Po naszym artykule o wyłowieniu przez saperów wiązki granatów z jez. Chycina (piszemy o tym w artykule "Arsenał leżał w jeziorze" - przyp. red.) skontaktował się z nami emerytowany wojskowy i jednocześnie przewodnik po międzyrzeckich bunkrach Andrzej Lisiecki z Międzyrzecza. Przedstawił swoją hipotezę na temat pochodzenia niewybuchów.
- Prawdopodobnie pochodzą z pobliskiego bunkra, tak jak napisaliście. W tych obiektach były moździerze strzelające granatami takiego kalibru. Wątpię jednak, że miały być dodatkowym ładunkiem podczas wysadzania bunkra przez Rosjan. Są na to za słabe, a poza tym eksplozja by je rozrzuciła - mówi.
Zdaniem A. Lisieckiego, już po wojnie granaty wrzucili do jeziora kłusownicy, którzy liczyli, że eksplozja pozabija i ogłuszy ryby. W jaki sposób miały być zdetonowane? - Za pomocą lontu. Ładunki jednak nie eksplodowały, bo albo lont został wadliwie zamontowany, albo po prostu zgasł pod wodą - przekonuje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?