Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kierowcy w Głogowie postoją jeszcze trochę w korkach

Dorota Nyk 76 835 81 11 [email protected]
Trwają prace przy przebudowie najtrudniejszego odcinka krajowej dwunastki, na zakręcie za małym mostem na Odrze. Pojawiają się różne niespodzianki - jak te stare przyczółki po moście.
Trwają prace przy przebudowie najtrudniejszego odcinka krajowej dwunastki, na zakręcie za małym mostem na Odrze. Pojawiają się różne niespodzianki - jak te stare przyczółki po moście. fot. Dorota Nyk
Kierowcy jadący w kierunku Leszna i Sławy przeżywają gehennę. Stoją w kilometrowych korkach, a całe miasto jest zapchane samochodami. Ludzie pytają: jak długo jeszcze?

To pytanie chodzi po głowach niemal wszystkich głogowian, którzy korzystają z ulic. Co się dziwić - przez remont krajowej dwunastki w rejonie Serbów zatkane są drogi w centrum miasta. Najgorzej jest w piątki, ale bywa, że i w inne dni samochody stoją w korku aż do komendy policji przy ul. Legnickiej. Czyli w kilkukilometrowej kolejce. Najgorzej jest właśnie od kilku tygodni, od kiedy drogowcy remontują najbliższy Głogowa odcinek, zaraz za małym mostem na Odrze.

- Jeszcze z miesiąc tej udręki - pociesza kierownik budowy Jarosław Szymański z Przedsiębiorstwa Budownictwa Drogowego, które wykonuje remont krajowej dwunastki. PBD jest w trakcie przedostatniego etapu remontu drogi - właśnie powstaje 521-metrowy odcinek na zakręcie, zaraz za małym mostem na Odrze. - Kończymy go w czwartek lub piątek i przenosimy się dalej, 1400 metrów od mostu, gdzie będziemy robili kolejny 500-metrowy odcinek - zapowiada J. Szymański. - Odsuniemy się z robotami od miasta, liczymy, że drogi w Głogowie staną się wtedy bardziej drożne. Rondo będzie się siłą rzeczy szybciej opróżniało.

Według planów przebudowa drogi ma się zakończyć do końca maja. Drogowcy twierdzą, że zdążą. To paradoksalne, bo kiedy PBD we wrześniu zeszłego roku wchodziło na teren budowy, to głogowianie byli informowani, że remont zakończy się... po trzech miesiącach. Jak się okazało, tamten termin był kompletnie nierealny, a przyczyn było kilka.

Po pierwsze - trzeba było zorganizować kilka przetargów, bo kilku wybranych wykonawców się wycofało, kiedy zobaczyli, jak trudny jest teren budowy - że trzeba robić nową drogę na podmokłej glinie. W związku z tym przesunął się termin rozpoczęcia prac. Potem, kiedy już PBD przejęło plac robót, pojawiły się problemy formalne.

Trzeba było od właściciela drogi, Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, uzyskać zgodę na ulepszenie organizacji ruchu w trakcie robót. We wcześniejszych planach był ruch wahadłowy na trzech odcinkach tej drogi, po 300 metrów. Ale PBD zaproponowało mniej uciążliwe rozwiązanie - zamknięcie jednej nitki na 900-metrowym odcinku.

Drugą przeszkodą w prowadzeniu prac okazała się aura. Najpierw nasz rejon nawiedzały deszcze, a potem nadeszła długa i mroźna zima, i drogowcy nie mogli budować. Poza tym roboty tak długo trwają, gdyż drogę trzeba budować specjalną technologią, nadającą się na podmokłe tereny - takie jak ten w Serbach.

Najpierw kładzie się beton, a potem trzeba odczekać aż on wyschnie - i wtedy dopiero można kłaść kamień i zagęszczać. Ludziom się wydaje, że robotnicy nic nie robią - a oni po prostu czekają aż beton zwiąże. W sumie robotnicy kładą aż trzy warstwy masy bitumicznej. Dwie od razu, a trzecia będzie kładziona na samym końcu, kiedy już będzie gotowa cała droga.

Przypomnijmy, że w Serbach trwa odnawianie dwukilometrowego odcinka drogi wraz z budową chodników. Operacja jest trudna do przeprowadzenia, gdyż jest to wyjazd z Głogowa, droga na Leszno i Poznań oraz na Sławę. Jest tutaj bardzo duże natężenie ruchu, jak obliczono - przejeżdża tędy 18 tysięcy pojazdów na dobę. Prace trwają wiec od rana do późnego wieczora.

Ruch jest wahadłowy, sterowany ręcznie przez pracowników firmy - jak trzeba, to nawet do późnej nocy.

- Nikt od nas nie chce kierować ruchem, bo to najgorsza robota. Nasi ludzie stoją po dwóch, dla bezpieczeństwa. Bo kierowcy się bardzo denerwują. Wyzywają ich, a nawet chcą bić - opowiada operator Zdzisław Jałowiec.

Jest ciężko i będzie jeszcze tak przez miesiąc, ale inaczej się nie da. Kierowcy i głogowianie muszą jakoś przeżyć ten remont. Akurat trwa budowa najcięższego odcinka, na zakręcie zaraz za mostem - gdzie jest kilka rozjazdów w różnych kierunkach. W ciągu tygodnia budowlańcy tu skończą i udrożniony zostanie ruch nad jeziora i działki, w kierunku Sławy.

Remont trzeba było przeprowadzić, to był praktycznie ostatni moment, bo nawierzchnia na tej drodze była już bardzo zniszczona i zdeformowana. Straciła nośność i były na niej koleiny. Koszty napraw cząstkowych były bardzo duże. W związku z tym podjęto decyzję o całkowitym remoncie. Wstępnie miał kosztować około 6 mln zł.

- Tę drogę po prostu trzeba było robić - uważa J. Szymański z PBD. - Przecież jest już 65 lat po wojnie, ona była bardzo zniszczona. I most wkrótce trzeba będzie robić. Proszę sobie wyobrazić, co wtedy będzie?

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska