Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kazimierz Nóżka z Nadleśnictwa Baligród. Wędrówka po górach to przeżycie. Tak i Bieszczady warto przeżyć, poznać każdy ich dziki zakątek

Iwona Świetlik
Iwona Świetlik
Bieszczadzki las
Bieszczadzki las Wojciech Drzyżdżyk
Kazimierz Nóżka w Bieszczadach urodził się, mieszka i pracuje. Znany jest z opowieści o niezwykłych spotkaniach oko w oko z niedźwiedziami, wilkami i innymi drapieżnikami. Facebookowy profil Nadleśnictwa Baligród, który współprowadzi, ma setki tysięcy odsłon. Kazimierz Nóżka - najsłynniejszy leśnik w kraju, z ponad 40-letnim stażem, dzieli się bieszczadzkimi historiami z Czytelnikami „Dziennika Zachodniego".

Leśniczy leśnictwa Polanki, Nadleśnictwa Baligród Kazimierz Nóżka - sympatyczny, z ogromną wiedzą w swojej dziedzinie i doświadczeniem, skromny i...znany już wszystkim. Jest Pan jednym z ulubieńców internetu. Facebookowy profil Nadleśnictwa Baligród, współprowadzony z Marcinem Sceliną z leśnictwa Roztoki, furorę zrobił dzień przed Wigilią w 2017 roku po umieszczeniu filmiku, na którym ratuje Pan niedźwiadki Grzesia i Lesia oraz ich matkę, niedźwiedzicę Agę, przed wilkami.

Racja. Taki boom strony zaczął się właśnie od tego filmiku. Spotkanie było zupełnie nieplanowane. Zimowy, grudniowy dzień. Padał śnieg i zacierał wszystko, co było do tej pory. Na nowym śniegu widać zaś ślady zwierzyny - gdzie się aktualnie przemieszcza, w jakim kierunku, ile jest osobników. Nie wiem, po co poszedłem do tego lasu. To nie była okazja do pracy. W pewnym momencie podczas tego spaceru zobaczyłem dużo wilczych tropów. Myślę, pójdę za nimi. Miałem statyw, aparat. Po około 100 m wilki się rozpierzchły, więc odpuściłem. Uszedłem jeszcze kilkaset metrów, stanąłem nad urwiskiem i...zobaczyłem w dole dwa niedźwiedzie. Wiedziałem że to niedźwiedzica, było przy niej jedno młode. Zaniepokoiło mnie, dlaczego nie ma drugiego. Ten młody nagle ruszył pod górkę, niedźwiedzica za nim i nagle ze wzniesienia słyszę ni to wycie, ni popiskiwanie. Ze zbocza zbiegły dwa niedźwiadki, a za nimi niedźwiedzica. W pewnym momencie niedźwiedzica zatrzymała się przy jodełce i bierze na siebie atak wilków. Było ich pięć, może sześć. Wyrywa się mój okrzyk „zostawcie ją!”. Wilki były zdezorientowane. Uciekły. Niedźwiedzica rozglądała się za niedźwiadkami, a one były pode mną. Ruszyła w ich stronę. Całe zajście trwało kilka minut. Nastała cisza, przestał padać śnieg. Przez moment nie docierało do mnie, co się stało. Ale potem włączyłem aparat i sprawdziłem, że to wszystko się nagrało.

Niedźwiedzie, wataha wilków i scena jak z filmu. Jakie uczucia pojawiły się w tamtym, dość niebezpiecznym momencie?

Emocje sprawiły, że trochę obawiałem się, bo jednak tyle wilków w jednym miejscu przez tyle lat pracy nie widziałem. Te wróciły jednak na stare tropy, odeszły w swoją stronę. A ja wróciłem do domu. Filmików miałem kilka. Załadowałem jeden na stronę nadleśnictwa...

...i zaczęły się telefony z gratulacjami, pytaniami o zdarzenie w lesie, prośbami o wywiady do prasy, radia, telewizji.

Dokładnie tak. Dzwonili wszyscy znajomi, dziennikarze. Przychodziły absurdalne oferty wykupu praw autorskich z Wielkiej Brytanii, Stanów, nawet z Rosji. A to nie było nic specjalnego, tylko zwyczajne zdarzenie w przyrodzie. Jedni postrzegali je w ten sposób, że obroniłem niedźwiedzia, inni atakowali mnie, że brutalnie wkroczyłem w świat przyrody. Przybywało jednak więcej fanów.

A jaka jest prawda?

Kiedy ktoś porusza ten temat, ja pytam: „A co pan profesor zrobiłby w tamtym momencie?”. To są sekundy. Czasu na decyzję, co więcej - racjonalną, jest mało. W przyrodzie dzieją się rzeczy miłe i niemiłe, a my jesteśmy tylko elementem tej przyrody.

Skąd pomysł na imiona dla niedźwiedzi? Pojawia się Aga, Damianek, Stefanek i wiele innych.

Chcemy wiedzieć, że w tym miejscu jest Aga, w tamtym żyje Damianek itd. Dla przykładu, Grzesiu Leśniewski zrobił piękne zdjęcia niedźwiadkom, to jeden z nich został nazwany jego imieniem. Natomiast Aga otrzymała imię od naukowców, którzy prowadzili badania z nią w roli głównej. To nasza sztandarowa niedźwiedzica. Wychowała tu w Baligrodzie pierwsze maleństwa.

Ile niedźwiedzi żyje w Bieszczadach i gdzie jest ich najwięcej?

Policzenie niedźwiedzi jest trudne. To są tylko dane szacunkowe. Inne liczby podają naukowcy, inne leśnicy, a prawda jest gdzieś pośrodku. Obecnie mamy około 100 osobników, w tym w Nadleśnictwie Baligród przebywa ich około 30.

Powstało wiele wskazówek, jak należy zachować się podczas spotkania na szlaku czy na leśnej drodze niedźwiedzia. Jaką dałby Pan?

Podstawa to nie wpadać w panikę. Niedźwiedź nie czai się za każdym rogiem. Zwykle jest tak, że nawet go nie usłyszymy. Gdy zauważymy żerującego przy drodze, należy zatrzymać się, obserwować i powoli wycofywać się. On zwykle zajmie się swoją sprawą. Czasem stanie na tylnych łapach, robiąc tzw. drabinę - pokaże swoją potęgę i chce lepiej widzieć (niedźwiedzie mają słaby wzrok), a czasem zrobi taki pokaz - ruszy kilkoma susami w naszą stronę, chcąc nas postraszyć. Jeżeli atak wygląda poważnie, należy szybko położyć się mocno przylegając brzuchem i piersiami do ziemi. Głowę osłonić kurtką lub plecakiem. Pamiętajmy, by nie zrywać się do panicznej ucieczki. Takich przypadków, że niedźwiedź poszarpie niegroźnie człowieka jest naprawdę bardzo niewiele - może jeden czy dwa rocznie. Zazwyczaj w okresie wczesnowiosennym, kiedy po lesie chodzą ludzie szukający poroża jeleni i zysku z tego. A zbieracze wchodzą w intymne miejsca niedźwiedzi. To nasze największe drapieżniki, są bardzo niebezpieczne i musimy o tym pamiętać.

Historie opisujące spotkania z niedźwiedziami i innymi zwierzętami, możemy znaleźć w „Niedźwiedzicy z Baligrodu” - pierwszej książce autorstwa Marcina Szumowskiego z Pana bieszczadzkimi opowieściami. W kolejnej, „Wilczym Gangu”, czytamy o zwyczajach wilków w lesie. Który jest najważniejszy w stadzie? Czy wilki też stronią od człowieka?

Wilk zawsze miał pod górkę. Pamiętamy doskonale bajkę „Czerwony kapturek”. Natomiast wilki są dość bojaźliwe. Tworzą grupę rodzinną zwaną watahą składającą się z kilku do kilkunastu osobników. Watahą dowodzi para alfa i to ona decyduje o tym, jaka rola przypada poszczególnym członkom grupy.

Wiemy już, że rozbieżności w danych dotyczących ilości osobników jest sporo. Szacunkowo jednak, ile wilków żyje w Bieszczadach?

Jedni zawyżają wielkość populacji, inni zaniżają. W Polsce może być około 2,5 tys. osobników. Natomiast w Bieszczadach mogę powiedzieć, że jest kilkanaście watah, w każdej po osiem do dziesięciu osobników.

Wilki zatraciły już swoją pierwotną dzikość. Sporo jest głośnych spraw dotyczących podchodzenia wilków do gospodarstw i ataków na psy.

Sprawa wilcza rzeczywiście powraca. Ataków na psy jest dużo. Przy budach wiele z nich niestety poległo. Wilki teraz aż tak nie boją się ludzi. Potrafią w ciągu dnia przemaszerować główną drogą przez Bukowiec. Tam gdzie są hodowle kóz, owiec, bydła, bardzo dokuczają. A psy na szczęście ludzie nauczyli się już w trzymać w kojcach.

Trudna praca leśnika w otoczeniu dzikich drapieżników?

Moja praca to czyste piękno obcowania z przyrodą. Trzeba lubić to życie, mieć pasję do tej pracy i nie bać się drapieżników w lesie, a przynajmniej nie chodzić po nim ze strachem, odgonić złe myśli. Każdy powinien robić to, co kocha i na czym się zna.

Bieszczady to raj dla miłośników przyrody. Są miejsca, gdzie można naprawdę odpocząć od tłumów, maszerować cały dzień i nie spotkać ani jednego człowieka, oddychać czystym powietrzem i wsłuchiwać się w niezwykłe odgłosy dobiegające z lasu.

Kto lubi takie klimaty, to tak. Przyjeżdżając tutaj, trzeba wiedzieć, że Bieszczady to nie tylko połoniny, najwyższy szczyt Tarnica, czy popularna zapora w Solinie, ale także przepiękne tereny, gdzie przed laty istniały wsie i żyli ludzie, a tam ruiny cerkwi i dzwonnicy jak w Krywe nad Sanem, piękne szlaki z niezwykłą przyrodą prowadzące na mniej znane szczyty oraz kultura i historia tego regionu, które także warto poznać.

Zapach lasu, ożywcza źródlana woda, dźwięki wydawane przez przyrodę. Bieszczady chce się cały czas odkrywać. Mam wrażenie, że są dla tych którzy lubią chodzić własnymi drogami. Mówi się że kto raz ujrzał Bieszczady, ten będzie wracał do nich już zawsze. W moim przypadku to się sprawdziło.

Wędrówka po górach to przeżycie. Tak i Bieszczady warto przeżyć, poznać każdy ich dziki zakątek. Pytam ludzi, którzy idą do Łopienki: „Widzieliście te barwne motyle?” lub o coś innego. Mówią „co? Nie, no skąd”. Smutne. Człowiek idzie po szlakach górskich, jak przez życie. Ważne, żeby ten marsz był przyjemny, bez gonitwy i aby czasem zatrzymać się i zauważyć całe otaczające nas piękno.

Kilka lat temu powstał serial kryminalny „Wataha”, którego akcja toczy się na pograniczu polsko-ukraińskim w Bieszczadach. Oglądał Pan?

Dużo ujęć było realizowanych w naszym nadleśnictwie. Chciałem przekonać się jaki będzie efekt na ekranie, więc tak - oglądałem. Pokazane były autentyczne miejsca, takie jak kamieniołomy w Dolinie Rabskiego Potoku, skałki większe i mniejsze z dolin Solinki i Wetlinki. Jedynie wilki i niedźwiedź były jakieś takie nie nasze. Zwieńczeniem tego były odwiedziny Leszka Lichoty. Zdenerwowany, że zaginęła mi fotopułapka w Łopience, postanowił zafundować nową, za co jestem mu bardzo wdzięczny. Poza tym to przesympatyczny człowiek. Miło wspominam to spotkanie.

Rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady - to często powtarzane w różnych okolicznościach powiedzonko, znane chyba wszystkim. Co by mi Pan na to powiedział?

Ludzie często podejmują decyzje z dnia na dzień. Proponuję pomieszkać tutaj trochę dłużej, niż tydzień czy dwa na wakacjach. Bo przyjedzie ktoś, osiądzie, wybuduje dom i zaczyna się rozczarowanie. Nie ma zasięgu, gdzieś nie można dojechać, czasem przez kilka tygodni pada deszcz, dzieci się nudzą. To musi być przemyślany wyjazd. Poza tym jak wszyscy tu przyjadą, to chyba my będziemy musieli wtedy wyjechać (śmiech).

Łącznie o świecie bieszczadzkich ludzi i zwierząt Kazimierz Nóżka wraz z przyjaciółmi opowiada w pięciu wydanych dotąd książkach:

„Niedźwiedzica z Baligrodu” (autor: Marcin Szumowski, 2019),
„Zanim wyjedziesz w Bieszczady”(autorzy: Nóżka, Scelina, Kozłowski, 2019), „Wilczy gang”(autor: Marcin Szumowski, 2020),
„Przystanek jezioro”(autorzy: Nóżka, Scelina, Kozłowski, 2020)
„Pociąg”(autorzy: Nóżka, Scelina, Kozłowski, 2021).

Zobacz WIDEO!

Atak wilczej watahy na niedźwiedzie
O niedźwiedziu, który pewnej zimy zapomniał zasnąć
Wilcza wataha

Więcej na facebookowym profilu Nadleśnictwa Baligród:
Profil Nadleśnictwa Baligród

Rozmawiała Iwona Świetlik

od 12 lat
Wideo

echodnia.euNowa fantastyczna atrakcja w Podziemnej Trasie Turystycznej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska