Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kilka historii z życia poborowych

Justyna Migdalska
Na wydanie książeczek wojskowych poborowi czekali w sali widowiskowej Domu Kultury. Wolny czas spędzali, ucząc się choćby zasad udzielania pierwszej pomocy. - To się przyda - mówił Paweł Dera.
Na wydanie książeczek wojskowych poborowi czekali w sali widowiskowej Domu Kultury. Wolny czas spędzali, ucząc się choćby zasad udzielania pierwszej pomocy. - To się przyda - mówił Paweł Dera. fot. Justyna Migdalska
Przez trzy tygodnie Dom Kultury przeżywał prawdziwe oblężenie. Setki młodych ludzi musiało stanąć przed komisją poborową

Paweł Dera z Lubicza koło Strzelec przyszedł z myślą, żeby wstąpić do wojska i wcale nie był wyjątkiem. - Teraz poborowi często pytają, co zrobić, żeby pracować w wojsku - mówił Sylwester Onichimowski, pracownik Urzędu Miasta w Drezdenku, który od 12 lat uczestniczy w poborach.

Całkiem inni ludzie
- Poborowi bardzo się zmieniają, są coraz grzeczniejsi, lepiej wykształceni - stwierdził mężczyzna. Jego opinię potwierdziły Anna Tumanowicz i Wanda Spychalska - od 25 lat przy poborach. - Dawniej było dużo młodych z wyrokami. Jeden był taki wytatuowany, że nie musiał nosić ubrania, inny natomiast przyszedł pijany, zjadł nasze ciastka i wyzywał od różnych - wspominała pani Anna. Pani Wanda przytakiwała. - Teraz chłopaki są ładne i zdrowe, najczęściej dostają kategorię "A", czyli zdolny do służby wojskowej - mówiła.

Oporni się zdarzali

CHŁOPCY I DZIEWCZYNY

Pobór w pow. strzelecko-drezdenckim trwał od początku marca. Zakończył się w minionym tygodniu. Wzięło w nim udział około 450 poborowych, w tym kobiety.

Kulisy pracy komisji odkrył nieco sekretarz Leszek Ułasowiec. - Pobór szedł sprawnie, bo urzędnicy dużo wcześniej wysyłali informacje do zainteresowanych. Wiedzieliśmy, gdzie poborowy był, co robił. Czasami osobiście trzeba było odwiedzić domy tych bardziej nieświadomych obowiązków - mówił. Tłumaczył, że gdyby to nie zadziałało, przewodniczący komisji lekarskiej wnioskowałby o doprowadzenie poborowego. Wniosek trafiłby do burmistrza lub wójta, a potem do policji lub sądu, zaś poborowy zostałby doprowadzony na komisję przez policję. - W tym roku poszły co najmniej dwa takie wnioski - mówił L. Ułasowiec.

Kazimierza Wilczyńskiego, przedstawiciel Wojskowego Komendanta Uzupełnień w Gorzowie, niepokoiło tylko jedno: - Wielu młodych, zdolnych chce wyjechać z naszego kraju - mówił emerytowany wojskowy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska