W poniedziałek, 20 kwietnia volkswagen jechał "trasą śmierci" w kierunku Zielonej Góry. Na wysokości Świdnicy samochód nagle zjechał z drogi. Auto z impetem uderzyło w lampę na wysepce między jezdniami. Kiedy na miejsce dotarła pomoc drogowa samochód zaczął się palić. Na szczęście pracownik pomocy drogowej w porę zauważył ogień i ugasił go.
Kierującemu volkswagenem, 76-letniemu mężczyźnie nic się nie stało. Gdyby zjechał na przeciwległy pas ruchu mogłoby dojść od czołowego zdarzenia. Miał też szczęście, że samochód nie zapalił się zaraz po zderzeniu z lampą.
Jak wyjaśniał kierowca, powodem kraksy było zasłabnięcie podczas jazdy. - Wystąpimy do wydziału komunikacji z wnioskiem o skierowanie mężczyzny na badania pod kątem możliwości prowadzania samochodów - mówi podinsp. Jarosław Tchorowski, naczelnik zielonogórskiej drogówki. Za spowodowanie kolizji 76-latek dostał mandat i punkty karne.
Zobacz też: Zderzenie hondy i skody na S3 na wysokości Rosina (zdjęcia internauty)