Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Klacze ze stadniny w Janowie Podlaskim nie zostały zatrute

Maciej Deja
Prestiż stadniny w Janowie został mocno nadwerężony
Prestiż stadniny w Janowie został mocno nadwerężony Ewa Pajuro
Śmierć trzech klaczy ze stadniny w Janowie Podlaskim nastąpiła z przyczyn naturalnych. Taka jest opinia biegłego przedstawiona prokuratorom.

Śledztwo trwa jednak dalej - poza wątkiem padnięcia zwierząt prokuratorzy szukają również nieprawidłowości w zarządzaniu stadniną.

Zakończył się jeden z etapów postępowania, które Prokuratura Regionalna w Lublinie prowadzi w sprawie stadniny w Janowie Podlaskim. Jak mówi rzecznik prokuratury Waldemar Moncarzewski, wątek śmierci trzech klaczy, które padły na przestrzeni pół roku (dwie z nich należały do Shirley Watts, żony perkusisty The Rolling Stones Charliego Wattsa), został przebadany przez biegłego w zakresie weterynarii.

- Na podstawie dowodów biegły stwierdził, że przyczyną śmierci zwierząt były naturalne, typowe dla koni przypadłości - informuje Moncarzewski. Jak mówi rzecznik, biegły wykluczył, by u podstaw śmierci zwierząt leżały przyczyny o charakterze żywieniowym, mechanicznym lub toksykologicznym. - Nie należy się więc doszukiwać tu zaniedbań i ingerencji osób trzecich - przekonuje.

Jak stwierdził biegły, przyczynami śmierci zwierząt były zmiany patologiczne typowe dla koni, czyli przemieszczenie anatomiczne części przewodu pokarmowego. U klaczy Amry skutkowało to powstaniem ostrej niewydolności krążeniowo-oddechowej i w ostateczności śmierci. W przypadku Pianissimy i Prerii doprowadziły one do stanu, kiedy weterynarze zdecydowali o uśpieniu zwierząt.

Stadnina w Janowie Podlaskim, która przez lata cieszyła się bardzo dobrą opinią wśród miłośników koni, w ostatnim czasie nie ma dobrej passy. W październiku ub. roku padła wyceniana na 3 mln euro klacz Pianissima, w marcu zaś Amra i Preria, których właścicielką była Shirley Watts.

Minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel sugerował wtedy, że przyczyny śmierci zwierząt mogły nie być naturalne. „Szczegółowe okoliczności zdarzeń i jak wszystko wskazuje, taka sama w każdym przypadku przyczyna zgonu rodzą uzasadnione podejrzenie, że padnięcie klaczy, powodujące olbrzymie straty dla Skarbu Państwa i uderzające w prestiż cieszącej się wielką renomą stadniny, to efekt celowego działania osób trzecich” - napisał w oświadczeniu minister. Jurgiel zapowiedział również, że wyjaśni to prokuratura, podobnie jak ewentualne nieprawidłowości w zarządzaniu stadniną, które były powodem zwolnienia jej poprzedniego szefa Marka Treli (a także zarządcy stadniny w Michałowie Jerzego Białoboka). Śledztwo w tej sprawie wciąż trwa.

- Prokurator wciąż oczekuje na opinię biegłych w zakresie niegospodarności w stadninach - mówi Moncarzewski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Klacze ze stadniny w Janowie Podlaskim nie zostały zatrute - Kurier Lubelski

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska