Kiedy na pięć minut przed końcem trener Anwilu Igor Milicić przy stanie 72:57 dla zielonogórzan wziął czas i tłumaczył swoim graczom, że trzeba bronić na całym boisku, wymuszać błędy i starać się przechwytywać piłki wszyscy myśleli, że mówi tak po to by porażka nie była tak dotkliwa i stała się bardziej honorowa.
Anwil - Stelmet konferencja prasowa po meczu
Po prostu wbili nas w parkiet
Zielonogórscy kibice raczej spoglądali w kalendarz finałów rezerwując sobie czas na czwartkowy wieczór, kiedy zaczyna się pierwszy mecz. Wydawało się, że tak doświadczony, dysponujący mocnymi, jak polską ligę zawodnikami, zespół nie da się dogonić i nawet jak sobie Anwil poprawi wynik, to tylko by gorycz porażki była mniejsza. Tymczasem przez trzy minuty kiedy Kamil Łączyński dał Anwilowi na drugie w tym meczu prowadzenie 76:75 (pierwsze było na samym początku po trójce Michała Nowakowskiego 3:2) mistrz kraju i obrońca tytułu zdobył cztery punkty, a gospodarze 19! To w jaki sposób rywal wbijał nas w tych kilku minutach w parkiet było straszne, dramatyczne i nie do przyjęcia. Ale z drugiej strony stało się jakby ,,stemplem” wszystkiego tego co przeżyliśmy w tym sezonie. Gry w kratkę, dziwnych porażek, fatalnych dołków w niektórych meczach, braku kogoś kto w decydującym momencie pociągnie zespół. Także bezradności szkoleniowca, który bierze czas, ekipa wraca na parkiet i jest tak samo albo jeszcze gorzej. Oczywiście można było spodziewać się, że półfinał z liderem po sezonie zasadniczym, z zespołem tak głodnym sukcesu, nie będzie łatwy i zapewne gdzieś tam pojawił się scenariusz porażki i gry tylko o brąz. Nikt jednak nie przypuszczał, że strącenie Stelmetu Enei BC z tronu będzie tak bolesne i spektakularne. To tak jakby parafrazując i uciekając w porównania z historii dotychczasowego władcę tłum rewolucjonistów wywlekł z pałacu i rozszarpał na kawałki.
To nie powinno się zdarzyć
Trener Andrej Urlep mówił po meczu, że coś takiego nie powinno było się zdarzyć. Tyle, że w tym sezonie już to kilka razy słyszeliśmy. - Przez 35 minut prowadziliśmy mieliśmy mecz w swoich rękach - ocenił szkoleniowiec Stelmetu Enei BC - Niestety, rotacja, trochę za dużo fauli i nasze zmęczenie pozwoliło Anwilowi rzucić 26 punktów w ostatnich pięciu minutach. - Gratuluję Anwilwi - dodał kapitan Stelmetu Łukasz Koszarek - Zagraliśmy w ostatnich minutach bardzo źle. Nie potrafiliśmy się przeciwstawić obronie rywali na całym boisku. Zaczęli trafić Hosley i Almeida i stało się. Trener Anwilu Igor Milicić: - Cóż powiedzieć o takim meczu? Odrodziliśmy się jak Feniks z popiołów. Tą wygraną Anwil wraca do wielkiej koszykówki. Nie wyobrażacie sobie jak wiele znaczył dla nas ten dzisiejszy sukces. Oto chodzi w play off. Walczyliśmy do końca i ani przez moment nie przestałem wierzyć, że się uda. Wielka determinacja zawodników. Podziękowania dla nich i kibiców. Kapitan włocławian Kamil Łaczyński: - Pokazaliśmy charakter. Jak się okazuje żadna przewaga nie zapewnia wyniku. Jestem dumny, że przyszło mi być częścią tego zespołu.
Kibic chce by go szanowano
Tyle trenerzy i zawodnicy. Warto jeszcze wspomnieć, że przed meczem Sędzia Dyscyplinarny PLK ukarał Ivana Almeidę grzywną 1.500 złotych za krytykowanie orzeczeń arbitrów w czwartym meczu półfinału. Stało się tak po wniosku...Stelmetu, który zgłosił go do PLK. Czy taka wojenka przed piątym meczem była potrzebna? Niech kibice samo ocenią...
Ci są wściekli i rozgoryczeni. W mediach społecznościowych przewija się motyw świetnie zarabiających zawodników, którzy w kilku meczach, a szczególnie w końcówce tego ostatniego nie zachowywali się jak zawodowcy. Oto co w liście do redakcji napisał Czytelnik podpisujacy się jako Remik - Przegraliśmy i jedyny pozytyw to być może ten, że w końcu ktoś przejrzy na oczy w Stelmecie i na czynione w ostatnim sezonie transfery i mentalność niektórych zawodników. Słaby, chwiejny i trochę niezrównoważony Stelmet to nie tylko mecze z play offów. Mijający sezon często zaskakiwał nas niewytłumaczalnymi porażkami z drużynami, którym zwyczajnie chciało z nami wygrać. Huśtawki nastrojów, wahania formy. Idąc na mecz w tym sezonie nigdy nie mogliśmy być pewni swojej drużyny, bo ta nawet u siebie pozwalała sobie na fochy i kretyńskie granie nawet z takimi potentatami jak beniaminek z Gliwic. Przegrana jest więc czasami wkalkulowana w żywot sportowca. Nie mam pretensji o przegrane... po walce.
Niech jednak wytłumaczy mi ktoś z branży, ktoś może mądrzejszy, jak drużyna "otrzaskana" w rozgrywkach pucharowych - europejskich któryś kolejny raz może przegrywać mecz ...wygrany ? Zawsze po latach tłustych przychodzą te bardziej chude. Takie zmiany są czasami potrzebne i jeżeli mamy jeszcze gdzieś zaistnieć powinniśmy te porażki zamienić w coś pozytywnego. Z pewnością należy przewietrzyć skład i zmienić charaktery ludzi grających. Ja zwyczajnie chciałbym, by w przyszłym sezonie nie obrażano mnie na meczach. Chciałbym poczuć, że moja drużyna gra dla mnie i każdy mecz jest dla niej równie ważny. Nie dlatego, że płacę i wymagam, a bardziej, że oni kochają basket i nie traktują go jedynie jako źródło zarobku, a przy okazji szanują mnie.
Anwil - Stelmet: te minuty przejdą do historii polskiej koszykówki!
Teraz trzeba ochłonąć, odpocząć i zapewne zastanowić się. Trzeba popracować nad odbudową dobrej marki tak, by nie wyglądała jak fatalne mistrzowskie proporce Stelmetu z ceraty wiszące pod dachem hali. (to chyba najgorsze pod względem estetycznym proporce w kraju - gdzie człowiek od wizerunku klubu?) Liczę na właściciela klubu pana Jasińskiego, chociaż człowiek czasami ma gorącą głowę: Liczę, że poukłada zespół i ponownie przypomni niektórym, że Stelmet to nie tylko kasa, a również pot, krew, łzy i my ....kibice.
Coś się u nas skończyło?
Nic dodać nic ująć. Oczywiście na podsumowanie sezonu przyjdzie jeszcze czas. Nie ma jednak sensu owijanie w bawełnę. Niezależnie od wyników meczów o brąz zakończył się on porażką. Obowiązkiem zespołu dysponującego tak doświadczonymi zawodnikami, mającego największy w Polsce budżet, uczestnika Ligi Mistrzów, ekipy, która w ocenie wielu ludzi związanych z koszykówką pokazywała drogę jaką powinny pójść kluby, było przynajmniej zagrać w finale, a nie zostać tak pognębiona jak to było w ostatnich minutach we Włocławku. Stało się inaczej. Czy to koniec pewnej epoki? Coś się w Zielonej Górze skończyło? Trudno już dziś jednoznacznie to stwierdzić.
W związku z koniecznością gry o brąz wyłonił się poważny problem. Tu rozgrywa się jedynie dwumecz. Pierwszy w hali ekipy z niższej pozycji w tabeli (zajęliśmy czwarte miejsce w sezonie zasadniczym, Polski Cukier trzecie). Zaplanowano go na niedzielę na godz. 16.45. Tymczasem w Zielonej Górze tego samego dnia o 16.30 zaczynają się żużlowe derby Falubaz - Stal Gorzów. Nawet zakładając słabszą frekwencję związaną z rozczarowaniem teraz w obliczu żużlowych derbów może być wręcz dramatyczna...
Przeczytaj też:Świetne 30 minut i fatalna końcówka zielonogórskiego Stelmetu Enei BC. Nasz zespół nie obroni tytułu
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?