Dodaje, że spędził kilka lat na Zachodzie, dzięki czemu wie, jak tam radzą sobie z podobnymi remontami. - Z takim małym mostkiem poradziliby sobie w tydzień. A tu? Szkoda gadać - macha ręką kierowca. Twierdzi też, że na placu budowy raz ktoś jest, a raz nie. - Dlatego nie dziwię się, że tak to wygląda - dodaje.
Podobnego zdania jest pan Mariusz, przedstawiciel handlowy z Kostrzyna, który z racji swego zawodu drogę między dwoma miastami pokonuje dość często. - Najgorsze jest to wahadło... Trzeba swoje odstać. A kiedy pod wieczór wracam do Kostrzyna, na budowie nikogo już nie ma. Ale światła nadal pracują, więc zatory tworzą się nawet po fajrancie robotników - mówi nam kostrzynianin.
- Panie, ten mostek ma na oko 60 lat, już dawno potrzebował remontu - mówi nam spotkany na budowie robotnik z głogowskiej firmy, która remontuje przeprawę (gdy byliśmy tam wczoraj o 9.00, prace trwały w najlepsze - red.). Nie wie on niestety, kiedy wraz z kolegami skończy remont. Wie natomiast, że gdy to się stanie, trzeba będzie się wziąć za... drugi pas jezdni, więc dla kierowców drogowy horror zacznie się raz jeszcze.
- Na razie prace idą zgodnie z planem, a cały most ma być wyremontowany z końcem czerwca. Trwało by to dużo krócej, gdybyśmy mogli prowadzić prace na obu pasach naraz. Ale samochody muszą jakoś jeździć - tłumaczy Anna Jakubowska z zielonogórskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg i Autostrad. Na pytanie, dlaczego plac budowy czasami świeci pustkami, A. Jakubowska odpowiada, iż jest to spowodowane tzw. przerwami technologicznymi. - Kiedy np. schnie beton i nie można pracować - wyjaśnia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?