Trenowanie jakichkolwiek sztuk walk to raczej domena facetów. Chcą być silni, wysportowani, pragną rywalizacji, a co za tym idzie, zwycięstw na ringu. Ale jak się okazuje, nie tylko ich. W szkole wielokrotnego mistrza świata Bogumiła Połońskiego SKF Boksing Zielona Góra, ćwiczą dwie młode i niezwykle utalentowane siostry Gleisner.
- To diamenciki, które trzeba tylko oszlifować - twierdzi ich szkoleniowiec. - Obie mają już na koncie sukcesy, w tym tytuły mistrzyń Polski. Młodsza 14-letnia Dominika w formule light contact kadetek, a 17-letnia Karolina w low kick juniorek.
Skąd ta miłość do jakby nie patrzeć typowo męskiej dyscypliny? Obie nie widzą świata poza halą, ringiem i ciężkim treningiem.
- Ja ćwiczę już trzy lata - twierdzi Karolina. - Mieszkam w Zatoniu, skąd pochodzi nasz trener i to było chyba jedną z przyczyn dlaczego zaczęłam trenować. Pan Bogumił jest bardzo popularny w naszej miejscowości. Poza tym zawsze interesowałam się sportami walki.
Na pytanie czy nie boją się urazów i "podbitego oka" obie zgodnie twierdzą, że nie. - Czasem zdarzy się jakiś siniak na nodze albo w innych widocznych miejscach, ale nam to nie przeszkadza - mówią obie zawodniczki. - Chodzimy w krótkich sukienkach i szortach, a gdy ktoś się pyta, to mówimy, że jesteśmy kickbokserkami.
- Mnie namówiła siostra - dorzuca jeszcze młodsza Dominika. - I bardzo mi się podoba. Nie ukrywam, że też ten sport świetnie wpływa na kondycję i figurę, bo nasz szkoleniowiec potrafi na treningach wyciskać z nas siódme poty.
Obie muszą dojeżdżać autobusami z Zatonia pięć razy w tygodniu, ale zawsze są punktualnie. - Moje podopieczne nigdy nie odpuszczają, są bardzo solidne i zawsze gotowe do największych poświęceń. Przecież czasem muszą czekać kilka godzin na przystanku, aby dojechać do domu - twierdzi Połoński. - Obym miał takich zawodniczek i zawodników jak najwięcej.
Dziewczyny twierdzą, że jest jeszcze jeden ważny plus trenowania kickboksingu.
- Na pewno mamy spokój z upartymi i chamskimi chłopakami - twierdzą zgodnie. - Wiele koleżanek narzeka, że są niegrzecznie zaczepiane, czasem wyzywane. Nam to nie grozi, bo jak tylko jakiś podskoczy, to wiadomo... Ale większość wie, że jesteśmy mistrzyniami Polski i nie próbują. Raczej nas wspierają, podobnie rodzice, którzy cieszą się, że wolny czas poświęcamy na coś normalnego zamiast włóczyć się gdzieś po lekcjach.
A marzenia? - Ćwiczyć, wygrywać, zdobywać tytuły, a na koniec kariery zostać trenerkami. W końcu mamy świetny wzór do naśladowania - mówią siostry Gleisner.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?