprawę do sądu - opowiada.
Postanowił jednak jeszcze raz spróbować polubownie załatwić sprawę. - Bo ciągać się po sądach o te 100 zł mi się nie chce - dodaje głogowianin. - Wtedy usłyszałem, że tam nie przyjmuje się żadnych reklamacji i nie obchodzi ich straszenie sądem. A to podobno dlatego, że obcokrajowiec, prowadzący ten biznes, nie podlega naszemu prawu.
Głogowianin zastanawia się, czy na terenie naszego kraju można tak traktować klientów. - To jakiś absurd - przekonuje M. Łukijańczuk, powiatowy rzecznik konsumentów. - Obowiązkiem każdego sprzedawcy jest przyjąć towar i rozpoznać reklamację. Kwestią sporną może być wyłącznie to, jak rozpozna tę reklamację.
Jak dodaje, takie uprawnienia ma każdy konsument, wynikają one wprost z ustawy. - I jest ona nadrzędna w stosunku do jakichkolwiek regulaminów sklepów - zapewnia M. Łukijańczuk. - I wszelkiego rodzaju tabliczki w sklepach mówiące o tym, że reklamacji się nie przyjmuje, nie mają mocy wiążącej.
Rzecznik w ostatnim roku rozpatrywał około 150 skarg. - Rozmaitych towarów, począwszy od butów, na telefonach skończywszy - wymienia. - Ludzie mają coraz większą świadomość swoich praw. Między innymi, że dziennikarze piszą o takich sprawach. A ja zachęcam do składania reklamacji i walki o swoje.
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?